piątek, 16 stycznia 2015

"Ida" - piękno prostoty




                                                                       Utonąć w pięknie prostoty 



Arcydzieło światowej klasy, okrzyknięte najlepszym polskim filmem 2013 roku, w ostatnim czasie nominowane w dwóch kategoriach do prestiżowej nagrody Oscara. Po przeczytaniu recenzji na forach internetowych można spodziewać się rewelacji, a nawet i rewolucji na polskim rynku kinematograficznym. Czy faktycznie tak jest? Film został doceniony przez publiczność światową, natomiast wśród polskich widzów można doszukać się niezrozumienia dla geniuszu, a także dezaprobaty wobec tematyki. Pod oglądanym filmem przeczytałam tylko jeden komentarz: „Trudny do zrozumienia dla szarego pionka”. Czy aby na pewno?


Czarno-białe zdjęcia, których artyzm sięga najwyższych sfer kunsztu, pozwalają przenieść się w inny wymiar, pobudzić w nas niespodziewaną tęsknotę i obawę. Obrazy nie są przerysowane, a zupełnie odwrotnie – naturalistyczne. Szary świat PRL-owskiej rzeczywistości kontrastuje z niewinną postacią Idy – głównej bohaterki, żydówki,  która po wielu latach przebywania w zakonie odkrywa prawdę o swojej rodzinie. Od samego przekroczenia progu jej świata niedopowiedzenie nie przestanie nas opuszczać. Pomimo swojego minimalizmu perfekcja, z jaką film został wykonany, zadziwia z każdym kolejnym kadrem i intryguje. Przede wszystkim intryguje. Skromne dialogi snują jedynie domysły, zaplatają się wokół głównej fabuły, układając w kruchą całość, którą spaja i wypełnia realistyczne cierpienie na twarzach aktorów. W filmie nie ma miejsca na radość. Widz od początku oglądania oddaje godzinę i dwadzieścia minut na refleksję o rzeczywistości lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Wielowymiarowość fabuły zadziwia ze względu na liczne wątki. Głównym jest oczywiście antysemityzm, który zebrał swoje żniwo w postaci rodziców dziewczyny, ale i innych mieszkańców Piasków. W punkcie kulminacyjnym film staje się dramatyczny, z niedowierzaniem możemy jedynie unieść rękę w stronę ust i współdzielić cierpienie. Agata Kulesza (w roli Wandy Gruz) w sposób spektakularny stworzyła postać, która nosiła na swoich barkach tak okrutny ciężar, jakim była… prawda. Film wzbudza wiele emocji, którą potęguje wzruszająca muzyka, stworzona przez Kristiana Andersena. To wspaniały artystyczny przekaz, który z pewnością ze zdwojoną siłą trafi do osób o wrażliwych wnętrzach. Już dawno żaden film nie ujął mnie tak bardzo swoją czystością, brakiem przepychu i nachalności. Miałam czas na zastanowienie się i ten sam czas oddaję teraz wam.


Czy słowa potrafią oddać piękno obrazów, które specjalnie zamknięto w ramę pół-milczenia? Nie, dlatego każdy z osobna powinien poświęcić swój czas na historię „Idy” oraz odnaleźć własne symbole. Wszyscy z osobna powinni docenić nieskazitelność przekazu i prostotę, bo to one w tym wypadku wpływają na całość najszczególniej. Twórczość kameralna jest niełatwa, ale i przejmująca. U Pawlikowskiego nie ma miejsca na pomyłki, każdy szczegół znaczy wiele i to dzięki tej harmonijnej koncepcji możemy wstawić przed słowo „dzieło” przedrostek „arcy” i w ten sposób opisać owy film.

                                                                                                  Magdalena Mika



1 komentarz: