piątek, 26 grudnia 2014

Stanisław Barańczak nie żyje





Nie żyje Stanisław Barańczak, poeta, pisarz i tłumacz. Zmarł w swoim domu w USA, miał 68 lat. Cierpiał na chorobę Parkinsona.

Stanisław Barańczak to jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy, debiutujących w PRL. Był czołowym poetą "Nowej Fali", zaangażowanym działaczem opozycji, dał w swojej twórczości świadectwo wydarzeń Marca '68, Grudnia '70 oraz codziennego, szarego życia w PRL, za co zapłacił czasowym zakazem druku.

Barańczak to jednak nie tylko poeta, ale również tłumacz, krytyk literacki, eseista, literaturoznawca, redaktor i wykładowca. Zaraz po studiach podjął pracę jako nauczyciel akademicki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, tam też się doktoryzował, pisząc pracę o języku poetyckiego Mirona Białoszewskiego.

Szczególnie zasłużył się dla literatury polskiej swoją praca translatorską. Jego dziełem jest nowy przekład na język polski ponad 20 dzieł Szekspira.

W 1980 r. otrzymał ofertę pracy w Stanach i opuścił kraj. Od 1981 r. był wykładowcą na Uniwersytecie Harvarda w USA, od 1983 r. członkiem zespołu redakcyjnego czasopisma "Zeszyty Literackie" (Paryż). W latach 1986-90 był też redaktorem naczelnym "The Polish Review".

Barańczak był bratem znanej pisarki Małgorzaty Musierowicz.

Źródło: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Nie-zyje-Stanislaw-Baranczak,wid,17134316,wiadomosc.html



Lubie poezję Barańczaka. Jego wiersze zawsze mają ukryte płaszczyzny, oprócz dosłownej, mówiącej o codzienności, pojawiają się warstwy polityczne (PRL) i egzystencjalne, uniwersalne.
Nowego znaczenia nabierają dla mnie dwa wyśmienite wiersze poety: "mieszkać" i "Południe"


Mieszkać

Mieszkać kątem u siebie (cztery kąty a
szpieg piąty, sufit, z góry przejrzy moje
sny), we własnych czterech
cienkich ścianach (każda z nich pusta,
a podłoga szósta oddolnie napiętnuje
każdy mój krok), na własnych śmieciach,
do własnej śmierci (masz jamę w betonie,
więc pomyśl o siódmym,
o zgonie,
ósmy cudzie świata, człowieku) 




 

                                                            Południe

 

   Słodki lek prawdziwości, smak, co skróci z nami
    przejście, ten stromy szlak, pionową drogę
       z nagłego krzyku tuż po urodzeniu
          w dół; jeszcze nieprzytomny
              bielą kropli z piersi,
                    nagim potopem
                       światła,
                         smak
                           i
                          znak
                         świata;
                      jakim powrotem
                 -wielokrotny, pierwszy,
               twój - jeszcze się przypomni
             na dnie, po życiu już, po urojeniu
         trzeźwiej bezstronny: smak ponownie trochę
    słodki, lecz bardziej gorzki, jak to z truciznami
 
 
 
 
Oba omawialiśmy na lekcjach z 3d. Staram się nie zmuszać Was 
do zachwytu nad poezją, ale przy tych wierszach robię zawsze wyjątek.
Kilka słów o tekstach napiszę później. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz