środa, 14 stycznia 2015

PROCES RASKOLNIKOWA - MOWA OBROŃCY

Wysoki Sądzie, Ławo Przysięgłych,
jako obrońca z urzędu pana Rodiona Romanowicza Raskolnikowa jestem przeciwny wymierzaniu pełnego wymiaru kary mojemu klientowi, gdyż mimo, że oskarżony jest winny zarzucanych mu czynów, co starali się udowodnić świadkowie, istnieją okoliczności łagodzące.

Na samym początku chciałabym zauważyć, że aktualna sytuacja Rosji stawia wielu jej mieszkańców poza prawem. Są wręcz zmuszeni do zbrodni, bo brakuje im pieniędzy na zaspokajanie podstawowych potrzeb funkcjonowania. Mój klient, jako student nie pochodzący z bogatego domu, również znalazł się w takiej sytuacji. Jego edukację finansowała matka, której zaczęło brakować pieniędzy. Rodion nie tylko nie miał za co żyć, co jeść ani co pić, ale także nie mógł znieść myśli, że przez jego brak samodzielności matka może przechodzić to samo. Zbrodnia, którą popełnił, wydawała mu się w danej chwili ostatecznością. Można podejrzewać, że utracił zmysły, wpadł w obłęd z powodu sytuacji bez wyjścia, w której się znalazł, a także środowiska w jakim żył. Jeśli naprawdę był wtedy niepoczytalny to zgodnie z treścią art. 31 § 1 Kodeksu Karnego: nie popełnia przestępstwa ten, kto z powodu choroby psychicznej nie mógł w czasie czynu rozpoznać jego znaczenia lub pokierować swoim postępowaniem. Radion był studentem prawa, jednak jego zachowanie okazało się zupełnie immoralne, tak jakby jego system wartości był zaburzony. Oskarżony już wcześniej wykazywał rozchwianie emocjonalne i duchowe. Z doniesień świadków wynika, że często odwoływał się do argumentów pseudo-racjonalnych, dzielił ludzi na lepszych i gorszych, bardziej i mniej użytecznych. Widział siebie jako jednostkę wybitną, nieprzeciętną, taką, która mogłaby zmienić bieg historii i o tym pisał, choćby w swoim artykule „O zbrodni…” opublikowanym w piśmie „Słowo Periodyczne”. Jego kontrowersyjne koncepcje to dość nietypowe zachowanie, które może zostać wzięte za podstawę uznania Rodiona Raskolnikowa za osobę mającą problemy natury psychicznej. Owe spekulacje potwierdzają badania profesjonalnych psychoanalityków, których raporty mogliśmy usłyszeć podczas dzisiejszej rozprawy.

Wracając do samej zbrodni,
w ów nieszczęśliwym dniu, kiedy zginęły panie Alona Iwanowa i jej siostra Lizawieta, pan Raskolnikow zaplanował tylko jedno zabójstwo. Zabójstwo na pani Lizawietcie zostało popełnione w afekcie, co także należy rozumieć jako okoliczność łagodzącą. Oskarżony popełnił drugie morderstwo w strachu przed konsekwencjami swojej pierwszej zbrodni. Z zeznań wynika, że mówił do siostry zamordowanej, cytuję: „Nie powinno Cię tu być”. Z owego zdania można jednoznacznie wywnioskować, że zbrodnia ta nie została dokonana z zimną krwią, przez zwykłego mordercę. Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy, że w chwili, gdy zabije lichwiarkę w mieszkaniu będzie znajdował się ktoś jeszcze. Należy zwrócić szczególną uwagę na stan Raskolnikowa po dokonaniu owych haniebnych czynów. Otóż po popełnieniu zbrodni oskarżony spędził w łóżku parę dni, nękany chorobą, koszmarami i wyrzutami sumienia. W całej krasie opowiedział o tym przyjaciel oskarżonego – Dymitr Razumichin. Jeśli ktoś tak bardzo podupada na zdrowiu po dokonaniu zbrodni, czy nie męczą go szczere wyrzuty i żal, Wysoki Sądzie?

Policjant, który w tamtych dniach prowadził dochodzenie – niejaki Porfiry Pietrowicz – od samego początku podejrzewał Raskolnikowa o dokonanie zbrodni, chociaż nie miał na to żadnych dowodów. Owe przypuszczenia przedstawiały go w złym świetle już od pierwszego momentu spotkania obu panów na komisariacie. To ocena mało obiektywna, źle wpływająca na dzisiejsze zeznania świadka, z powodu dużo wcześniej wyrobionego zdania, za pewne trudnego do zmiany. Warto jednak spoglądać na postać oskarżonego nie tylko z perspektywy tego jednego czynu, a również innych – dobrych. Przypomnijmy sobie o tym jak pomógł Katarzynie Iwanownej, kiedy to zginął jej mąż, pan Marmieładow. Oddał jej wszystkie pieniądze, które miał, aby mogła wyrządzić godny pochówek oraz pożegnalne przyjęcie. Sam ich potrzebował,  a jednak oddał. Dodajmy, że działo się to już po ów nieszczęśliwym wypadku, przez który jesteśmy dziś zgromadzeni w tej sali. Od innych świadków dowiedzieliśmy się też o jego reakcji, gdy zobaczył pana Marmieładowa, po stratowaniu przez konie. Te wydarzenia znów udowadniają, że nie był on mordercą, a jedynie osobą zmuszoną do zbrodni przez swój los oraz odrealnioną ideę, która wyimaginowała się w jego głowie.

Na sam koniec mojej mowy chciałabym zwrócić szczególną uwagę na postać Soni Marmieładow, która ostatecznie przekonała oskarżonego do przyznania się i zeznania wszystkich swoich win. Wprowadziła go na drogę moralności, jej zdecydowana postawa oparta na wierze w Boga, spowodowała zmianę w postępowaniu i myśleniu Raskolnikowa. To właśnie ta niewzruszona wiara spowodowała, że dziewczyna zdominowała zabójcę i pokazała jak powinien czynić, aby otrzymać zadośćuczynienie. Oskarżony przyznał się do winy z ogromnymi wyrzutami sumienia, nie wydawał ukradzionego majątku, trzymał się od niego z daleka. Pokazał, że bardzo żałuje swojego czynu. Uważam, że dożywotnie więzienie jest zbyt surowym wyrokiem w zaistniałej sytuacji. Postuluję o sprawiedliwy wymiar kary. Oskarżony nie stanowi niebezpieczeństwa wobec innych, skrucha, którą okazał, zdecydowanie ukazuje, że 8 lat przymusowej pracy na Syberii będzie odpowiednim wyrokiem za zabicie dwóch niewinnych osób w stanie nie do końca poczytalnym oraz afekcie, w imię przyznania się do winy i chęci poprawy swojego zachowania.


                            Kancelaria prawna W&M - Wioletta Borowy, Magdalena Mika
                      

1 komentarz: