Z finalistką XXX Ekoolimpiady Judytą Sobecką
rozmawia Magda Mika
Zanim zostałam finalistką olimpiady, musiałam przejść przez etap szkolny oraz wojewódzki. Etap wojewódzki odbył się 12. stycznia 2015 r. w Urzędzie Miasta Krakowa, mieszczącym się w dzielnicy Nowa Huta. Pani profesor Michaś, z powodu organizacji Dnia Otwartego, nie mogła pojechać ze mną, więc musiałam udać się tam na własną rękę. Przez całą podróż bardzo się denerwowałam, gdyż nie wiedziałam, co mnie czeka. Na miejscu, oprócz mnie, było ponad 100 osób z całego województwa małopolskiego. Nie czułam się zbyt pewnie, ponieważ większość uczestników reprezentowała najlepsze krakowskie licea, w których zajęcia prowadzą wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z mojego punktu widzenia najgorszy był etap pisemny, gdyż test okazał się trudny. Po ogłoszeniu wyników komisja wytypowała mnie do dodatkowej rundy, ponieważ miałam tyle samo punktów co 5 innych osób. Po dogrywce część osób odpadło, a mnie udało się przejść do kolejnego etapu. W części ustnej zmierzyło się już tylko 12 najlepszych osób. W tym przypadku skład komisji stanowiło 8 osób, będącychekspertami w dziedzinie ekologii i leśnictwa. Na pytania odpowiadaliśmy publicznie, co było dodatkowym progiem trudności. Miałam nadzieję, że nie zmarnuję szansy, którą otrzymałam i byłam dobrej myśli. Po długim oczekiwaniu dowiedziałam się, że dostałam się do finalnej 7. Otrzymałam atrakcyjne nagrody oraz dyplom, z którego ogromnie się ucieszyłam. To jednak nie był koniec.
Najważniejszy etap miał odbyć się dopiero w dniach 5-7 czerwca w Olsztynie. Przez te kilka miesięcy nauka na olimpiadę stała się dla mnie priorytetem. W tym czasie nie chodziłam do szkoły, aby móc jak najwięcej czasu poświęcić na realizowanie tego konkretnego celu. Był to ciężki i intensywny okres, gdyż czas wolny poświęcałam na nadrabianie zaległości.
5. czerwca razem z innymi uczestnikami pojechałam do Olsztyna. Bardzo miło wspominam ten wyjazd, gdyż w jego trakcie nawiązałam nowe znajomości. Organizatorzy zadbali o to, abyśmy się nie nudzili i zapewnili nam nocleg w akademikach Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Miasteczko studenckie - Kortowo - poznaliśmy w całości dzięki uprzejmości studentów, którzy nas po nim oprowadzili. W trakcie etapu wojewódzkiego nie odczuwałam tak ogromnego stresu jak wcześniej, gdyż wiedziałam, że osiągnęłam już bardzo dużo. Choć po powrocie do domu nie byłam do końca usatysfakcjonowana, ponieważ nie uzyskałam tytułu laureata, teraz cieszę się mimo wszystko. Uważam, że to mój największy sukces i jestem wdzięczna pani profesor Michaś za namówienie mnie do wzięcia udziału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz