Zawoja, dnia 11 XI 2015 r.
Szanowny Panie
Władysławie Stanisławie Reymoncie,
piszę ten list 90 lat po Pańskiej śmierci, ale czy to powód, bym nie mogła poczynić podobnego kroku? Słowa nadal będą adresowane wprost do Pana, a czy faktycznie Pan ich nie usłyszy, kto ma absolutną pewność? Być może w najbliższym czasie, gdy kolejne części zapisane tutaj zabrzmią wypowiedziane na głos, Pana dusza zabłądzi w pobliżu i zaciekawiona zatrzyma się na chwilę, posłuchać, co miałam do przekazania. Byłoby mi bardzo miło. Jednak zapyta ktoś, dlaczego właściwie piszę te słowa, co na tyle ważnegomam do powiedzenia, że aż zdecydowałam się na coś równie niecodziennego? Wszystko ulegnie wyjaśnieniu.
Nie każdy umie zatrzymać się na moment i uważnie przyjrzeć otaczającej rzeczywistości. Żyjemy w biegu, w ciągłej walce o nowej pozycje i korzyści, nie dostrzegając najprostszych szczegółów, tworzących konkretne obrazy. Pan chłonął je wszystkimi zmysłami, umiejętnie przedstawiając w szerokich panoramach społecznych. Pańskie oczy widziały więcej od oczu przeciętnego człowieka. Wnikliwe i nietuzinkowe obserwacje pozwoliły na oddanie tak licznych szczegółów świata, w tak wielu odsłonach. Naturalizm oraz realizm Pańskich utworów z pewnością nie wynikały jedynie z tendencji epoki, Pan sam doświadczył opisywanych przez siebie okolic; łowickiej wsi, wielkiego miasta czy prowincji. Doświadczenia nie zostały zmarnowane, nie oddał Pan zapomnieniu wszelkich wspomnień, a skrzętnie opisał. Niedoścignione próby pozostawienia dla kolejnych pokoleń kadrów, które tworzyły się w Pańskim umyśle, pokazania, jak było dawniej i jak wiele się zmieniło, powiodły się i dziś możemy sięgnąć po niejedno dzieło.
Zapewne nieraz miewał Pan chwile zwątpienia i nie wiedząc, co dalej, odsuwał od siebie zapisane do połowy kartki papieru... Jednak nie poddał się Pan. Gratuluję. Tego chciałabym pogratulować wszystkim pisarzom oraz wielkim artystom. Walki i siły. To powód, dla którego dzisiaj piszę. Jest Pan kolejnym twórcą na mojej drodze, któremu należą się osobiste podziękowania za pracę włożoną w przekazanie następnym pokoleniom prawdy oraz za szczerość przekazu.
Tymi słowami chciałabym również pokazać, że młodzi naprawdę pamiętają. Pamięć trwa i będzie trwać.
Jeśli Pan wysłuchał - dziękuję, jeśli nie - spokój Pańskiej duszy.
Jeśli Pan wysłuchał - dziękuję, jeśli nie - spokój Pańskiej duszy.
Magdalena
Judyta
Mucharz, 11.11.2015 r.
Szanowny panie Władysławie!
Żałuję, że nie miałam okazji spotkać się z Panem osobiście. Czytałam pana książki i mam wiele pytań. Jest pan wybitnym pisarzem i laureatem Nagrody Nobla - wyróżnienia, które właściwie najbardziej mnie interesuje.
Zawsze zastanawiało mnie, jak to jest zostaćtak docenionym. Ciekawi mnie, jak czuje się człowiek, który robi w życiu to, co lubi, a jego praca zostaje wynagrodzona. Czy tak poważna, międzynarodowa nagroda coś zmienia? Czy twórczość laureata może pozostać niezmienna?
Marzeniem każdego poety jest to, aby jego dzieła były docenione, ale także niosły jakąś prawdę, by mogły coś zmieniać w życiu innych lub być drogowskazem na czyjejś drodze. Wiem, że chciał Pan, by książki niosły przesłanie, czegoś uczyły. Tak jest m.in. w powieści "Bunt", która stała się parabolą terroru, jakim jest rewolucja. Dzięki pana książce pt. "Chłopi" przetrwała pamięć o życiu w dawnych, odległych mi czasach. Utwór jest skarbnicą wiedzy dotyczącej ludowych obrzędów i zwyczajów. Interesuje Pana ludzka psychika oraz zachowania, które w różnych formach, lecz praktycznie niezmienne pozostają obecne w życiu każdego społeczeństwa.
Czytając Pana życiorys, zastanawiam się nad tym, jak życie ludzkie jest zmienne. Podejmował się pan wielu zawodów. Pracował pan jako krawiec, funkcjonariusz kolei, a nawet aktor, rozważał pan wstąpienie do klasztoru. Nie miał pan wyższego wykształcenia, a jednak potrafił osiągnąć w literaturze bardzo wiele. Chciałabym wiedzieć, czy żałował Pan kiedyś, że nie ukończył Pan jakiegoś uniwersytetu? Czy wybranie drogi życiowej było trudne czy oczywiste?
Losy ludzkie toczą sie bardzo różnie, a życie potrafi zaskakiwać. Liczę na Pana odpowiedź i rozwianie moich wątpliwości. Czekam i dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie tego listu.
Z wyrazami szacunku
Paulina
Zawoja, dnia 11.11.2015r.
Szanowny panie Władysławie!
Jak rozpocząć list do kogoś, kogo od dawna z nami nie ma? Jakich słów użyć? Które będą odpowiednie? Właściwie to obawiam się, że w bogatym słowniku języka polskiego nie ma takich słów. Nie ma słów, które potrafią w realny sposób oddać wielkość wybitnych postaci, wybitnych tak jak Pan. Jeszcze trudniej oddać świetność
osób, których już z nami nie ma… a przecież Ty jesteś właśnie jedną z tych
osób. Nie ma Cię, nie będzie a jesteś potrzebny. Brakuje osób, które uskrzydliłyby polską literaturę, tak żeby mogła znowu odżyć. Powstać… jak feniks z popiołu. Mam mętlik w głowie…
osób, których już z nami nie ma… a przecież Ty jesteś właśnie jedną z tych
osób. Nie ma Cię, nie będzie a jesteś potrzebny. Brakuje osób, które uskrzydliłyby polską literaturę, tak żeby mogła znowu odżyć. Powstać… jak feniks z popiołu. Mam mętlik w głowie…
Nie, nie piszę tego listu po to, żeby Cię chwalić za Twoją twórczość. Miałoby to jakikolwiek cel? Przyniosłoby korzyści? Nie sądzę. Kto, jak nie Ty, zdaje sobie sprawę z tego, czego dokonał? Właściwie to przykre, że twórczość niektórych osób jest doceniona dopiero po tym, jak umierają. To trochę tak, jakby przepustką do wielkiej sławy była śmierć. Chyba nie o to chodziło tym wszystkim wspaniałym twórcom: malarzom, rzeźbiarzom czy pisarzom. Nie sądzisz? Nie wiem, mogę się mylić. Zastanawiasz się pewnie- skąd właściwie Cię znam? Gdzie o Tobie
usłyszałam? Gdzie przeczytałam? Nie jestem pewna, czy odpowiedź nasuwa Ci się sama, chociaż pewnie tak. Poznałam Twój życiorys przy okazji lektury „Chłopów”. Czy byłam nią zachwycona? Gdyby ten list był skierowany do mnie stwierdziłabym, że ta konkretna uczennica na pewno pisze do mnie po to, żeby mnie pochwalić, oddać mi cześć. Otóż nie. Twoi „Chłopi” nie do końca mnie urzekli. Bluźnię? Nie sądzę. Bynajmniej nie ujmuję Ci talentu, Twój realizm połączony z elementami naturalizmu w prozie Młodej Polski zdecydowanie zasługuje na owacje. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że winny to być owacje na stojąco! Nagroda Nobla, w dziedzinie literatury, którą otrzymałeś rok przed swoją śmiercią zdecydowanie była zasłużoną nagrodą. Nie mówię, że nie! Pewnie myślisz teraz… po co ja właściwie do Ciebie napisałam, skoro Twoja epopeja nie przypadła mi do gustu?
usłyszałam? Gdzie przeczytałam? Nie jestem pewna, czy odpowiedź nasuwa Ci się sama, chociaż pewnie tak. Poznałam Twój życiorys przy okazji lektury „Chłopów”. Czy byłam nią zachwycona? Gdyby ten list był skierowany do mnie stwierdziłabym, że ta konkretna uczennica na pewno pisze do mnie po to, żeby mnie pochwalić, oddać mi cześć. Otóż nie. Twoi „Chłopi” nie do końca mnie urzekli. Bluźnię? Nie sądzę. Bynajmniej nie ujmuję Ci talentu, Twój realizm połączony z elementami naturalizmu w prozie Młodej Polski zdecydowanie zasługuje na owacje. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że winny to być owacje na stojąco! Nagroda Nobla, w dziedzinie literatury, którą otrzymałeś rok przed swoją śmiercią zdecydowanie była zasłużoną nagrodą. Nie mówię, że nie! Pewnie myślisz teraz… po co ja właściwie do Ciebie napisałam, skoro Twoja epopeja nie przypadła mi do gustu?
Otóż moja intuicja podpowiada mi, że należysz,wybacz… należałeś do grona ludzi, z którymi zawsze można było o wszystkim porozmawiać. Jestem prawie pewna, że się nie mylę. Tworzyłeś dzieła, robiłeś to, co lubiłeś, to, w czym czułeś się najlepiej i to właśnie w Twoim życiorysie mnie urzekło. Ludzie, którzy mają pasję, ludzie, którzy ją realizują, zdecydowanie „wygrywają życie”. Nie uważasz, że bezcelowe jest robienie w trakcie swojego życia czegoś, co wcale nie sprawia nam satysfakcji? Owszem, wiem… niektórych zmusza do tego trudna sytuacja materialna, po prostu nie mają wyboru- nie twierdzę, że Ci ludzie są gorsi. Są zwyczajnie nieszczęśliwi. Największa moim zdaniem tragedia dotyka ich wtedy, gdy w tej całej szarej codzienności, zapominają o tym, co tak naprawdę przyprawia ich o szybsze bicie serca, co sprawia, że uśmiechają się sami do siebie.
W dzisiejszych czasach jest tak mało osób, które swoje życie poświęcają swojej pasji… wciąż jest ich za mało. Wciąż brakuje takich ludzi… brakuje nam takich ludzi jak Ty.
Kornelia
Szanowny Panie
Władysławie!
Władysławie!
Piszę do Pana list, choć wiem, że Pan nie żyje; jednak moja nauczycielka języka polskiego twierdzi, że jest Pan ważną osobą, dlatego też ośmielam się przeszkodzić w wiecznym spoczynku.
Szczerze powątpiewam, by znalazł Pan czas na lekturę mego wybornego tworu (proszę uprzejmie o przekazanie pozdrowień św. Piotrowi), jednakoż jeśli by już do tego doszło, będzie mi niezmiernie miło.
Bardzo podoba mi się, że w swej twórczości ukazuje Pan prawdziwe życie ludzkie na przełomie XIX i XX wieku w sposób pozbawiony złudzeń (jak na rasowego realistę przystało). Stawia Pan świat w innym świetle, tworzy Pan szeroką panoramę wsi, czytając Pańskie dzieła wprost nie mogłam doczekać się ostatniej stronnicy. Dziękuję za zajęcie mi kilkudziesięciu godzin mego krótkiego żywota powieścią „Chłopi”, za którą – jakże bym mogła nie nadmienić! – otrzymał Pan w pełni zasłużoną literacką nagrodę Nobla. Książka ta urzekła mnie nie tylko swymi pokaźnymi gabarytami, ale i skomplikowaną fabułą, przypominającą oscarowe scenariusze jej współczesnych
odpowiedników: programów „Dlaczego ja?” oraz „Trudne sprawy”. Przekształcenie dziejów chłopów w epopeję było genialnym konceptem, który po mistrzowsku Pan zrealizował. Dzięki temu zabiegowi przeciętny czytelnik może poczuć nić porozumienia, łączącą go z prawdopodobnymi i osobliwymi bohaterami, przyswoić ich losy – ja w każdym bądź razie zapamiętam je do końca życia i będę szczycić się swą wiedzą. Na pewno przyda mi się, kiedy będę pisać maturę i rozwiązywać
krzyżówki w gazecie.
odpowiedników: programów „Dlaczego ja?” oraz „Trudne sprawy”. Przekształcenie dziejów chłopów w epopeję było genialnym konceptem, który po mistrzowsku Pan zrealizował. Dzięki temu zabiegowi przeciętny czytelnik może poczuć nić porozumienia, łączącą go z prawdopodobnymi i osobliwymi bohaterami, przyswoić ich losy – ja w każdym bądź razie zapamiętam je do końca życia i będę szczycić się swą wiedzą. Na pewno przyda mi się, kiedy będę pisać maturę i rozwiązywać
krzyżówki w gazecie.
Nie chcę dłużej przeciągać (by – broń Boże! – Pana nie zanudzić ani nie zmęczyć mą skromną osobą), zakończę więc swój wywód pochwałą Pańskiego sprytu: wyłudzenie rosyjskich pieniędzy za nieszkodliwy wypadek, w którym Pan uczestniczył, było błyskotliwe (nie każdy wpadłby na ten chytry plan). Dzięki temu posunięciu mógł Pan skupić się na pisaniu i w ten sposób wzbogacić polską kulturę i nie tylko.
Z wyrazami szacunku
Wierna Czytelniczka
Justyna
Kraków, dnia 11. 11. 2015 r.
Szanowny Pisarzu!
Od wielu pokoleń ludzkość zmaga się z różnorodnymi problemami: poczynając od tych, które naruszają sacrum, aż po te naruszające profanum istot ludzkich. Problemy jednak nie istnieją na pewnym etapie naszego życia, a przynajmniej nie powinny istnieć. Dzieciństwo. Czas beztroski i zabawy. Niestety… nie każdemu dane jest przeżyć je tak idyllicznie. W moim liście chciałabym opowiedzieć Ci o moim problemie. Wiem, że zrozumiesz; wydaje mi się, że oboje nie rozpoczęliśmy naszego żywota od sielanki.
Mam siedem sióstr i jednego brata. Kocham rodzeństwo i rodziców. Jesteśmy dużą rodziną, żyjemy skromnie, ale ledwo wiążemy koniec z końcem. Mimo iż wszyscy jesteśmy do siebie podobni z wyglądu, to od dziecka wiedziałam, że ja jestem inna. Nie miałam przyjaciół, a moim ulubionym sposobem na spędzenie wolnego czasu było czytanie. Surowa dyscyplina, która panowała w domu, była ogranicznikiem działań. W obawie przed karą nie chciałam łamać reguł. Rodzice zawsze byli bardzo pobożni. Są dalej. Co niedzielę muszę chodzić do kościoła na mszę, niestety, nie zawsze z własnej woli, ale nie chcę, by byli źli i mnie ukarali. Na mszy jestem więc co niedzielę… Ojciec był nieubłagany dla naszych dziecięcych przewinień. Wszystko trzymał żelazną ręką. Całe moje dzieciństwo było przepełnione obawami i dręczeniem się. Byłam bardzo ciekawa, chciałam odkrywać świat, obserwować przyrodę i zachwycać się jej pięknem. Jedyne co mi pozostało, to marzyć. Świat, który stworzyłam w mojej wyobraźni- pełen ciepła, beztroski i braku zakazów, stawał się tym nierealnym, gdy rzeczywistość ponownie wbijała swoje ostrze w delikatną, nieskazitelną bańkę mydlaną marzeń. Zgadniesz, co było jedyną materialną rzeczą, która nie była surowo karana? Myślę, że już wiesz. Książka. Każda jedna. Jej zaczarowany świat nie był abstrakcyjnym marzeniem, ale wytworem czyichś myśli i rąk. Ten wytwór sprawia, że czytelnik może zapomnieć o wszystkim i chociaż na moment oderwać się od szarego, monotonnego życia. Moje dzieciństwo było pełne biedy, surowości i pracy.
Miasto, w którym się wychowałam, poskramiało moją ciekawość. Widok blokowisk, betonowych parków i szarych ludzi odbierał mi chęć do życia. Czytałam coraz więcej książek. Nawet lektury szkolne, które niekiedy wydawały mi się zupełnie bezużyteczne. Zresztą tak jak cały system edukacji… oceny nie są odzwierciedleniem wiedzy, a tym bardziej inteligencji! Wiesz o tym najlepiej. Jako samouk (po szkole elementarnej!) osiągnąłeś więcej niż niejeden człowiek, który pół swojego życia spędził na pogoni za ocenami i sprawianiem dobrego wrażenia na nauczycielach, w razie gdyby oceny zawiodły. Do czego zmierzam? Chcę napisać najzwyklejsze i najbardziej ludzkie „DZIĘKUJĘ”. Dziękuję Ci za to, że znalazłeś w sobie siłę, a w otaczającym Cię świecie inspirację do napisania „Chłopów”. Ta książka stała się dla mnie jedną z najsilniejszych odskoczni od rzeczywistości. W betonowym mieście, pełnym zanieczyszczeń, samochodów i obcych ludzi, czytając „Chłopów” zapomniałam o tym wszystkim. Przed moimi oczyma i w mojej głowie rozgrywał się film, którego reżyserką byłam ja sama, a Twoja książka była scenariuszem. Przyroda, która samą sobą wyznacza rytm życia mieszkańców wsi jest… czymś niesamowitym. Coś, co jest niezależne od ludzi, stało się dla nich nadrzędnym. Najciekawsze w tym jest to, że wszyscy na tym zyskują. Praca na roli dla nich była codziennością, a dla mnie stała się czymś pięknym i sielankowym.
Dzisiaj (11 listopada 2015 roku, w dziewięćdziesiąt siedem lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości), postanowiłam podzielić się z Panem moim problemem- trudnym dzieciństwem, które sprawiło, że stałam się nieufna wobec innych i zaczęłam zbyt często marzyć o sytuacjach, które nigdy się nie wydarzą. Wcześniej wspomniana „idylla” nie określa mojego okresu dzieciństwa, ale stanu, w który wprawia mnie literatura. Pan również miał trudny start… Jednak przez swoją determinację i talent stał się Pan inspiracją, a nawet autorytetem dla niektórych ludzi. Stał się Pan dowodem na to, że liczy się to, co ma się w sercu, a nie w portfelu.
Chciałabym wysłać ten list. Jest to, niestety, niemożliwe. Miałam jednak potrzebę napisać do kogoś takiego jak Pan. Do kogoś, kto mnie zrozumie i nie będzie oceniać. Jeszcze raz: dziękuję za sprawienie, że rzeczywistość nabrała kolorowych barw i zapachu owoców.
Requiescat in pace, Władysławie Reymoncie.
Wiola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz