poniedziałek, 9 listopada 2015

"Widokówka z tego świata"

Widokówka z tego świata

Stanisław Barańczak
      Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie,
      z którego mam za darmo rozległe widoki:
      gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncie
      tej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głową
      ta sama mroźna próżnia
      milczy swą nałogową
      odpowiedź. Klimat znośny, chociaż bywa różnie.
      Powietrze lepsze pewnie niż gdzie indziej.
      Są urozmaicenia: klucz żurawi, cienie
      palm i wieżowców, grzmot, bufiasty obłok.
      Ale dosyć już o mnie. Powiedz, co u Ciebie
      słychać, co można widzieć,
      gdy się jest Tobą.Szkoda, że Cię tu nie ma. Zawarłem się w chwili
      dumnej, że się rozrasta w nowotwór epoki;
      choć jak ją nazwą, co będą mówili
      o niej ci, co przewyższą nas o grubą warstwę
      geologiczną, stojąc
      na naszym próchnie, łgarstwie,
      niezniszczalnym plastiku, doskonaląc swoją
      własną mieszankę śmiecia i rozpaczy -
      nie wiem. Jak zgniatacz złomu, sekunda ubija
      kolejny stopień, rosnący pod stopą.
      Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Tobie mija
      czas - i czy czas coś znaczy,
      gdy się jest Tobą.
      Szkoda, że Cię tu nie ma. Zagłębiam się w ciele,
      w którym zaszyfrowane są tajne wyroki
      śmierci lub dożywocia - co niewiele
      różni się jedno z drugim w grząskim gruncie rzeczy,
      a jednak ta lektura
      wciąga mnie, niedorzeczny
      kryminał krwi i grozy, powieść-rzeka, która
      swój mętny finał poznać mi pozwoli
      dopiero, gdy i tak nie będę w stanie unieść
      zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek.
      Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz
      z moim bólem - jak boli
      Ciebie Twój człowiek.
Widokówka z tego świata, 1988




Analiza i interpretacja wiersza spędza Wam sen z powiek? Uczcie sie od mistrzów! Oto wzorcowy esej na temat wiersza S. Barańczaka : "Widokówka z tego świata", napisany przez Marka Karwalę, wykładowcę AP w Krakowie. Dobrze się czyta, a zawiera wnikliwą analizę i interpretację wiersza. Miłej lektury!


O ile we wcześniejszych tekstach Barańczak sporo miejsca poświęcał polityce i losom ludzi w nią uwikłanych, o tyle w jego dojrzałej twórczości dochodzą do głosu tematy które wcześniej występowały jedynie sporadycznie. Poeta co raz częściej zastanawia się nad kondycja człowieka, jego miejscem na ziemi i w Kosmosie, celem istnienia i obecności Boga. Refleksja filozoficzna zazębia się niejednokrotnie z motywami metafizycznymi. Błędem byłoby   jednak twierdzenie, że Barańczak uprawia metafizykę „na klęczkach”. On raczej intensywnie poszukuje śladów obecności Boga, zastanawia się nad sensem jego przesłania, stara się korzystać z mądrości Dekalogu.
Tytułem tego wiersza został sygnowany również cały zbiór (opublikowany w 1988 roku), z którego on pochodzi, co świadczy o wadze tekstu również dla samego autora. W sensie językowym całość nawiązuje wyraźnie do konwencji listu. Świadczą o tym m.in. typowe zwroty epistolarne obecne na początku i w zakończeniach każdej spośród trzech części, składających się na kompozycje utworu: „Szkoda, że Cię tu nie ma’’, „Ale dosyć już o mnie. Powiedz co u Ciebie/słychać…” .Spróbujmy ustalić, kto jest adresatem listu. Skoro widokówka została nadana „z tego świata”, to nasuwa się wniosek, że adresat przebywa w jakimś „innym świecie, a jak wiadomo mianem tym zwykło się określać przestrzeń, do której dusza ludzka ma przejść po zamknięciu ziemskiej fazy istnienia.
Zakończenia dwóch pierwszych segmentów jeszcze nie w pełni odsłaniają oblicze istoty, która ma być potencjalnym rozmówca (w zasadzie mógłby nią być ktoś już zmarły, czyj zakres wiedzy nie jest znany żyjącym i dla którego nie wiadomo, co oznacza pojęcie czasu). Finał ostatniego segmentu rozjaśnia wątpliwości, dając pewność, iż nadawcą „widokówki” jest człowiek, a adresatem Stwórca.
Czynność pisania listu do Boga i prośba, aby zechciał pełniej ujawnić swoją Osobę, pragnienia Jego bliższej obecności. Zwrot „Szkoda, że Cie tu nie ma” wywołuje potencjalne dopowiedzenie: „bo gdybyś był, wówczas żyłoby się nam lepiej”. Może  chęć pogłębienia wiary? Ale nieobecność Boga tutaj, tzn. na ziemi, daje się tez odczytywać jako zaniechanie, zapomnienie lub odrzucenie prze ludzkość Jego zasad. I znów można by dopowiedzieć: „bo gdybyś był, gdyby realizowane były Twoje przykazania…” (tu pojawiłaby się długa lista skutków i nieszczęść wynikłych z niespełnienia Bożych poleceń).
Jak w każdym liście, także i w tym człowiek przedstawia sytuację w jakiej się znalazł; kreśli obraz swoich czasów, podejmuje refleksję egzystencjalną. Na początku mówi o miejscu swojego zamieszkania. Nie chodzi tu jednak ani o wysokie piętro wieżowca, ani o dom położony na wzgórzu, lecz tą małą, „przypłaszczoną kropkę” , czyli o Ziemię, bo tak wygląda ona z perspektywy Kosmosu. Rozciągające się „rozległe widoki” to pejzaż świetlistych galaktyk na nieboskłonie. Patrząc na rozgwieżdżone niebo, człowiek spodziewa się usłyszeć odpowiedź na dręczące go pytania o sens egzystencji i o przyczynę bytów; usłyszeć, to znaczy zrozumieć, mieć wreszcie pewność. Ale otacza go tylko cisza i odnosi się wrażenie „próżni milczącej swą nałogową spowiedź”. Ta odpowiedź jest ciągle, od tysięcy lat ta sama – to brak odpowiedzi. W dalszej części tego segmentu następuje nieco nieoczekiwana zmiana perspektywy; egzystencjalna groza ustępuje miejsca zwykłości, realizującej się nie tylko poprzez przywołanie tego, co ziemskie: żurawi, palm, wieżowców…, ale też podkreśla ją obecność zwrotów kolokwialnych (typowych dla języka potocznego): „Klimat znośny”, „Powietrze lepsze pewnie…”. Wydaje się, że takie połączenie myślenia filozoficznego z realiami codzienności dobrze charakteryzuje dwoistą naturę istoty ludzkiej, jej cielesność i duchowość.

W drugiej części „listu” nadawca próbuje uwolnić się od więzów czasu, wybiec wyobraźnią w przyszłość, aby z jej punktu widzenia ocenić swoją epokę. Ocena wypada krytycznie, bowiem do współczesnych ma pozostać jedynie trochę „próchna, łgarstwa, niezniszczalnego plastiku”. Ale taka jest prawidłowość ziemskiej egzystencji, bo i przyszli mieszkańcy „tej spłaszczonej kropki” – stojąc na naszej warstwie geologicznej odpadków – będą odkładać własną. Nie da się zatrzymać czasu, którego każda sekunda jest jak „zgniatacz złomu”, ubijających „kolejny stopień, rosnący pod stopą” (lingwistyczna gra znaczeń wyrazów podobnych brzmieniach).
W ostatnim segmencie człowiek zastanawia się nad swoją kondycją. Trudno jest mu rozpoznać sens i cel życia, skoro – jak już zostało wcześniej powiedziane – wszechświat „milczy swą nałogową odpowiedź”, a ciało nosi w sobie „bombę zegarową”, bowiem od samego początku istnienia jest zaprogramowany na unicestwienie.
Język potoczny operuje zwrotem „w gruncie rzeczy”, w którym często pointuje się zawiłe, niejasne rozmowy lub sytuacje w celu dostrzeżenia w nich tego, co proste i pewne. Tutaj, gdy „list” przeradza się w żal kierowany do Stwórcy z powodu braku jakiejkolwiek pewności poza tą jedną, że trzeba umrzeć, nawet kolokwialny „grunt rzeczy” okazuje się ”grząski”, czyli właśnie niepewny. Jest jednak coś optymistycznego w tej gorzkiej autoprezentacji. Paradoksalnie nadzieja pojawia się w obrazie z pozoru najbardziej dramatycznym –w momencie śmierci. Okazuje się, że człowiek który „nie będzie w stanie unieść / zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek”, spodziewa się, iż ta chwila nie będzie oznaczała utraty świadomości, a więc końca istnienia (życie nazwane „powieścią-rzeką” pozwoli jego posiadaczowi poznać „mętny finał”).Choć moment ewentualnego przejścia do innego wymiaru bytu został nazwany ”mętnym”, czyli niepewnym, ,jednak sąd o zdobyciu wiedzy tuż po nastąpieniu śmierci pozwala przypuszczać, iż skarżący się Bogu człowiek wierzy przecież w jakąś inną niż ziemska formę trwania.
                Nadawca „widokówki” zdaje sobie sprawę z tego, że nie tylko on doświadcza cierpień wynikłych z braku wiedzy o zatartej przed ludzką świadomością przyszłości, alei jego lęki i obawy, może też bunt zdają ból Bogu („Mów, jak Ty się czujesz / z moim bólem – jak boli /Ciebie Twój człowiek”). Ostatecznie jednak nazywa siebie Bożym człowiekiem, co może świadczyć o poddaniu się woli Najwyższego, mimo zwątpień i dramatycznych poszukiwań prawdy na zawiłych ścieżkach wiary/niewiary. 
                Stanisław Barańczak bardzo dobrze operuje formami charakterystycznymi dla współczesnego poezjowania, ale też świetnie potrafi zastosować wyznaczniki typowe dla liryki tradycyjnej.
                Widokówka z tego świata zwraca uwagę swoją kunsztowną budową. Widać, że każda spośród trzech części została skonstruowana z trzynastu wersów ułożonych na zasadzie wersyfikacyjnej analogii. I tak wszystkie wersy wysunięte najbardziej na lewo (po sześć w każdym segmencie) składają się z trzynastu sylab, a po siódmej konsekwentnie występuje średniówka. Z kolei wersy trzecie, ósme i dziesiąte zawierają po jedenaście sylab ze średniówką po piątej (z wyjątkiem trzeciego wersu w ostatnim segmencie, gdzie średniówka pojawiła się w wyjątkowo po siódmej sylabie). Wersy piąte, szóste oraz dwunaste zostały zbudowane z siedmiu sylab, a trzynaste z pięciu. Warto zauważyć, że występują tu również rymy, zarówno dokładne, jak i przybliżone.






Polecamy książkę M. Karwali:

"Polska poezja XX wieku. Klucze do interpretacji"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz