Data 1 września zawsze będzie ważną cezurą w naszej historii, choć II wojna była
prawie 80 lat temu. To więcej niż mają w większości wasi dziadkowie. Trzy pokolenia bez
wojny – to w naszej historii wyjątek, nie zasada.
Jest taka sentencja „Historia jest nauczycielką życia” – jedna z najbardziej
nieprawdziwych złotych myśli. To pierwszą wojnę nazwano Wielką Wojną, bo po jej
zakończeniu istniało powszechne przekonanie, że ludzkość – wyciągając wnioski
z tragicznych przeżyć – już nigdy nie dopuści do podobnego kataklizmu. Niestety, niczego
nie uczymy się z historii, a jedną z najbardziej przerażających rzeczy jest relatywizacja
wojny. Nasi pradziadkowie czasem malowali obrazki – gdzie wojna to romantyczna
przejażdżka na koniu, podczas której siecze się wroga, a panienka w białej sukni czeka na
bohatera. Wojna to jednak – oprócz poległych – ból, smród, gangrena, sieroty i kaleki.
Co jest przerażające w historii ludzkości? Że jedni uznają, co jest dobre dla innych –
i w imię tego przekonania mordują tych, którzy nie pasują do obrazka. Co jeszcze bardzie
przerażające? Że jakiś zwykły kelner z Hamburga uwierzył małym brunatnym ludziom, że to
ich obraz świata jest prawdziwy i w związku z tym torturowanie i zabicie paru ludzi stworzy
lepszy świat dla pozostałych. Hekatomba II wojny polega na tym, że wielki, cywilizowany
naród zgodził się na unicestwienie milionów w imię dobra innych milionów. Od jednej
decyzji do drugiej decyzji – suma tych decyzji doprowadziła do 1 września.
To nie generałowie i polityce odczuwają najboleśniej skutki wojny. Na makowskim
cmentarzu jest grobowiec rodziny Gismanów – II wojna w pigułce. To była rodzina jak
wiele: babcia, czterech synów – jeden z nich, Edward wychowywał dzieci, był urzędnikiem
skarbowym w Makowie. Na grobowcu napis: żona Helena – zginęła w Ravensbrück, syn
Adam – zestrzelony nad Anglią, pilot Dywizjonu 303, syn Wacław – zamordowany
w Auschwitz, córka Barbara aresztowana. Data śmierci Edwarda – 1942; serce chyba nie
wytrzymało! To jest właśnie wojna – kurtyna dzieląca życie człowieka na czas „przed” i czas
„po”. I jeszcze obraz z szerszym planem – sierpień 1944 r.; na ulicach Paryża Francuzi
tańczą – dla nich skończył się czas wojny; na ulicach Warszawy Polacy giną – dla nich trwa
jeden z najkrwawszych momentów okupacji.
I jakie wnioski wyciągnięto? Pięć lat po zakończeniu kataklizmu, ci, którym udało się
przeżyć i całą okupację walczyli – ginęli z rąk Polaków tak bardzo przejętych hasłem
„równości”, że uznali morderstwo za „wyższe dobro”.
Można w tle umieścić zdjęcia rozdzierające serca: trupy, Auschwitz, dzieci przy
zwłokach matki – ale to nie chodzi o to, żeby na chwilę wzruszyć się losem sierot. Chodzi
o to, żeby codziennie suma naszych decyzji i czynów przynosiła dobro.
Jadwiga Sobczuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz