poniedziałek, 12 stycznia 2015

Wywiad z ks. Marcinem Piergiesem



                     Bóg wpływa na nasze życie tak,

             żebyśmy zawsze byli szczęśliwi


Marcin Piergies po otrzymaniu dyplomu i tytułu absolwenta naszego Liceum wyjechał do miasteczka Chur w Szwajcarii, aby odbyć służbę w seminarium duchownym oraz uzyskać święcenia kapłańskie. Serdecznie zapraszamy do poznania jego historii oraz wyzwań, z jakimi mierzy się w swoim codziennym życiu poza granicami naszego kraju.


Jak to się wszystko zaczęło? Co skłoniło księdza do pójścia drogą kapłańską, wybrania seminarium?

Odkąd pamiętam, myślałem o studiowaniu prawa na Uniwersytecie Śląskim lub Jagiellońskim. Nigdy nie byłem ministrantem, nie udzielałem się w ten właśnie sposób dla Kościoła. Mniej więcej w III klasie Liceum Ogólnokształcącego kolega (Paweł Bańdura) zaczął namawiać mnie, żebym założył komeszkę i został ministrantem w suskim kościele. Zgodziłem się i zacząłem swoją służbę w wieku 18 lat. Z biegiem miesięcy przestało mi  to wystarczać – interesowałem się intelektualnie, lecz nie duchowo, co powoli zmieniał mój kolega. W tamtym okresie nie odłożyłem myśli o zostaniu prawnikiem na dalszy plan, starałem się je jedynie uciszyć. Egzamin dojrzałości poszedł mi bardzo dobrze, więc szanse dostania się na wymarzone studia wzrosły. Moje myśli zaprzątała jednak również inna idea - wyjazd do seminarium duchownego i całkowite oddanie się Bogu. To właśnie ona okazała się silniejsza.

Co na to rodzice, jak zareagowali na tę decyzję?
Wychowałem się w rodzinie o wielopokoleniowych tradycjach prawniczych, dlatego moja decyzja nie została przyjęta zbyt dobrze. Rodzice nie mogli uwierzyć, że pomimo długoletnich planów odnośnie studiów oraz zadowalających wyników w nauce, zamierzam zostać księdzem. Mama reagowała wręcz z niedowierzaniem, zapewne przeżyła ogromny szok. Aktualnie pogodzili się już z wyborem, którego dokonałem. Nie był on przecież zły. Jest to droga, która odmienia każdego człowieka, gdyż czytając Biblię ludzie stają się lepsi. W całym kapłaństwie chodzi właśnie o to, żeby polepszać samego siebie, służyć innym i odnajdywać w nich Pana Boga.

Wyjechał ksiądz do najstarszego miasta w Szwajcarii – Chur, by móc służyć Bogu, ale również móc się go uczyć poprzez studiowanie ksiąg. Jak wygląda ten właśnie okres edukacji?
Nauka trwa 5 lat. Zaczyna się od roku propedeutycznego, trwającego zwykle sześć miesięcy, podczas którego sprawdza się, czy dani kandydaci mogą zostać kapłanami. Ten czas przeznacza się na naukę języków antycznych (np. starogreckiego), uczęszczanie na wykłady teologiczne oraz dogmatykę. Następnie przechodzi się kurs pastoralny trwający trzy miesiące. Po otrzymaniu dobrej oceny od rektora zostaje się przyjętym do seminarium. W tym czasie zaczyna się pierwszy z trzech stopni święceń sakramentalnych – diakonat.
Sprawowanie posługi diakońskiej jest formą praktycznego przygotowania do przyszłej działalności duszpasterskiej. Na sam koniec, po oficjalnym dopuszczeniu, diakoni otrzymują święcenia kapłańskie.


Jak wygląda przeciętny dzień kleryka?

Dzień zawsze zaczyna się i kończy modlitwą. Wstaję o 6 rano, a kładę się o 21. Większość czasu spędzam na wykładach. Modlitwa jest na równi z nauką, choć czasem wydaję mi się, że jednak to nauka odgrywa większą rolę. Poprzez naukę poznaję Boga i uczę się jak żyć, pełnić swoją misję. Bóg chce naszego szczęścia, musimy tylko wiedzieć, jak mądrze z niego korzystać.

Czego najbardziej brakuje księdzu w seminarium?
Zdecydowanie wolnego czasu. Uważam, że klerycy powinni mieć go o wiele więcej! (śmiech)

Co ksiądz planuje po otrzymaniu święceń kapłańskich?
Z myśli o studiach prawniczych zrezygnowałem, choć istnieją takie kierunki jak prawo kanoniczne. Chcę poświęcić się Kościołowi w Szwajcarii. Pan Bóg zrobił mi tam miejsce i nie bez powodu wybrałem właśnie ten kraj. Oczywiście chciałbym wrócić do ojczyzny i udzielać się w Polsce, jednak mimo wszystko pozostaję przy swoim wyborze.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.
Ja również! Wszystkiego dobrego, szczęść Boże!


                                                Rozmawiały: Magdalena Mika, Wioletta Borowy

5 komentarzy: