czwartek, 6 września 2018

Dama z półświatka

Karolina Malaga, laureatka Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego


Dama z półświatka



Nie zaczynaj wojny, której nie jesteś w stanie wygrać.


                W barze panuje półmrok przecięty tylko blaskiem lamp. Stoję oparta o futrynę w pobliżu masywnego dębowego kontuaru. Patrzę na swoje odbicie w wiszącym nad moją głową lustrze. Moja twarz, niegdyś przepiękna z mocno podkreślonymi oczami i krwistoczerwonymi ustami, dziś wygląda na zmęczoną. Moje brązowe loki wydają się mniej puszyste niż kiedyś. Nawet ciemnoczerwona krótka sukienka z głębokim dekoltem nie dodaje mi blasku…
            Kolejny wieczór, już nawet nie pamiętam który, spędzam, patrząc na dziesiątki mężczyzn zabawianych przez „moje” dziewczyny. Wszyscy faceci, bogaci, samotni, żonaci przychodzą wieczorami i nocami do miejsc takich jak to. Płacą wielkie pieniądze za towarzystwo, taniec, czy seks z pięknymi kobietami. W dodatku zostawiają kosmiczne sumy w barze za alkohol.
            Wszyscy ci mężczyźni wyglądają tak samo. Dziewczyny nie patrzą na ich twarze, nie pytają o imiona czy nazwiska. Nie chcą o nich myśleć ani pamiętać. Starają się nie myśleć o nich jak o ludziach. Pragną tylko zarobić jak najwięcej pieniędzy… Zrobią wszystko, co będą chcieli wynajmujący je faceci.
            Wyglądają na szczęśliwe… Ale to tylko gra pozorów. Tu odsłoń trochę więcej, tam pokaż trochę mniej. „Moje” dziewczyny płaczą w samotności i marzą o innym życiu, którego nie mogą mieć. Zaciskają zęby, skupiają wzrok na ścianie, nie patrzą na mężczyzn. Myślą o pieniądzach, żeby mogły przeżyć, utrzymać rodziny i siebie. Niektóre z nich są samotnymi i młodymi matkami, które chcą po prostu dobrej przyszłości dla swoich dzieci. Wszystkie te kobiety są niewolnikami pieniędzy. Tak jak ja…
            Od piętnastu lat należę do mafijnego półświatka. Miałam zaledwie siedemnaście lat, gdy trafiłam na ulicę.

***

            Młoda dziewczyna w schludnym, lecz lekko brudnym ubraniu powoli przemierzała park. Było ciemno. Jedynie księżyc dawał delikatną poświatę. Z naprzeciwka zza drzew wyłonił się mężczyzna o potężnej posturze. I podszedł do szatynki…
            - Zgubiłaś się, moja miłaja? – zapytał z rosyjskim akcentem.
            Dziewczyna przeraziła się. Chciała zacząć krzyczeć lub uciekać. Ale wiedziała, że nikt nie usłyszy jej wołania. Stała w miejscu jak sparaliżowana.
            - Nie bój się. I nie waż się wzywać pomocy. Widywałem już dużo takich diewuszek jak ty… Pomogę ci znaleźć nowy dom i pracę  - powiedział.
            Dziewczyna nie wiedziała, co zrobić. Stała w miejscu. Zirytowany mężczyzna złapał ją za ramię i pociągnął za sobą. Była zmęczona, zmarznięta i głodna. Nie miała sił protestować.
            Mężczyzna zaprowadził ją do drogiego czarnego samochodu. Otworzył drzwi i popchnął na tylną kanapę, a potem sam wsiadł.
            - K Andriej – rzucił do kierowcy.
            Jechali kilka minut w kierunku obrzeży miasta. W końcu pojazd zatrzymał się przed stylową willą otoczoną drzewami.
            Mężczyzna poprowadził dziewczynę do głównego wejścia i wprowadził do holu. Szatynka była pod ogromnym wrażeniem przepychu z jakim został urządzony. Wszędzie było złoto oraz drewno, prawdopodobnie dąb.
            - Zachowuj się grzecznie i nie pyskuj – powiedział i otworzył masywne drzwi, pokazując dziewczynie, żeby weszła.
            - Nu szto, Dimka? – zapytał mężczyzna siedzący przy biurku.
            Był przystojny. Miał jasne włosy i zielone oczy, w których tańczyły niepokojące ogniki. Powoli sączył whisky.
            - To ta dziewczyna, o której ci mówiłem – rzucił i znikł za drzwiami.
            Rosjanin wskazał jej miejsce, żeby usiadła.
            - Jesteśmy dużą firmą usługową. Proponuję ci pracę na dobrych warunkach za duże pieniądze. Głównie chodzi o zabawianie i towarzyszenie gościom… - wyjaśnił pokrótce. – Zgadzasz się?
            Szatynka z lekkim zawahaniem skinęła twierdząco głową. Mężczyzna klasnął w dłonie.

***

            Nigdy nie sądziłam, że trafię do mafijnego półświatka. Byłam dobrą uczennicą i grzeczną dziewczyną, dopóki moi rodzice nie zginęli w wypadku. Mając siedemnaście lat, straciłam dach nad głową i wszystko, co posiadałam. Ale pojawił się Andriej…
            Luksusowa willa, do której trafiłam, okazała się wielkim domem publicznym. Na dole znajdował się i nadal znajduje ogromny bar ze striptizem oraz kobietami do towarzystwa. Dla tych bogatszych i bardziej zainteresowanych gości wynajmowane są pokoje na piętrach z ogromnymi łóżkami i zabawkami… Raj dla wszystkich, którzy pragną zaszaleć.
            Miałam być jedną z tych kobiet… Jednak, kiedy zostałam przygotowana przez sztab ludzi do pierwszego wyjścia, musiałam przejść kontrolę samego szefa.
            Z lekko upiętymi włosami, makijażem, w czarnej koronkowej sukni i czerwonych szpilkach wyglądałam zupełnie inaczej niż przy pierwszym spotkaniu z Andriejem.
            Nadal pamiętam jego słowa: tę diewuszkę zatrzymam dla siebie. Zostałam jego prywatną prostytutką, a po roku żoną…
            Patrzę na tancerki, jak wabią i czarują mężczyzn. Jakaś para właśnie wychodzi w stronę prywatnych pokoi. Ten facet pożegna dzisiaj spory kawałek swojego majątku…
            Nienawidzę być żoną alfonsa i bosa mafii. Na początku Andriej był miły, cudowny, zabawny… Pokochałam go. A teraz… Jest okropnym brutalem nieszanującym nikogo prócz siebie, topiącym swoje życie w whisky przestępcą. Jakby tego było mało, tuż pod moim nosem testuje kilka razy w miesiącu swoje prostytutki…
            Utknęłam.
Nie mogę uciec od niego.
Dopadnie mnie nawet na końcu świata…
- PASTOJTIE – rozlega się głośny krzyk jednego z ochroniarzy, chyba Nikołaja.
Wybiegam z baru do holu sprawdzić, co się dzieje. Zastaję prawie pusty korytarz, w którym panuje niemal idealna cisza. Słychać tylko szepty i przekleństwa dwóch goryli pilnujących drzwi do gabinetu Andrieja.

***

            W gabinecie panował półmrok. Przy masywnym drewnianym biurku siedział czterdziestokilkuletni mężczyzna w garniturze. Otaczała go woń whisky zmieszana z piżmowym zapachem perfum. Z głośników płynęła rosyjska muzyka z międzywojnia.
            Otworzyły się drzwi i wszedł wysoki brunet ubrany w drogie czarne ubrania.
            - Musimy pogadać – powiedział nowoprzybyły.
Andriej wskazał mu fotel i zachęcił, by usiadł. Wziął karafkę i nalazł whisky młodemu mężczyźnie.
- Jacek, co cię do mnie sprowadza?
- Chcę odejść z biznesu – odpowiedział. – Zakochałem się i nie chcę już pracować jako facet do towarzystwa.
- Szto? – uniósł się po rosyjsku Andriej.
- Odchod…
- Niet! Nigdzie nie odchodzisz! Wszystkie moje dziewczyny są warte po kilkaset tysięcy dolarów. Ty jesteś wart miliony. Nie łudź się, że pozwolę ci na wyjście z tego biznesu.
Mężczyźni rozpoczęli ostrą wymianę zdań. Zapomnieli o dżentelmeńskich grzecznościach. Rosyjskie wulgaryzmy mieszały się z polskimi.
- Mam kasetę z pewnym filmem… Panimajesz?
Jacek wyraźnie poczerwieniał z wściekłości. Żyłka na jego czole zaczęła nerwowo drgać. Zacisnął pięści, wstał i pochylił się nad biurkiem. Andriej również podniósł się. Przybliżył twarz do Polaka, spojrzał mu prosto w oczy i w mniej lub bardziej grzeczny sposób wyprosił go z gabinetu.
- Nie skończyłem z tobą jeszcze – rzucił Jacek i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Blackij gieroj – burknął pod nosem Rosjanin.

***

Przesiąknięty alkoholem i cygarem Andriej kładzie się obok mnie. Brutalnie przyciąga mnie do siebie i przyciska do piersi. Zasypiając mruczy pod nosem o jakiejś kasecie i pieprzonym zakochanym Polaku. Domyślam się, że może chodzić o te krzyki, które dobiegły dziś do baru.
            Nie mogąc zasnąć, wymykam się z sypialni do gabinetu. Na szczęście po drodze udaje mi się nie natknąć się na ochroniarzy. Zamykam za sobą drzwi na klucz.
            Otwieram tajny sejf męża. Między dokumentami i jakimiś drobiazgami leży czarna kaseta. Ostrożnie wyciągam ją, nie przestawiając pozostałych rzeczy. Podchodzę do odtwarzacza i włączam nagranie.
            Obraz pustego pokoju bez okien zalewa ekran. Potem pojawia się młody chłopak. Ma związane ręce za plecami. Jest nagi. Oprócz niego w pomieszczeniu znajdują się dwie kobiety w maskach zasłaniających górną część twarzy i czarnych lateksowych kombinezonach. Jedna z nich powala mężczyznę na podłogę…
            Kobiety okrutnie znęcają się nad chłopakiem. Gwałcą go, biją, torturują i wykorzystują. Słyszę krzyki i szloch ofiary oraz szydercze śmiechy oprawczyń. Chcę wyłączyć nagranie, ale nie potrafię tego zrobić. Nie mogę się ruszyć.
            Jedna z kobiet bierze bicz i wymierza ciosy w plecy chłopaka, który wydaje głośny i wściekły krzyk. Oprawczynie chichoczą. Mężczyzna podnosi się z trudem. W szybkim tempie zbliża do jednej z nich i mocno popycha ją ramieniem. Kobieta traci równowagę, upada na podłogę, uderzając głową w ścianę. Wokół jej nieruchomego ciała rozlewa się kałuża krwi. Podbiega do niej druga kobieta i zaczyna krzyczeć…
            Pojawia się czarny ekran. Koniec nagrania.
            Patrzę przed siebie, nie wiedząc, co zrobić. Domyślam się, że ten chłopak mógł dziś odwiedzić mojego męża…

***

            Siedzę naprzeciwko Andrieja w jadalni. Jemy tradycyjne rosyjskie pluszki i pijemy kawę. Mogłoby się wydawać, że wszystko jest w porządku… Ale ja nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Po tym, co zobaczyłam, na nagraniu, które ukrywał… Nie chcę na niego patrzeć. Wiedziałam, że jest złym facetem…ale nie przypuszczałam, że aż tak.
            Dzwoni telefon.
            - Uljanow – rzuca. Milczy. Z każdą sekundą jego twarz przybiera coraz mocniejszy czerwony odcień. Żyłka na jego czole nerwowo pulsuje.
            - Załatwię to, niech się pani nie martwi – rozłącza się.
            Nerwowo wybiera jakiś numer. Nie odpowiada. Dzwoni po raz drugi. Z telefonu dobiegają słowa: skończyłem z tobą nie dzwoń więcej. Połączenie urywa się.
            Andriej uderza pięścią w stół.
            - Małecki! – wrzeszczy.
            Do jadalni wpada po kilku sekundach prawa ręka mojego męża.
            - Ten durak odmówił zlecenia od naszej najlepszej klientki. Pani Żabinowska jest wściekła, ja jeszcze bardziej. Wyślij kopię nagrania z sejfu Malczewskiemu i upewnij się, że jego szljucha też to zobaczy…
           
***

            Kobieta usłyszała dzwonek do drzwi. Wyszła sprawdzić, kto przyszedł. Ale nikogo nie było na korytarzu. Spojrzała na wycieraczkę i zobaczyła dużą szarą kopertę. W środku znajdowała się płyta CD. Wróciła do mieszkania, włączyła odtwarzacz i usiadła na kanapie.
            Włączyła nagranie…
            Bezwładnie upuściła pilota na podłogę i nie odrywała wzroku od ekranu. Do oczu napłynęły jej łzy.
            - Kochanie, kto przyszedł? – zapytał, wychodząc z łazienki mężczyzna, a potem przeniósł wzrok na kobietę i na telewizor.
            Zbladł. Podbiegł do niej i wyłączył telewizor. Przytulił ją i próbował uspokoić. Ale kobieta płakała…
            - Ciiii… nie płacz mała…
            - To byłeś ty… - wyszeptała łamiącym się głosem.
            Mężczyzna przytulił ją mocniej i zaczął opowiadać jak stracił dach nad głową, jak trafił do burdelu, jak przez przypadek zabił kobietę, jak szantażował go alfons, jak został facetem na telefon. Opowiadał wszystko, całą przeszłość nie pomijając żadnych szczegółów…
            - Nie zamknęli mnie, bo Andriej zatuszował morderstwo. Teraz grozi, że ujawni je policji, jeśli od niego odejdę. Ale ja nie chce już dłużej tak żyć. Pokochałem cię i chcę skończyć z przeszłością. Pokonam go, choćbym miał spalić całą Warszawę.
            -  Ja ciebie też kocham. Poradzimy sobie z tym – odpowiedziała przez łzy.

***

            - Ty ruski śmieciu! – rozlega się krzyk w holu.
            Do salonu wpada wściekły mężczyzna, który najwidoczniej ominął kordon ochroniarzy. Rzuca się w kierunku mojego męża.
            - Jak śmiałeś?! Zabiję cię! – wrzeszczy łapiąc Andrieja za poły marynarki.
            Natychmiast Małecki rozdziela ich.
            - Choliernyj malczik – mówi spokojnie mąż. – Liczyłem, że wpadniesz z wizytą, ale nie spodziewałem się, że tak szybko. Mam nadzieję, że twojej lubej spodobał się film…
            O nie.
Tylko nie to.
To Jacek.
Uroczy dżentelmen.
To on jest tym chłopakiem z nagrania…
Nie sądziłam, że mój mąż może być aż tak złym i podłym człowiekiem. Czuję jak resztki mojego szacunku i miłości do niego ulatują, a ich miejsce zajmuje nienawiść.
            - Zamilcz skurwielu – rzuca stanowczo Jacek.
            - Spakojna, Jacek. Jeśli nie chcesz, żeby film ujrzała szersza publika, zadzwonisz zaraz do Żabinowskiej i powiesz, że przyjmujesz zlecenie.
            - Po moim trupie – odpowiada wściekle.
            - To się da załatwić – mówi Małecki z uśmieszkiem.
            - Masz dwadzieścia cztery godziny i ani minuty więcej, żeby wrócić do biznesu – oznajmia Andriej. – A teraz wynoś się z mojego domu.
            Jacek opuszcza pospiesznie salon w towarzystwie Małeckiego. Zostaję sama z mężem. Nie mówię ani słowa, on też milczy. W końcu wstaje i wychodzi.
            - Muszę odpocząć. Nie czekaj na mnie z kolacją.

***

            Powoli zbliża się wieczór. W willi panuje spokój. Powinnam szykować się, żeby iść do baru. Ale nie mam na to ochoty.
            Wiem, że ta sytuacja to szansa na uwolnienie się spod władzy Andrieja. Nie mogę zmarnować takiej okazji.
            Rezerwuję przez Internet kilkanaście lotów, które odbywają się nad ranem. Andriej nie będzie wiedział, dokąd uciekam. Wydaję majątek na bilety, ale nie dbam o to.
            Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy i umawiam się z dyrektorem banku na odbiór kilku milionów dolarów w gotówce.
            Uważając, żeby nikogo nie spotkać po drodze, wkradam się do gabinetu męża. Jest pusty. Panuje w nim idealna cisza. Otwieram sejf i wyjmuję z niego kasetę.
            Zniszczyć ją czy nie? Wpadam na lepszy pomysł.
            Przeszukuję notatnik Andrieja w poszukiwaniu numeru do Jacka. Po przeglądnięciu kilkunastu stron zaczynam tracić nadzieję, ale nie poddaję się. W końcu udaje mi się znaleźć.
            - Słucham – pada po drugiej stronie słuchawki.
            - Kamila Uljanowa, żona Andrieja – mówię. – Mój mąż nie wie, że do ciebie dzwonię. Bądź o drugiej w nocy na Okęciu. To ważne.
            Umawiam się na spotkanie Jackiem. Chcę mu przekazać kasetę.
            Idę pozałatwiać ostatnie sprawy w domu. Gdy zapada zmrok wymykam się z willi i wsiadam do taksówki. Rzucam ostatnie spojrzenie na moje więzienie. Nie jest mi żal, że uciekam. Być może wyjdę na tchórza, ale to nie ma dla mnie znaczenia.
            Ostatni raz patrzę przez szyby taksówki na znajome miasto. Prawdopodobnie nigdy już tu nie wrócę. Do końca życia będę ukrywać się przed mafią.
          Ale mam nadzieję, że warto tak zaryzykować…

***

           


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz