czwartek, 29 grudnia 2016

Tajemniczy staw



        Dawno,dawno temu, a w sumie to jednak nie tak dawno temu, w domu dziecka wychowała się Marysia. Była piękną małą złotowłosą dziewczynką o oczach barwy błękitu tak głębokiego, że wielu ludzi twierdziło, iż jest to kolor wzburzonego oceanu. Nigdy nie poznała swoich rodziców, ponieważ matka umarła przy porodzie, a ojciec w wypadku samochodowym kilka dni później.
        Pewnego dnia dyrektor sierocińca zorganizował wycieczkę dla swoich podopiecznych do Babiogórskiego Parku Narodowego.
Głównym celem wyprawy było zdobycie szczytu Babiej Góry oraz integracja uczestników wycieczki.
        Dzieci żwawo szły leśnymi ścieżkami, trzymając się za ręce. Na końcu grupy maszerowała nieco znudzona Marysia. Opiekunka cały czas ją ponaglała, by ta przyspieszyła, ale Marysia nie lubiła długich wędrówek i nie zamierzała ,,ganiać co tchu” za grupą. Zirytowana dziesięciolatka postanowiła odpocząć. Stojąc pod drzewem, ujrzała małego jelonka w cylindrze. Przetarła oczy, bo nie wierzyła w to, co widzi. Gdy przestała przecierać oczy, spojrzała w tamtą stronę, a on dalej tam był. Rogacz machnął kopytem jakby na znak, że  Marysia ma za nim iść. W tym momencie pobiegł  gdzieś za drzewa.  Marysia wiele się nie zastanawiając, ruszyła w pościg za zwierzątkiem. Biegła i biegła tak szybko jak mogła. Była już zmęczona, wydawało się jej, że pędzi za nim już kilka godzin. W końcu jeleń zatrzymał się na polanie niedaleko stawu. Gdy dziewczynka dotarła na miejsce i była już blisko owego stworzenia w cylindrze, zdyszana zapytała:
-Kim jesteś! Gdzie jesteśmy?
-Jestem Maksymilian. Przyglądałem się tobie długo i stwierdziłem, że jesteś odpowiednią osobą. Mogę cię wtajemniczyć…
-Ale w co?! Skąd mnie znasz?! - przerwała mu zdezorientowana.
-Spokojnie, usiądź a ja ci wszystko opowiem - powiedział cicho, a dziewczynka usiadła na kolanach - widzisz ten staw? Jest niezwykły, pokazuje nam to, czego najbardziej pragniemy. - Marysia pobiegła do stawu, a on pogalopował za nią. Dziewczynka w tafli wody ujrzała siebie i jakieś dwie osoby. Piękną kobietę o włosach koloru dobrze jej znanego, gdyż miała takie same włosy. Mężczyzna miał niesamowite oczy jakby koloru wzburzonego oceanu.
-To moi rodzice i ja! - krzyknęła.
-Tak- odpowiedział.
         Na powierzchni wody w miejscu, na które patrzył Maksymilian, widniała postać chłopca o kruczoczarnych włosach. Rozmawiali do późnego wieczora. Marysia dowiedziała się, że jej największe pragnienie może stać się rzeczywistością. Rogacz wiedział, jak może do tego dojść, lecz stwierdził, że pomoże dziewczynce, gdy najpierw ona pomoże jemu. A mianowicie złotowłosa miała odebrać wiedźmie zegarek, który mu ukradła. Niechętnie zgodziła się. Postanowili zrobić to jutro, bo było już późno. Zasnęli na polanie.
      Następnego dnia jeleń zaprowadził ją w głąb lasu. Doszli do miejsc, gdzie rosły bardzo wysokie drzewa. Stojąc pod jednym z nich, chyba najwyższym, Maksiu poinformował Marysię, że chata czarownicy znajduje się w koronach drzew . Zdziwiona dziewczynka zaczęła wspinaczkę. Gdy była już prawie  na szczycie owej rośliny, dostrzegła, że na jednej z gałęzi znajduje się domek… Bardzo dziwny domek, gdyż stał on na wielkiej ptasiej nodze! Zdziwiona Marysia zwinnie podeszła do chatki wiedźmy, lecz gdy była blisko domek, chcąc uciec, usiłował przeskoczyć z gałęzi na gałąź ( równocześnie wydając z siebie odgłosy przypominające ćwierkanie ptaków), ale Marysia była wystarczająco szybka i w momencie skoku złapała się ptasiej nogi i wdrapała do środka. Miała sporo szczęścia, bo w środku nie było czarownicy. Znalazła zegarek i uciekła.
      Gdy przekazała zdobycz kopytnemu ssakowi, ten fikał, skakał i krzyczał wniebogłosy. Dziewczynka nie wiedziała, że taki przedmiot może tyle znaczyć. Maksiu nastawił zegarek. Nagle wydobyło się z niego tajemnicze światło. Wkrótce światło było tak jasne, że dziewczynka musiała przymknąć oczy rękoma. Gdy je odsłoniła, ujrzała chłopca o kruczoczarnych włosach z cylindrem w ręce. Był to chłopiec, którego widziała w tafli jeziora.
-Kiedyś, spacerująć tymi lasami, spotkałem wiedźmę. Spytała, czy chcę jej podarować swoje włosy, bo strasznie jej się podobają, a sama ma siwe. Nie zgodziłem się i zacząłem uciekać. Zdenerwowana wymierzyła we mnie różdżką, wypowiedziała jakieś zaklęcia i zamieniła mnie w to galopujące stworzenie, zamykając moją prawdziwą postać w tym talizmanie podobnym do zegarka. Dziękuję za ratunek! Tak jak się umawialiśmy, teraz ja pomogę tobie! Chodź za mną.- Marysia nie zadając żadnych pytań, ruszyła za chłopcem.
         Dotarli nas staw. Maksymilian powiedział jej, że jeśli chce być z rodzicami, to powinna zanurzyć się wodzie. Powiedział jej, że mimo tego, iż prawie jej nie zna, to pokochał ją od pierwszego wejrzenia, Podarował jej zegarek, by pamiętała o nim w świecie, do którego chce się wybrać. Zapłakana Marysia podarowała mu jedną z dwóch wstążek, którymi wiązała swoje kucyki. Młody mężczyzna pocałował piękną istotę której na imię było Marysia. Mocno się przytulili i rozeszli. Złotowłosa weszła do stawu. Maksymilian przewiązał wstążką cylinder i pochylił się nad taflą wody. Ujrzał szczęśliwą Marysię i jeszcze szczęśliwszych rodziców, którzy mu machali. Odmachał im i powiedział:
-Żegnaj.  
           Gdy odczedł w stronę lasu, Marysia stwierdziła, że nie powinno jej tu być. Wytłumaczyła rodzicom jak bardzo zależy jej na chłopcu i że musi pójść za nim. Rozumieli ją doskonale - byli świadomi tego, że w przyszłości zobaczą ją znów. Dziewczynka już chciała się wynurzyć ze stawu i pobiec w stronę lasu, ale nie mogła. Coś jakby trzymało ją pod powierzchnią wody. Zaczęło jej brakować tlenu. Powieki bezwładnie jej się zamykały. Traciła świadomość. W tym momencie goprowcy, wezwani przez wychowawczynię domu dziecka, wyciągnęli Marysię z wody. Złotowłosa "łapczywie łapała tlen", szybko jednak się uspokoiła. Ratownicy przewieżli ją do sierocińca. Całą tą akcję ratunkową obserwował Maksiu, chowając się za drzewem, które rosło niedaleko.
           Kilka dni póżniej, Marysia leżąc na swoim łóżku, zastanawiała się nad tymi wszystkimi zdarzeniami. Powoli traciła nadzieję na to, że  kiedyś znów spotka  Maksia.W tym momencie ktoś zapukał do jej drzwi. Dziewczynka otwarła je i nie mogła uwierzyć w to, co widziała - przed nią stał chłopiec o kruczoczarnych włosach. Dziewczynka płacząc, mocno przytuliła sie do niego. Młody mężczyzna poinformował ją, że nakłonił rodziców do adopcji i że od teraz będa mieszkali razem. Złotowłosa nie mogła uwierzyc w to co usłyszała. Chwyciła Maksymiliana za rękę i pobiegli razem na dwór.
           Marysia i Maksiu wychowywali się razem w domu państwa Nowaków. Gdy dorośli - wyprowadzili się i wzięli ślub. Mieli gromadkę adoptowanych, wesołych dzieci. Żyli tak długo i szczęśliwie. 
                                               
 Maciek Wójcik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz