Paweł Stasik,
II miejsce - gimnazjum
PRZEDMOWA
Czy
zastanawiał się ktoś kiedy, jak wyglądałby świat, gdyby dzieje jakiegoś ważnego
wydarzenia historycznego, potoczyły się inaczej (np. gdyby Czyngis-chan zmarł
przedwcześnie, lub gdyby cesarstwo zachodniorzymskie nie upadło w 476 roku). My
w tej książce zajmiemy się tym drugim zdarzeniem, upadkiem cesarstwa
zachodniego.
Przyjrzyjmy
się bliżej temu epizodowi: w IV wieku, w cesarstwie osiedlało się coraz więcej
barbarzyńców, groźnych, dzikich ludzi z Germanii, którzy z czasem coraz
bardziej pustoszyli Rzym. Kolejni cesarze ulegali wpływom germanów, którzy
tworzyli własne niepodległe państwa na terenie Rzymu.
Aż
w 476 roku, a konkretnie dnia czwartego września, Odoaker- jeden z barbarzyńskich
władców, obalił Romulusa Augustulusa, cesarza zachodniorzymskiego. Jednak… co
by się stało z całym światem, gdyby los Romulusa i cesarstwa potoczył się
inaczej?
ROZDZIAŁ 1
„OGIEŃ SPRZED WIEKÓW”
-
No i gdzie Zenon?-pytał swego sługi cesarz Romulus.
-
Nie wiem Panie -odrzekł zafrasowany służący- przekazano mi, że przybędzie.
-
Wojska tych przeklętych barbarzyńców są już blisko Rawenny- rzekł
cesarz-Ezechiusie, muszę mieć pewność, czy przybędzie, czy przybędą z nim i
wojska ze Wschodu!
-
Tak jest Panie, już biegnę do Kwintusa- zawołał sługa i odbiegł w stronę murów
miasta.
Cesarz
usiadł na tronie i ze smutkiem spojrzał w dal, za dziedziniec pałacu. Patrzył
na kościoły, spoglądał na wielką bibliotekę, na kamienice, wielkie, piękne
ulice Rawenny- ówczesnej stolicy
cesarstwa zachodniorzymskiego. Za wzgórzami było już widać dym, unoszący się od
ziemi, oraz słychać dudnienie końskich kopyt. Były to wojska barbarzyńskie.
Cesarz powstał i przez otwarte wrota swego pałacu dojrzał pierwszych wojowników
Odoakera. Uniósł brwi do góry, otworzył szeroko oczy, serce zaczęło mu bić,
jakby ktoś uderzał w nie taranem z całej siły.
-
Izaurejczyk mnie zdradził, pozwolił by wojska barbarzyńców dotarły do mojego
kraju, nie przeszkodził im- powiedział do siebie gniewny cesarz Romulus. -
Teraz, by ocalić życie, będę musiał oddać Odoakerowi całe państwo, oddać je w
ręce tych zbójów, morderców…
Gdy
to mówił, jego sługa przybył do niego, jadąc na czarnym koniu.
-
Najszlachetniejszy cesarzu!- krzyknął Ezechius, jadąc jeszcze na koniu.
- I
co ci powiedział Kwintus?- zapytał cesarz.
-
Powiedział, że są w drodze- odrzekł.- Ale gdy wracałem do Ciebie, spotkałem ich
osobiście. Pospieszyłem więc natychmiast do ciebie, Panie. Wschodnie wojska
nadciągną wkrótce, biegli wszak tuż za mną!
-
Co? Jednak tu przybędą?- zaskoczył się Romulus i wybiegł na dziedziniec, by
oczekiwać na Odoakera.
W
tym czasie barbarzyńcy byli już w mieście, nie zabijali nikogo, tylko pędzili w
stronę pałacu cesarskiego. Na ich czele, na białym koniu, w purpurowej
pelerynie, jechał Odoaker. Pod siodłem ukryty był dokument, w którym była mowa
o oddaniu Odoakerowi władzy nad całym państwem przez cesarza. Romulus nie miał
umrzeć, miał otrzymać od germańskiego dowódcy posiadłość na północy kraju, ale
nie miał prawa do sprawowania dalszej władzy w cesarstwie. Jednak gdy wraz z
kilkoma zaufanymi ludźmi dotarł do pałacu, zdziwił się i zawahał, widząc pewną
twarz cesarza, stojącego na środku dziedzińca.
-
Witaj mości cesarzu!- krzyknął Odoaker wpadając na dziedziniec. - Memento Mori,
pamiętaj, że śmierć istnieje! Jeśli nie chcesz jej doświadczyć, odstąp i nie
stawiaj oporu!
-
Odejdź!- zawołał cesarz.- Nie zachowasz tu życia!
- A
co zrobi mi twoje liche wojsko! Nie masz żadnych innych sprzymierzeńców!
-
Mówisz, że ma sprzymierzeńców?- zapytał jakiś głos zza kolumny.
W
tej samej chwili, spoza dziedzińca wybiegło kilkadziesiąt koni, na których
siedzieli żołnierze z cesarstwa wschodniorzymskiego. Na czele oddziału, jechał
sam cesarz wschodniorzymski, Zenon Izauryjczyk. I nim przerażeni germanie
zdążyli chwycić za topory lub miecze, w ciele każdego z nich już tkwiła
włócznia, bądź strzała. Tylko wódz Odoaker pozostał przy życiu, jednak spadł z
konia, podbiegł do cesarza Zenona i zawołał pełnym goryczy głosem:
-
Jak to? Zawarliśmy przymierze! W zamian za insygnia cesarza zachodniego, miałeś
zostawić nas w spokoju i nie przeszkadzać nam w podboju tego kraju.
Przysięgałem Ci!
- A
więc zwalniam cię z przysięgi- rzekł Zenon i uciął głowę barbarzyńcy.
Wtedy
do miasta wtargnęło ośmiotysięczne wojsko z cesarstwa zachodniego i oczyściło
je z wszelkiego brudu. Bitwa nie była długa, trwała najwyżej dwie godziny, a
gdy już miasto zostało oswobodzone, wyprawiono wielką ucztę, podczas której
Zenon Izauryjczyk zagwarantował Romulusowi Augustulusowi, że zawsze będzie jego
sojusznikiem i że pomoże mu w odbudowie potęgi cesarstwa zachodniego.
Przez
kolejne lata, przy pomocy cesarstwa wschodniego, nazywanego Bizancjum,
cesarstwo zachodniorzymskie, które zaczęto nazywać Cesarstwem Włoskim, odzyskało
większość swoich ziem, oraz dawną świetność. Pomimo, że cesarstwo
zachodniorzymskie przetrwało i bieg dziejów całkiem się zmienił, to do niektóre
wydarzenia historyczne miały miejsce. Do schizmy wschodniej doszło, do najazdów
arabskich również doszło, do najazdów mongolskich też i do podbojów tureckich.
Ale paru przykrych najazdów, takich jak napady wikingów, czy podbicie półwyspu
iberyjskiego przez arabów, udało się uniknąć.
Wiele
państw, które znamy nie powstało, ale niektóre, jak Francja, Niemcy, Polska,
Litwa, Słowacja i Serbia, powstały (ale często na innych terytoriach). Powstało
też kilka nowych organizmów politycznych, np. Księstwo Cyreny, Królestwo
Kananejskie, Księstwo Malagi, albo Królestwo Północy. Z powodu częstych
najazdów pogańskich plemion, zakładano małe państwa podległe bezpośrednio
papiestwu na granicach chrześcijańskich krajów. Miały one krzewić pokojowo
wiarę w Jezusa Chrystusa wśród
niewiernych.
W
Europie, oba cesarstwa bardzo szybko się rozwijały, tak, że w Europie zaczęło
brakować miejsca. Zaczęto więc organizować wyprawy w poszukiwaniu nowych lądów.
Statki włoskie, dotarły do Ameryki już w VIII wieku, do Afryki południowej w
XIV wieku, zaś Bizancjum rozpoczęło podbój Azji w VIII wieku. W ciągu
następnych stu lat odkryto wszystkie kontynenty, nawet Antarktydę. Plemiona na
nich żyjące romanizowały się, przejmowały religie i obyczaje rzymskie, przez co
stwarzały własne państwa.
Najpotężniejszym
krajem świata stało się Królestwo Jawy, powstałe na Archipelagu Malajskim,
jednak wkrótce na tamtych terenach powstało inne mocarstwo, które niemal
całkiem je podbiło…
ROZDZIAŁ 2
„W PAŁACU KRÓLA ŚWIATA”
W
sali obrad pałacu cesarzowej Andlaniki V, zebrało się już trzynastu królów,
oczekiwano jeszcze na jednego i oczywiście na cesarzową. Królowie nieco się
niecierpliwili, gdyż cesarze nigdy nie spóźniają się na obrady wojenne, bo uwłaczałoby to ich czci.
Sala
była niezbyt wielka, jak na resztę komnat w pałacu cesarskim. Miała kilka
metrów wysokości, szerokość równą odległości trzydziestu metrów, długa zaś była
na jakieś sześćdziesiąt metrów. Z sufitu zwisał wielki, srebrny żyrandol z
dokładnie stoma świeczkami, po ścianach rozłożone były jeszcze (dla lepszego
oświetlenia) małe woskowe świeczuszki, żarzące się jasnym, żółtym jak siarka
światłem. W centralnym miejscu sali mieścił się wielki stół, przy którym
obradowano podczas zebrań wojennych. Na środku stołu była wielka mapa
południowo-zachodnich części Azji, na których granice swe miało Cesarstwo
Welonu. Stół miał kształt dokładnie równobocznego piętnastokątu i choć może się
to wydawać dziwne, to jednak tak było. Przy owym stole zasiadało czternastu
królów i cesarz, od około stu siedemdziesięciu lat.
Zrobiono
go z dębowego drewna, w dzień, gdy Cesarstwem Welonu zaczęła rządzić nowa
dynastia. Wtedy to Cesarz Jan IV Wielki (nazywany królem świata) uporządkował
swoje państwo, ustanowił podatki, ale przede wszystkim nadał prawa
obcokrajowcom i ludności podporządkowanych krajów. Ponadto kraj podzielił na
stany nazywane królestwami, którymi rządzili królowie. Ustanowił też, że odtąd
co dwa lata w stolicy kraju będą odbywać się obrady władz państwa; czyli
cesarza i czternastu królów.
Jeśli
chodzi o sam Welon, to nie zawsze był ogromnym państwem, zajmującym tereny
niemal całego Archipelagu Malajskiego. Na początku swego istnienia, czyli w VI
wieku, był małym księstwem na południu wyspy Borneo, zajmującym tereny wokół
jednego większego miasta – Kwazaru. Gdy Królestwo Jawy rozpoczęło podbój wysp
południowo-wschodniej Azji, inne małe księstwa, które mieściły się na tych
wyspach, zaczęły łączyć się w większe, by mogły stawić opór nieprzyjacielowi.
Wtedy na wyspie Borneo, powstały cztery większe państwa: Wolling, Wielkie
Księstwo Borneo, Jokung i Księstwo Kwazaru (taką wówczas Welon nosił nazwę).
Podczas gdy w VIII wieku cały świat ulegał romanizacji i chrystianizacji, Jawa
niezwykle powiększyła swe tereny, kolejne państwa na archipelagu zaczęły się
łączyć. W pewnym momencie potęga Jawy lekko osłabła, Kwazar wykorzystał tę
szansę i podbił wtedy całą wyspę Borneo, po czym wyruszył na Jawę.
Już
pod koniec XI wieku, Kwazar zajmował tereny wysp Borneo, Celebes, Timor, część
Sumatry, Nowej Gwinei, Jawy, cały Półwysep Indochiński, a nawet północne
obszary Australii. Około 1100 roku, królowa Tolgima III przyjęła tytuł cesarza,
a państwu nadała nazwę Cesarstwo WELON, co w języku Kwazarów oznaczało „MOC”.
Państwa podbite przez Welon, były często pustoszone, a ich mieszkańcy gnębieni
i zabijani. Welon stał się symbolem zła.
W
tym roku, w 1248 po Chrystusie, miały się odbyć kolejne obrady w Wigrilnie – ówczesnej stolicy Welonu, jednak
istniała w tym państwie zasada, że bez cesarza obrad się nie zaczyna.
-
Gdzież oni są- rzekł wreszcie król wyspy Celebes.
-
Zobaczysz czcigodny, niedługo przyjdą- uspokajał go król Sumatry.
-
Nie przyjdą!- gniewał się król Celebes.
-
Ma rację- wtrącił się król Lassuru. -Gdy w cesarstwie mamy kryzys, cesarzowa
zawsze się gdzieś kryje.
-
Proszę, byś nie wtrącał się nam do rozmowy, czcigodny władco Lassurów- zwrócił
się doń król Sumatry.
-
Cisza! Nie słyszę własnych myśli- krzyknął najstarszy ze zgromadzonych, władca
Australii- Cesarzowa nadchodzi!
-
Zaiste.
-
Mówisz prawdę Leopoldzie!
I
faktycznie, cesarzowa wchodziła właśnie jednymi z czterech drzwi. Była to
młoda, piękna pani, ubrana w czerwoną szatę ze złotym płaszczem. Minę miała
zatrwożoną, smutną, wyglądała jakby widziała rzeź jakiegoś miasta.
-
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus- rzekła podchodząc do stołu.
-
Na wieki wieków- odrzekł najstarszy ze zgromadzonych.
-
Amen!- zawołali chórem wszyscy i usiedli.
Chwilę
milczenia przerwał król Sumatry:
-
Gdzie jest król Nassidy?
-
Nie powinieneś w taki sposób pytać czegokolwiek cesarzowej- rzekł Lidias, król
Australii.- Nie mów niczego do naszej Pani w takim tonie!
-
Spokojnie Lidiasie- powiedziała cesarzowa.- Odpowiem na pytanie.
Król
Australijski usiadł, zaś cesarzowa powstała i dostojnym krokiem okrążyła stół.
-
Widzę- zaczęła- że nie dotarła do was, czcigodni królowie, wiadomość o śmierci
Welora, króla Nassidy.
Poruszenie
wybuchło wśród władców, niektórzy uśmiechali się jednak w duchu. Cesarzowa
jednak widząc ich radość rzekła:
-
Widzę po waszych twarzach, że chcielibyście przejąć królestwo zmarłego w
pojedynku. Wiecie, że istnieje tradycja, że dwóch królów może stoczyć pojedynek
o prowincję zmarłego członka rady królów. Ale zasmucę was, moi drodzy. Już
wybrałam następczynię dla Welora.
-
Zaraz, powiedziałaś Pani… NASTĘPCZYNIĘ?- zatrwożył się król Sumatry.
W
tej chwili na salę wstąpiła kobieta, właściwie dziewczyna. Ubrana w srebrzysty
strój- w całości uczyniony z rzadkich stopów metali, bardzo wytrzymałych. Na
głowie miała czapkę, taką jaką nosi kapitan jakiegoś okrętu. Na piersi miała
liczne odznaki, ale jedna szczególna: była to czarna odznaka, z wizerunkiem
złotego feniksa na środku. Odznaka ta świadczyła o tym, że dziewczyna została
już koronowana na królową Nassiddy. To zdenerwowało wszystkich zebranych. Gdy
jednak zbliżyła się do nich, gniew oblał ich twarze jeszcze wyraźniej. Patrząc
bowiem na jej twarz, z łatwością można było ocenić, że dziewczyna ma co
najwyżej osiemnaście lat. Była bardzo piękna, a także dość wysoka. Ale nie
zadowalała królów.
-
Cóżeś ty uczyniła najjaśniejsza Pani- spytał się w niewyobrażalnym
niedowierzaniu król Sumatry- toż to przecież jeszcze dziecko!
-
Ty śmiesz mi się sprzeciwiać?-
zdenerwowała się cesarzowa.
-
Nie Pani, ale nie dość że to kobieta, to…. Ile ona ma lat?
-
Wasela ma siedemnaście lat, mości królu- rzekła jak gdyby nigdy nic cesarzowa.
Teraz
król Sumatry usiadł, złapał się za głowę i próbował przemyśleć to, co się
właśnie wydarzyło.
-
Nie martw się- rzekła uspokajająco cesarzowa Andlanika V. – Jest doświadczona w
boju i w dowodzeniu. Mając piętnaście lat wstąpiła do wojska, a w wieku
szesnastu lat mianowałam ją admirałem. Od dziś jest królową Nassidy. Nie dziwcie
się temu, bo ta dziewczyna ma niezwykły talent i o głowę przewyższa niektórych
z was w rządzeniu państwem i dowodzeniu wojskiem- tutaj spojrzała na króla
Sumatry.
Po
naradach król podszedł do młodej królowej.
-
Ty, uważaj sobie…- rzekł podchodząc do niej.- To, że jesteś kobietą nie
usprawiedliwia cię!
-
Czy ja coś zrobiłam?-spytała.
-
Na pewno podstępem zostałaś królową, to niemożliwe, by kobieta w tak młodym
wieku była władcą całej prowincji bez oszustwa.
-
Nie podejrzewaj mnie i nie oskarżaj, jeśliś nie pewien swych przekonań!
-
Nie!- wrzasnął i złapał ją mocno za rękę.- Ty na pewno zwiodłaś naszą
cesarzową. Będę miał na ciebie oko. Wiem kto ty jesteś Waselo! Słyszałem
pogłoski o tobie! Jesteś niemiłosierna dla swoich wojsk, zabijasz ich za przewinienia,
nawet najmniejsze!
-
O, nie gniewaj się Timusie Sumatrzańczyku- rzekła i wyrwała rękę spod jego
uścisku- już niedługo nie będziesz musiał się martwić o to czy oszukiwałam, czy
nie!
To
rzekłszy odeszła dumnym krokiem, zostawiając osłupiałego króla Sumatry za sobą.
Tego
samego dnia, w innym miejscu archipelagu również toczyły się obrady wojenne. W
państwie Dolina Jassu, które było lennem Welonu, buntownicy, którzy nie
zgadzali się z tym, że są cały czas gnębieni przez swych zwierzchników. Gdy
dowiedzieli się o koronacji Waseli na królową Nassidy, prowincji Welonu która
graniczyła z Doliną Jassu, zwołali obrady w puszczy nad rzeką Sepik (którą
mieszkańcy nazywali Jass). Znali oni Waselę, była dowódczynią wojsk, które dwa
lata wcześniej krwawo stłumiły bunt powstały w Nassidzie i w Dolinie Jassu. Na
zebraniu nad rzeką, ustalili że nie wzniecą nowego buntu, ani nie przeprowadzą
zamachu. Za to wyślą statek do cesarstwa bizantyjskiego, z wiadomością o
narastającym ucisku od strony welończyków dla ludności podległych im krajów.
ROZDZIAŁ 3
„MŁODY POTWÓR”
Port
Gonzala na południowym - wschodzie wyspy Nowa Gwinea, czyli na południu
królestwa Nassidy, o porze brzasku zaczynał tętnić życiem. W północnej części
portu, kupcy i rzemieślnicy sprzedawali na wielkim targu zagraniczne mięsa,
ryby morskie, przyprawy z dalekich krajów, rośliny i owoce z ameryki, ubrania i
tkaniny z Europy i Azji i wiele innych rzeczy. Po morzu, niedaleko przystani
pływało wiele statków i łodzi. W porcie przycumowanych było parę statków welońskich,
niektóre były przeznaczone do połowu ryb, inne do dalekich podróży, ale cztery
wielkie, o białych żaglach z czarnymi konturami w kształcie feniksa na każdym
oraz o flagach czerwonej barwy należały do floty Nassidy.
Wkrótce
nadpłynął wielki czteromasztowiec o miedzianych burtach. Kadłub był ozdobiony
licznymi malowidłami, tak jak rufa, na której widniał również wizerunek złotej
korony. Oznaczało to, że ów statek należał do króla. Dawniej pod koroną był
napis „Welor Nandejczyk”- był to były król Nassidy, ale teraz napis głosił
„Wasela Indochińska”. Gdy statek dobił do przystani, lekkie poruszenie wybuchło
wśród ludzi obecnych na targu. Niektórzy nawet wyszli z portu jak gdyby groziła
im śmierć. Wtem do portu, z gromadą rycerzy ubranych w biało-czarne zbroje,
weszła królowa Wasela. Swoimi pięknymi oczami, spoglądała przed siebie w taki
sposób, jakby widziała najgorszego wroga, jakby chciała rzucić przed siebie
mieczem, albo nawet samemu rzucić się przed siebie z furią w oczach. Idąc tak,
spotkała kapitana królewskiego okrętu. Zmieniła
wówczas wyraz twarzy i zaczęła wyglądać jak zwykła dziewczyna w jej
wieku.
-
Witaj królowo- rzekł kapitan kłaniając się i mając w oczach wyraz zdziwienia.
-
Witaj Molaku- odpowiedziała.
-
Wybacz Pani, że ośmielę się spytać- powiedział.- Czy nie jest królowa za
młoda?…
-
Jak śmiesz tak mówić?- zakrzyknęła.
-
Wybacz Królowo.
-
Masz się nauczyć posłuszeństwa!- postąpiła krok na przód.- Jeśli sądzisz żem za
młoda do dowodzenia, to może nie powinieneś tu teraz stać przede mną!
Pochwyciła
swój miecz i jednym szybkim cięciem zdjęła z głowy kapitana czapkę i ucięła mu
parę włosów.
-
Więc?- spytała.
-
Więc proszę Waszą Wysokość na statek- rzekł wystraszony niezmiernie Molak.
Wasela
szła podekscytowana w stronę statku, ale nie okazywała tego na zewnątrz. Miała
twarz jak metal, nie wyrażała żadnego uczucia. Gdy wchodzili po drabinie na
wysoką burtę okrętu, Wasela rzekła:
-
Ten statek będzie nosił nazwę „Ogień Welonu”, bo ja pływając na nim, będę siać
ogień zniszczenia we wszystkich krajach, które się nam sprzeciwią.
W
tej chwili kapitan o mało nie spadł z drabiny. Po chwili weszli na górę. Gdy
stanęli na gretingu, królowa o mało nie uśmiechnęła się, widząc piękny, wielki
statek. Chciała przemówić przez nią dawna, pełna radości i życia dziewczyna,
ale opanowała się i z kamienną twarzą weszła na mostek.
Okręt
był jednym z największych statków tamtej części świata, pływał po wodzie już od
pięćdziesięciu sześciu lat, a pierwszym królem który zasiadał na małym tronie,
umieszczonym z tyłu mostka był Walog z Europy, który był też wcześniej królem
niepodległego królestwa Serbskiego, nad Bałtykiem. Najwyższy maszt miał
trzydzieści osiem metrów, a cały statek był tak wielki, że ledwo mieścił się w
porcie. Miał dokładnie po pięćdziesiąt dwie armaty z każdej strony, oraz osiem
dodatkowych armat, które nazywano boretami. Boret był wielki, miał około trzech
i pół metra długości, a kulę potrafił wystrzelić na odległość nawet sześciu
kilometrów, z siłą zdolną przeciąć na wylot betonowy mór o grubości piętnastu
metrów. Za to najważniejszą rzeczą, która odróżniała statki welońskie od
innych, było to, że potrafiły latać.
Wymyślił
to cesarz August II, w roku 1180. Ogromne wnętrza statku wypełniano helem,
wodorem i innymi lekkimi gazami, choć początkowo było to po prostu gorące
powietrze. Gazów było w środku tak wiele, że potrafiły unieść
kilkudziesięciumetrowy statek na wysokość sześciu kilometrów. Wewnątrz statku,
oprócz gazu, były też pomieszczenia dla załogi, oraz ładownia. Żeby statek mógł
spokojnie przelecieć nad innymi okrętami, na spodzie statku również znajdowały
się cztery armaty, oraz jeden boret.
Wasela
nie mogła się napatrzyć. W całym swoim życiu nie widziała tak pięknych,
starannych zdobień. Gdy weszła na mostek rozpoczęła przemowę.
-
Moi drodzy poddani!- wykrzyknęła i przerwała, spoglądając na około
pięćdziesięcioosobową załogę.
-
Moi najmilsi- zaczęła znowu.- Naszym zadaniem, nie jest tylko wojowanie za
Welon i bronienie jego granic. Mamy też przenosić wiadomości dla cesarzowej. Od
dziś ja jestem waszą królową! I od dziś ja wydaję wam rozkazy! Kto będzie ich
słuchał, tego spotka awans i nagroda. Zaś ten kto nie będzie mi posłuszny…
cóż… Jego dusza u Boga.
Po
tym Wasela zeszła do swojej kajuty i po wydaniu rozkazów i wyznaczenia kursu,
zasiadła na krześle. Przed nią stał mały stolik z mapą królestwa Nassidy i
Doliny Jassu. Przypatrzyła się chwilę i wstała. Podeszła do kapitana okrętu,
gdy wypływali z portu i rzekła:
-
Stolica Nassidy jest po drugiej stronie wyspy- powiedziała takim tonem jakby się
na coś skarżyła.
-
Tak jest królowo- odpowiedział.
-
Aby tam dotrzeć, trzeba będzie przepłynąć obok Doliny Jassu.
-
Czy to jakiś problem?
-
Czy to problem? Wielki! Mieszkańcy tego głupiego państewka, choć są nam
podlegli, cały czas skaczą do nas jak pies do złodzieja. Jestem pewna, że
planują zamach na mnie!
-
Czy królowa nie przesadza?- powiedział kapitan i szybko zakrył sobie dłonią
usta.
-
Coś ty powiedział?
-
Ja… tylko… królowa wybaczy…
-
Nie martw się, nabyłam humoru gdy zobaczyłam ten statek, niczego ci nie zrobię.
Chciej tylko dać mi rycerzy Kwazarskich do ochrony.
Rycerze
kwazarscy, czyli bezpośrednio podlegający cesarzowej, byli szkoleni na
najlepszych wojowników w całym państwie. Jeden taki rycerz, często potrafił
wygubić całe wojsko wrogiego państwa, nie mając ani jednej ryski na zbroi.
-
Dobrze Pani, wyślę wiadomość do cesarzowej, za tydzień będziesz miała
pięcioosobową drużynę.
-
Nie! Chcę mieć ich dzisiaj!
-
D…dobrze- rzekł przerażony kapitan.- A więc zaraz zawołam listonosza, wypłynie szalupą
do portu i wyruszy w stronę Wigrilnu.
Wasela
uspokoiła się i weszła z powrotem do kajuty.
Mijały
godziny, aż około południa, statek królowej Waseli znajdował się już obok
wyspy, którą my zwiemy Nową Brytanią, a Welończycy i Kwazarowie Satraksą. Satraksę
widzieli po prawej stronie, a w oddali z prawej strony, widać było brzegi Nowej
Gwinei, należące do Doliny Jassu. Wiał ciepły wiatr z północnego wschodu, a na
niebie nie było ani jednej chmurki. Nagle dało się słyszeć wołanie starszego
mężczyzny stojącego na bocianim gnieździe:
-
Statek na horyzoncie!- krzyczał.
Wszyscy
zerwali się z miejsc i spojrzeli za lewą
burtę. Kapitan spoglądał przez lunetę o czarno-żółtej barwie. Po chwili
ze swojej kajuty wyszła Wasela, podeszła do kapitana i spojrzała na niego
pytająco.
-
Co to za okręt?- spytała wyrywając lunetę z ręki kapitana. Gdy spostrzegła
statek pomalowany w brązowo-żółte paski mający dwa wysokie maszty na których
zawieszone były flagi z kształtem charakterystycznym dla rzeki Sepik,
zrozumiała że jest to statek należący do Doliny Jassu.
-
Czy jakiś statek jassańczyków otrzymał pozwolenie na wypłynięcie z portu?-
zdziwiła się królowa.
-
Jeśli ty królowo nie wydawałaś pozwolenia- rzekł lekko kłaniając się kapitan-
to żaden okręt nie powinien od nich z portu wypływać. Dolina Jassu to twoje
lenno.
-
Za nimi.- powiedziała uśmiechając się Wasela.
Załoga
statku jassańczyków również zauważyła okręt królewski Nassidy. Gdy ten zaczął
skręcać w ich stronę, ludzie którzy przebywali na dwumasztowcu zaczęli krzyczeć
ze strachu.
-
Nie lękajcie się, płyńcie szybciej- krzyknął Rongwier, przywódca buntowników z
Doliny Jassu.
-
Rongwierze! Oni gdy się dowiedzą że wypłynęliśmy z portu bez zgody królowej i
na dodatek płyniemy z listem, mówiącym o potwornościach ze strony Welonu, do
Bizancjum… Zabiją nas!- krzyknął ktoś.- Nie uciekniemy przed nimi, mogliśmy wypłynąć w nocy, nikt by nas nie
zauważył!
-
Ale już się stało, więc teraz skupmy się na tym, żebyśmy uciekli przed nimi-
rzekł Rongwier.
Pościg
się rozpoczął. Minęło dwadzieścia minut, gdy statek Doliny Jassu znalazł się w
zasięgu zwykłych dział okrętu królewskiego. Wasela zeszła pod pokład, widząc
zaś szykujących się do ostrzału wroga i do abordażu majtków, ostrzegła ich pod
karą śmierci żeby nic nie robili. Po czym wyszła na greting i podeszła do
jednego z ludzi stojącego obok wielkiego boretu.
-
Wystrzelcie jeden pocisk z tej ogromnej armaty w stronę tego okrętu-
powiedziała.
-
Tak jest pani- odrzekł człowiek i wycelował działo w stronę statku.
-
Zważ tylko, żebyś trafił rufę tego statku tak, żeby go zatrzymać, a nie
wysadzić.
Ów
człowiek wykonał polecenie. Zapalił lont… i w stronę jassańskiego okrętu
poleciał pocisk o średnicy pół metra, wykonany ze stopów żelaza, węgla i
platyny. Przeszybował nad wodą niczym strzała i przeciął statek na wylot.
Ogromny blask rozświetlił wody wokół statku, który wydawał się zmienić na
moment w kulę ognia. Strach ogarnął samego kapitana, który stał obok Waseli.
-
Królowo…- rzekł i spojrzał na śmiejącą się młodą, piękną dziewczynę.
Rozdział 4
„Nowy
Cesarz”
Ta
część załogi jassańskiego statku, która przeżyła, stała teraz przed Waselą ze
spuszczonymi w dół głowami. Statek królewski został zacumowany na wybrzeżu,
niedaleko granicy królestwa Nassidy z Doliną Jassu. Królowa wyciągnęła z pochwy
swoją szablę i po pooglądaniu jej przez chwilę, oparła się o nią i spojrzała na
przerażonych ludzi.
Jej
twarz wyglądała jak twarz kata, jej oczy roniły łzy, ale nie wyglądała na
zasmuconą losem jassańczyków. Tak naprawdę była ona przerażona sama sobą. Zdała
sobie sprawę, że jest tyranką.
-
Witajcie- rzekła przyjaznym głosem ocierając łzy z oczu.
Nic
nie odpowiadali.
-
Mówcie!- krzyknęła.- Co chcieliście uczynić? Czemu wypłynęliście z portu bez
pozwolenia?
-
Bo… królowo…- zaczęła mówić kobieta, żona Rongwiera, który zmarł.- My
chcieliśmy tylko pomóc naszym ludziom…
-
Myślisz że im pomogłaś, sprowadziłaś na nich zagładę! Każę zabić wszystkich
mieszkańców Doliny Jassu!
Teraz
cała załoga okrętu królewskiego, łącznie z kapitanem otwarła szeroko oczy, a
niektórzy jassańczycy zemdleli ze strachu.
-
Królowo! Co ty chcesz uczynić?- spytał król, który zdawał się nie wierzyć w to,
co się działo.
-
Dlaczego wypłynęliście z portu bez mojej zgody?!- krzyczała dalej Wasela nie
zważając na słowa kapitana.
-
Chcieliśmy przekazać wiadomość o twoich rządach Cesarstwu Bizantyjskiemu- rzekł
ktoś w końcu.- Nie zasługujesz na tytuł królowej Nassidy ani Wasala Doliny
Jassu Waselo! Ty jesteś potworem, który ciemięży poddany lud, a także swoich
ludzi!
Wtedy
Wasela wybuchła gniewem, sama mieczem ścięła głowę człowiekowi który to mówił i
kazała zabić też całą załogę statku z Doliny Jassu.
Tydzień
później Waselę, która w tym czasie dokonywała istnego mordu w miastach Doliny
Jassu, doszła wiadomość o ciężkiej chorobie cesarzowej i o zwołanym
nadzwyczajnym sejmie w Kwazarze, największym mieście Cesarstwa Welonu. Za kilka
dni, dotarła do miasta na Borneo. Gdy przechodziła przez dziedziniec , spotkała
króla Sumatry. On zaś spojrzał na nią jak najgorszy wróg. Zmrużył oczy i
gniewnie do niej podszedł.
-
Ty!- krzyknął.- Jak śmiesz się pokazywać w tym mieście, w którym przebywa
cesarzowa! Módl się, żeby cię nie zobaczyła! Jest na ciebie niezmiernie
zdenerwowana…
-
To ty się módl mości panie- przerwała Wasela następując na niego.- Abyś mi już
nigdy nie zachodził za skórę!
Po
tych słowach odeszła od niego i wstąpiła do pałacu. Owy pałac, był inny niż ten
w Wigrilnie. Był o wiele większy. Miał większy dziedziniec i przede wszystkim
większą salę obrad. Powstał on wcześniej, wtedy gdy jeszcze Kwazar był stolicą
całego państwa.
Na
tym sejmie, który miał się zaraz odbyć zgromadzili się nie tylko królowie, ale
i setki posłów, przedstawicieli wojska, senatorów z innych państw i wiele
innych osób. Na wielkim tronie, na końcu Sali siedziała, a właściwie leżała (z
lekarzem u boku) cesarzowa. W całej sali nie było żadnych miejsc siedzących,
obradowano bowiem na stojąco. Gdy na salę weszła Wasela, wszystkie oczy
zwróciły się na nią, ludzie ucichli a nawet umierająca cesarzowa Andlanika V
wyprostowała się i wytężyła wzrok.
-
Witam wszystkich zgromadzonych.- rzekła królowa Nassidy.
Królowa
podeszła pod sam tron cesarzowej i ukłoniła się do ziemi. Cesarzowa dała znak,
by rozpoczęto obrady. Wszyscy więc spojrzeli na Andlanikę i umilkli całkowicie.
-
Wpierw, nim rozpoczniemy omawiać sprawy związane z moją zbliżającą się
śmiercią, chciałam podziękować wszystkim za przybycie, w szczególności księciu
Markowi XVIII, który jest władcą księstwa Corsis, państwa które graniczy z
naszym Welonem, królowi Zachodniej Australii - Westranowi II, który mimo żałoby
po śmierci żony, zgodził się tutaj przybyć. Dziękuję i Laurowi III Jawajskiemu
- księciu Hajnanu, królowi Jawy - Tormedowi V, królowi Sanosu - Fryderykowi i
Chanowi Chin - La-Junowi VIII Mądremu. Niestety Rongwier, lenny książę Doliny
Jassu, nie mógł przybyć, gdyż zginął przed dwoma tygodniami z ręki naszej
królowej Nassidy…
W
tym momencie królowa Wasela, lekko się zmieszała, a gdy król Sumatry spojrzał
na nią szyderczo o mało się nie rozpłakała. Cesarzowa tym czasem kontynuowała:
-
Teraz o ważniejszych sprawach… Lekarze mówią, że za kilka dni oddam ducha i
połączę się z moimi przodkami…- tutaj zakaszlała, obróciła głowę na bok i znów
zakaszlała kilka razy, po czym wyprostowała się, wzięła głęboki wdech i
kontynuowała.- Dlatego więc, zgromadziłam was, by ustanowić mojego zastępcę,
uhonorować tych najwybitniejszych dowódców i ukarać tych, którzy popełniali
błędy… - teraz znowu kaszlnęła, po czym otwarła szeroko oczy i z wielce poważną
twarzą wykrzyknęła:
-
Nowym cesarzem… Władcą Cesarstwa Welonu, cesarzem Kwazarskim, Królem
Borneańskim, panem Welończyków i Kwazarów, etc. ustanawiam…- zebrani wstrzymali
oddech, król Sumatry zaś z niepewnością spojrzał na cesarzową, zaraz zerknął na
Waselę, znowu na cesarzową, na Waselę, po czym tak się przeraził, że znów
musiał zrobić wdech. Cesarzowa zaś wezbrała w płuca tyle powietrza ile mogła i
wykrzyknęła imię nowego władcy Welonu.
-
WASELA INDOCHIŃSKA!
Teraz
wielkie poruszenie wybuchło wśród zgromadzonych. Król Sumatry zaś podskoczył do
góry, chwycił się za głowę, spojrzał na Waselę, która z uśmiechem, jakiego w
życiu na ustach nie miała, podnosiła obie ręce w górę, czując się jakby była
wniebowzięta.
-
Podejdź, Waselo- rzekła Andlanika.- Przekażę ci moje państwo. Zgodnie z prawem
, zgodnie z naszą konstytucją, przekładając moimi dłońmi koronę z mojej głowy
na twoją, przekażę ci natychmiast władzę.
Przy
wielu krzykach i hałasach, królowa Nassidy podeszła do cesarzowej, uklękła
przed nią i zaczęła coś mówić. Była to przysięga, którą mówił każdy cesarz przy
koronacji. Brzmiała tak:
„Ja, sługa uniżony Welonu i Kwazaru,
Przysięgam na moją koronę i na moją władzę cesarską daną mi przez Boga
Wszechmogącego, że nigdy Jego Najświętszego Imienia się nie wyprę, że zawsze
będę bronić wiary świętego, katolickiego Kościoła i że nigdy majątków
arcybiskupich przejmować nie będę. Przysięgam na głowę moją, że nie będę
dręczyć, ni obciążać, mieszkańców Cesarstwa Kwazarskiego, pochodzących z dawien
dawna, z dziada pradziada od niegdysiejszych pełnokrwistych obywateli Państwa
Kwazarskiego. I na moje życie, jako nowy władca Welonu, przysięgam że państwem
panować będę uczciwie, bez pomocy złoczyńców i morderców i że nigdy mąk żadnych
ludziom nie zadam. Wszystkich tych przysięg dochowam, tak mi dopomóż Bóg Wszechmocny,
Święta Męka Jego i Święty krzyż!”
Po
czym powstała, a cesarzowa Andlanika V, którą nazwano później „głupią”,
nałożyła jej koronę cesarską na głowę. Zaś wszyscy zgromadzeni, upadli przed
nią na twarze i wykrzyknęli:
„Bądź wywyższona, Wielka Pani naszego Cesarstwa”
A ona im
odpowiedziała:
„To dzięki Bogu i jego miłości stałam się wam Cesarzową!”
Po
tych wydarzeniach, cesarzowa Andlanika jeszcze nagrodziła tych, których miała
nagrodzić i ukarała tych, których miała ukarać.
Gdy
minęły obrady sejmu, Cesarzowa Wasela podeszła do króla Sumatry. Ten spotkał ją
na dziedzińcu, tak jak przed sejmem. Gdy spojrzała na niego, on niezwykle
wystraszony, zaczął się cofać i mówić, machając jej przed nosem palcem.
- O
ty mnie nie owładniesz szatanie!- krzyknął.- Jak to możliwe, byś w takim wieku, w jednym roku
została koronowana na królową Nassidy i potem na cesarzową całego państwa!
Oszuście!
-
Mówiłam ci, że nie będziesz się martwił już o to, czy oszukiwałam, czy nie!-
krzyknęła i postąpiła krok na przód.- Zaraz na własnej skórze poczujesz mój
gniew! Dawniej niczego Ci nie robiłam, bo bałam się cesarzowej, ale teraz ja
nią jestem, więc nic mi już nie przeszkodzi, by cię ukarać!
- O
nie! Błagam Cię Pani, poprawię się! Będę lepszym królem!
-
Ha! Królem? Od dziś nie jesteś już królem Sumatry!
On
zdziwił się tak bardzo, że gdy Wasela odchodziła od niego, postąpił za nią i
rzekł:
-
To tylko tyle? Sądziłem że mnie zabijesz! To cała kara? Dzięki Ci Pani!
-
Cała kara? Nie! Twoja kara, dopiero się zaczyna!
Mówiła
prawdę. Następnego dnia wydała dekret, o odebraniu całego ziemskiego majątku
byłego króla Sumatry, a po dwóch dniach odebrała mu i stały majątek. Trzeciego
dnia, kazała go ściąć na dziedzińcu pałacu Cesarskiego w Wigrilnie.
Rozdział 5
„Wojna”
Był
dwunasty kwietnia według kalendarza na południowej półkuli, 1248 rok po
Narodzinach Jezusa Chrystusa, gdy Wasela pochodząca z Indochin, została wybrana
na cesarzową Welonu, przez swoją poprzedniczkę Andlanikę V Głupią. Nazwano ją
tak, z tego powodu, że naznaczyła na swą następczynię właśnie Waselę
Indochińską, która okazała się największą władczynią Welonu, ale i największą
tyranką w dziejach świata.
Jej
pierwszym ważniejszym dekretem, było ścięcie Króla Sumatry, którego po śmierci
nazwano Juliuszem Smutnym. Na nowego króla Sumatry wyznaczyła Saleza II
Sumatrzańskiego. Dwadzieścia dni po
koronacji, wydała drugi ważny dekret, zajęła majątki wszystkich biskupów
borneańskich i dzięki niezwykłemu bogactwu zyskanemu w ten sposób, powiększyła
armię o trzysta tysięcy żołnierzy. Jej trzecim dekretem, który wydała po
śmierci Andlaniki V było to, że Księstwo Doliny Jassu (które było lennem
Welonu), włączyła do Cesarstwa całkowicie i rozpoczęła masowe mordowanie
dawnych buntowników z Doliny Jassu. Jednakże włączenie Jassu do Welonu nie nastąpiło
zbyt szybko. Po wydaniu dekretu, stał się wprawdzie jego częścią, ale przez
następne kilka miesięcy bunty jassańczyków uniemożliwiały całkowite
podporządkowanie tego kraju przez Welon.
Pierwszy bunt nie był zbyt wielki, buntownicy chcieli tylko przekonać
Waselę do oddania im autonomii, ale ona ukarała ich za to wielkimi torturami.
Wśród buntowników byli też rodowici welończycy, którzy też nie zgadzali się z
dyktaturą cesarzowej. Gdy ci ludzie zginęli, w Dolinie rozpoczął się okres
trwający około pół roku, podczas którego odbyło się około pięćdziesięciu
protestów i buntów. Włączeniem Doliny Jassu do Cesarstwa, zaskoczyło i
zagniewało wielu sąsiadów Welonu. Państwa takie jak Corsis, Jawa albo Filipiny,
które już od kilkudziesięciu lat były okupowane przez Cesarstwo Welonu,
zbuntowały się i rozpoczęły coraz częstsze ataki na ogromne państwo na
Archipelagu Malajskim. Rozpoczęła się wojna!
Najpierw,
zaatakowała Jawa, która została pozbawiona przez Welon ogromnych terytoriów na
południowym - wschodzie Azji. Państwo to zniszczyło dwie wielkie twierdze na
wyspie Celebes, potem sprzymierzyło się jeszcze z Królestwem Zachodniej
Australii i napadło na australijskie
posiadłości Welonu. Następnym „mścicielem”, stało się księstwo Corsis. Książę
wyruszył swą flotą w kierunku Nowej Gwinei, a gdy dotarł do wybrzeży tej
ogromnej wyspy, spotkał się ze statkami Welonu. Początkowo bitwa morska, była
wygrywana przez Corsis, ale gdy na miejsce przybyła flota latających statków,
która przyleciała z królestwa Nassidy, zwycięstwo przechyliło się na stronę
Welonu. Była to pierwsza zwycięska bitwa Cesarstwa, w Wielkiej Wojnie
Wschodniej.
Przeciwko
Welonowi podniosły się także (na podobieństwo Doliny Jassu) inne podległe
państwa, między innymi Nassida, zamieszkała przez papuasów, Syjam, Królestwo
Wschodnio-Australijskie, będące lennem Welonu, i wiele innych krain. Od tej
chwili, państwo Waseli musiało toczyć dwie wojny. Jedna - Wielka Wschodnia,
odrywała ziemie od Welonu, od zewnątrz, a druga – Wojna Domowa, rozrywała go od
wewnątrz, kawałek po kawałku. Po około ośmiomiesięcznych walkach i bitwach,
Wasela władała już tylko wyspą Borneo i paroma wysepkami wokół niej. Od momentu
utraty przez Welon Kwazaru, Cesarzowa sama brała udział w bitwach, na swym
okręcie; „Ogień Welonu”.
Gdy
nastąpił piąty listopada, roku 1249 Odbyła się wielka bitwa w Dolinie Jassu.
Podczas gdy przed bitwą, na wysokich wzgórzach, na północy państwa, w twierdzy
Lairdu, (co znaczy „zwycięstwo” w języku jassańczyków) do walki szykowały się
oddziały tubylców, na morzu, niedaleko od tego miejsca szykowały się do odlotu
okręty Waseli. Przed atakiem na Lairdu, cesarzowa wypowiedziała pamiętne słowa-
„Jeśli nie wygramy, to ludzie zapamiętają mnie jako potwora, jeśli wygramy,
wojna będzie toczyć się dalej… Tak, czy siak, źle”.
Gdy
pierwsze okręty zaczęły ostrzeliwać
boretami twierdzę, jassańczycy byli już w trakcie zaciętej bitwy z Karomnitami,
czyli najemnikami wysłanymi tam przez Welon, pochodzącymi z południa Chin.
Niektóre okręty osiadały na brzegu góry, załoga mogła to robić bez obawy, że
statek może się przedziurawić, bo okręty miały miedziane, lub brązowe burty i
dna. Z wielkich latających potworów, poczęli wychodzić żołnierze, ubrani w
białe zbroje z wielkimi, dwuręcznymi mieczami w rękach, nazywanymi fomrechami, tj.
„mieczami na smoki”.
Dolina
Jassu przegrywała, ogromne kule wystrzeliwane z boretów kruszyły mury twierdzy
i zabijały kilkadziesiąt ludzi naraz. Niektóre okręty lecące po niebie czasem
zestrzeliwano z armat na lądzie, a te spadały w dół, a wodór który się w nich
znajdował momentalnie się zapalał i eksplodował. W mieście, za twierdzą trwała
bitwa między rycerzami welońskimi, a jassańskimi. Kamienice były poburzone, w
gruzach po dawnych pałacach szlachciców stały armaty, którymi strzelali do
siebie nawzajem stojący naprzeciw siebie
wojownicy z obu państw. W krótce pod zburzoną już twierdzą wylądował
„Ogień Welonu”. Szybciej niż można byłoby przypuszczać, ze statku wyszła
załoga, a na ich czele szła piękna, młoda dziewczyna o jasnych włosach,
rozpuszczonych na ramiona, z kapitańską czapką na głowie. Gdy tak podążała w
stronę miasta, na tle wystrzeliwanych kul, latających strzał, na tle wybuchów i
walących się wież, z kamienną twarzą, nawet jej przyboczni rycerze czuli do
niej ogromny strach. Po krótkiej chwili dotarli do miasta, tam walka toczyła
się już tak mocno, że nie dało się właściwie przejść między ogniem, ciałami
martwych żołnierzy oraz kałużami krwi i wody, która z powodu wielkiej
wilgotności osadzała się na ziemi. Nagle na drodze Waseli stanął mały oddział
jassańczyków, złożony z samych kobiet. Każda z nich trzymała stalową szablę,
długą na około siedemdziesiąt centymetrów. One ruszyły w stronę cesarzowej od
razu.
-
Stójcie!- powiedziała do swych żołnierzy Wasela.- One są moje!
I
postąpiła dwa kroki na przód. Jej szabla, uderzyła o szablę jednej z kobiet,
przecinając ją i trafiając w głowę jassanki. W krótkim czasie sama zabiła
wszystkie wojowniczki, z wyjątkiem jednej, która wyszła na zwalony mur miasta.
-
Waselo!- zakrzyknęła.- Nadszedł kres twego panowania, twojej dyktatury. Jam
Lonaika, córka Rongwiera, księcia Doliny Jassu, którego zabiłaś.
-
Nie uda ci się pokonać mnie i moich wojsk- odrzekła na to Wasela.
-
Zobaczymy!
I skoczyła do niej.
Rozpoczął się historyczny pojedynek. Wasela początkowo uderzała szablą pewnie,
z uśmiechem na ustach, była bowiem pewna zwycięstwa. Po chwili jednak poczęła
się cofać, a uśmiech powoli znikał z jej twarzy. Gdy doszła do ściany jednego z
budynków, mocno się zamachnęła, tak że jej przeciwniczka przewróciła się na
ziemię. Cesarzowa zaś otwarła drzwi budynku, który za nią był i weszła po
schodach na płaski dach. Tam, brzegi poszycia płonęły, jarzyły się wysokim,
pomarańczowym ogniem. Wasela zrozumiała, że nie będzie mogła teraz uciec,
skupiła się więc i spojrzała za siebie. Stała tam Lonaika, ze złamaną szablą w
ręce. Złamała ją podczas walki z cesarzową kilkanaście minut wcześniej.
-
To już koniec!- krzyknęła księżniczka Doliny Jassu.- Poddaj się, a może cię
oszczędzimy!
-
Nigdy!- wrzasnęła już całkiem przerażona Wasela.
Wtedy Lonaika poszła
do przodu i znów rozpoczęła się walka. Trwała kilka minut, pod koniec pojedynku
obie stanęły naprzeciw siebie i zaczekały chwilę. Wtem Waseli przed oczami
przeleciało jej całe życie. Zobaczyła swoje koleżanki z dzieciństwa, swoich
rodziców, a nawet to jak umierali na jej oczach. Ujrzała jak poprzysięgła sobie
zemstę na mordercach swoich rodziców, czyli jassańczyków, jak zaczęła trenować
walkę, jak wstąpiła do wojska i jak szybko awansowała na generała, a potem na
królową Nassidy. Przypomniała sobie swój wybór na cesarza Welonu i całą resztę
wydarzeń, aż doszła do tej chwili która właśnie trwała. Lonaika skoczyła do
niej i zadała jej cios mieczem w szyję. Wasela wpadła w ogień na skraju dachu i
spadła z domu, prosto do znajdującej się obok stodoły, gorejącej żarem. Z jej
głowy spadła korona, a ona sama poniosła śmierć. Wasela Indochińska umarła.
Rozdział 6
„Nowa Era”
W
roku 1250, pierwszego stycznia, w Wigrilnie, zebrali się władcy i obywatele
wszystkich państw, które brały udział w Wielkiej Wojnie Wschodniej i w Wojnie
Domowej w Welonie. Najpierw odbyła się tam uroczysta msza święta, odprawiona
przez samego papieża, który przyjechał z Państwa Kościelnego. Podczas mszy, na
cmentarzu, na obrzeżach miasta, pogrzebano Waselę. Po Mszy, wszyscy wyruszyli
do pałacu cesarskiego, gdzie ustalono warunki kapitulacji Cesarstwa Welonu.
Kraj ten zlikwidowano, podzielono go zaś na wiele mniejszych państw.
Przywrócono też dawne terytoria Królestwie Jawy, Księstwu Corsis, Hajnanowi i
innym. Na Borneo, i na części Celebes, stworzono Królestwo Kwazaru, ale i tak
nadal nazywano je Welonem. Wirumd II, Wielki, książę Hajnanu, przyjął tytuł
króla, Westran II, król Zachodnio
Australijski, tak samo jak Władysław, król Wschodniej Australii, który był
lennikiem cesarza Welonu, przyjęli tytuły cesarskie. Powstały więc dwa
cesarstwa; Wschodnio i Zachodnio Australijskie. Było to ważne wydarzenie, gdyż
zwiększyło to znaczenie Australii i pobliskich terenów na świecie.
Na
zjeździe w Wigrilnie, pojawili się również władcy bardzo odległych państw.
Wśród nich był cesarz Bizantyjski Wojciech VI Brunatny, który to koronował na
króla państwa Jatriku niejakiego Musara Indochińskiego, brata Waseli.
Kilkadziesiąt lat później, po jego śmierci, został ogłoszony świętym.
Po uroczystościach i po Zjeździe, wszyscy ruszyli do Doliny
Jassu. Tam, w mieście Torunma, przy ujściu rzeki Sepik, na władcę państwa
koronowano Lonaikę, córkę Rongwiera. Ona, przy wiwatach i śpiewach zwycięstwa,
szła między tłumami i zaczęła śpiewać pieśń, dawny, bardzo dawny hymn Doliny
Jassu, który śpiewano jeszcze przed podbiciem jej przez Welon, w czasie wojny.
„Gdy się skończą walki, boje,
Gdy zakończy Welon draństwa,
To postawimy na swoje,
Podniesiemy nasze państwa.
Każdy, kto w Boga wierzy,
Niechaj idzie do pacierzy.
I niech się modli owocno,
Żeby Jass znów powstał mocno!
Gdy już wstanie państwo nasze,
To wzniesiemy w górę miecze,
Oddamy wam domy wasze,
I ucieszymy się wielce.
Każdy, kto w Boga wierzy,
Niechaj idzie do pacierzy.
I niech się modli owocno,
Żeby Jass znów powstał mocno.”
Gdy
minęło kilkanaście lat spokoju na świecie, Królestwo Hajnanu napadło na
północne terytoria Królestwa Filipin i wojny rozpoczęły się na nowo…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz