niedziela, 1 stycznia 2017

Szczęśliwego!




Akcja tej nowej kolędy się rozpoczyna,
 gdy przed kominkiem zasiada babcia Kozina.
I opowiada bardzo ciekawe treści –
 świąteczne z dzieciństwa opowieści.
Słowa Matki Teresy mówią nam, że w święta
chowają się wszystkie diabły i biesy,
bo gdy pierwsza gwiazdka zabłyśnie,
nawet wróg wrogowi dłoń uściśnie.
Każdy wtedy do pomocy jest chętny,
biednemu pomoże majętny
i nieważne są kłótnie i waśnie,
bo w święta o to chodzi właśnie,
aby nastała zgoda i ducha pogoda.
Na początku jest okres Adwentu-
czyli długie oczekiwanie na przyjście Zbawiciela,
Jezusa Narodzonego na sianie.
Wszyscy wtedy na roraty wcześnie wstają
i lampionami mrok oświetlają.
Gdy dzień Wigilii nadchodzi, cieszą się starzy i młodzi.
A kiedy pierwsza gwiazdka na niebie zaświeci,
do wieczerzy siadają dorośli i dzieci,
lecz zanim do jedzenia ktoś się zabierze,
to łamiąc się opłatkiem, składa życzenia szczerze.
Na stole są same postne potrawy,
zerka na nie nawet pies ciekawy!
Jeszcze do opłatka nawiążę -
kiedy zwierzę zje go o północy,
podobno mówi jak książę!
Na pasterkę wszyscy idą całą rodziną,
a gdy nocne godziny przeminą,
to od rana diabły i turonie kolędują po całym regionie.
Dzień świętego Szczepana
to czas spotkań w rodzinnym gronie.
Pan Bóg posłał Swego Syna nie z koroną i na tronie,
lecz jako malutkie dzieciątko,
urodzone tam, gdzie dom ma bydlątko.
Dlatego właśnie święta Bożego Narodzenia
to czas pomagania i nawrócenia.
Nie inaczej było także u Kozinów, 
którzy odwiedzali wtedy swoich kuzynów.
Kiedy babcia Józia krzątała się po domu, 
dzieci podjadały cukierki, nie nic mówiąc nikomu.
Wtem dziadek Zenek wszedł do domu niespodziewanie,
poślizgnął się na mokrej podłodze i wraz z choinką… 
wyhamował dopiero na ścianie!
Wszystkie lampki zapłonęły blaskiem
o wyjątkowej mocy,
tak że babci zabrakło do gaszenia kocy!
Niestrapiona była jednak dziadka mina,
bo ważne, jak się kończy, a nie jak zaczyna!
Niepisaną tradycją, która nie przemijała, było,
że to co roku babcia bombkę rozbijała…
Gdy dzieci piekły z nią świąteczne pierniki od rana,
cała kuchnia była mąką zasypana…
A kiedy tata wrócił z wyprawy nad staw,
okazało się, że po karpie musiał płynąć wpław!
To były wielkie sztuki, więc na nic
zdały się dziadkowe wędkowania nauki.
Ryby szybko wędkę „poskromiły”
i tatę do pływania na mrozie zmusiły.
Do domu wrócił w wodorostach cały
a dzieci z trudem śmiech powstrzymywały!
Jednak Wigilia odbyła się szczęśliwie
i wszyscy życzenia składali rzewliwe…
Po Pasterce nastąpiło najweselsze świętowanie,
bowiem cała rodzina zabrała się za kolędowanie.
Ktoś był diabłem, ktoś turoniem, jeszcze inny dzikiem,
tak że wszystkie dzieci witały nas krzykiem.
Tak w rytmie kolęd i pastorałek
nastało Boże Narodzenie… 
Całe rodziny szły wtedy oglądać szopkę, która była żywa.
Dla każdego z nas była to atrakcja prawdziwa!
Największe  jednak zamieszanie
wzbudziła babcia Józia niespodziewanie…
Babcia stała i patrzyła jak zaklęta,
podziwiając poruszających się ludzi i zwierzęta.
I z tego wszystkiego na śmierć zapomniała,
że do plecaka smakołyków nawkładała.
I wywołała tym niemały ambaras…
gdy za nią wszystkie zwierzęta ruszyły naraz!
Babcia biegała wokół kościoła z miną przerażoną,
aż ksiądz Staszek wyciągnął wodę święconą!
Kiedy wreszcie się zorientowała i plecak zdjęła,
gromadka zwierząt pachnącym jedzeniem się zajęła.
Z całej sytuacji ciągle śmiał się dziadek,
więc babcia dziarsko odrzekła: jutro ty
przygotujesz świąteczny obiadek!
I tak oto pełne zabawnych wpadek były nasze święta,
lecz dzięki temu przez lata każdy wnuk o nich pamięta!
Hej, kolęda… nowa kolęda!



                                                                                                        Daria 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz