Dawno,dawno temu, a w sumie to
jednak nie tak dawno temu, w domu dziecka wychowała się Marysia. Była piękną
małą złotowłosą dziewczynką o oczach barwy błękitu tak głębokiego, że wielu
ludzi twierdziło, iż jest to kolor wzburzonego oceanu. Nigdy nie poznała swoich
rodziców, ponieważ matka umarła przy porodzie, a ojciec w wypadku samochodowym
kilka dni później.
Pewnego dnia
dyrektor sierocińca zorganizował wycieczkę dla swoich podopiecznych do
Babiogórskiego Parku Narodowego.
Głównym celem wyprawy było zdobycie szczytu Babiej Góry oraz
integracja uczestników wycieczki.
Dzieci żwawo
szły leśnymi ścieżkami, trzymając się za ręce. Na końcu grupy maszerowała nieco
znudzona Marysia. Opiekunka cały czas ją ponaglała, by ta przyspieszyła, ale
Marysia nie lubiła długich wędrówek i nie zamierzała ,,ganiać co tchu” za
grupą. Zirytowana dziesięciolatka postanowiła odpocząć. Stojąc pod drzewem,
ujrzała małego jelonka w cylindrze. Przetarła oczy, bo nie wierzyła w to, co
widzi. Gdy przestała przecierać oczy, spojrzała w tamtą stronę, a on dalej tam
był. Rogacz machnął kopytem jakby na znak, że
Marysia ma za nim iść. W tym momencie pobiegł gdzieś za drzewa. Marysia wiele się nie zastanawiając, ruszyła
w pościg za zwierzątkiem. Biegła i biegła tak szybko jak mogła. Była już
zmęczona, wydawało się jej, że pędzi za nim już kilka godzin. W końcu jeleń
zatrzymał się na polanie niedaleko stawu. Gdy dziewczynka dotarła na miejsce i
była już blisko owego stworzenia w cylindrze, zdyszana zapytała:
-Kim jesteś! Gdzie jesteśmy?
-Kim jesteś! Gdzie jesteśmy?
-Jestem Maksymilian. Przyglądałem się tobie długo i
stwierdziłem, że jesteś odpowiednią osobą. Mogę cię wtajemniczyć…
-Ale w co?! Skąd mnie znasz?! - przerwała mu
zdezorientowana.
-Spokojnie, usiądź a ja ci wszystko opowiem - powiedział
cicho, a dziewczynka usiadła na kolanach - widzisz ten staw? Jest niezwykły,
pokazuje nam to, czego najbardziej pragniemy. - Marysia pobiegła do stawu, a on
pogalopował za nią. Dziewczynka w tafli wody ujrzała siebie i jakieś dwie
osoby. Piękną kobietę o włosach koloru dobrze jej znanego, gdyż miała takie
same włosy. Mężczyzna miał niesamowite oczy jakby koloru wzburzonego oceanu.
-To moi rodzice i ja! - krzyknęła.
-Tak- odpowiedział.
Na
powierzchni wody w miejscu, na które patrzył Maksymilian, widniała postać
chłopca o kruczoczarnych włosach. Rozmawiali do późnego wieczora. Marysia
dowiedziała się, że jej największe pragnienie może stać się rzeczywistością.
Rogacz wiedział, jak może do tego dojść, lecz stwierdził, że pomoże
dziewczynce, gdy najpierw ona pomoże jemu. A mianowicie złotowłosa miała
odebrać wiedźmie zegarek, który mu ukradła. Niechętnie zgodziła się.
Postanowili zrobić to jutro, bo było już późno. Zasnęli na polanie.
Następnego dnia
jeleń zaprowadził ją w głąb lasu. Doszli do miejsc, gdzie rosły bardzo wysokie
drzewa. Stojąc pod jednym z nich, chyba najwyższym, Maksiu poinformował
Marysię, że chata czarownicy znajduje się w koronach drzew . Zdziwiona
dziewczynka zaczęła wspinaczkę. Gdy była już prawie na szczycie owej rośliny, dostrzegła, że na
jednej z gałęzi znajduje się domek… Bardzo dziwny domek, gdyż stał on na
wielkiej ptasiej nodze! Zdziwiona Marysia zwinnie podeszła do chatki wiedźmy,
lecz gdy była blisko domek, chcąc uciec, usiłował przeskoczyć z gałęzi na gałąź
( równocześnie wydając z siebie odgłosy przypominające ćwierkanie ptaków), ale
Marysia była wystarczająco szybka i w momencie skoku złapała się ptasiej nogi i
wdrapała do środka. Miała sporo szczęścia, bo w środku nie było czarownicy.
Znalazła zegarek i uciekła.
Gdy przekazała
zdobycz kopytnemu ssakowi, ten fikał, skakał i krzyczał wniebogłosy.
Dziewczynka nie wiedziała, że taki przedmiot może tyle znaczyć. Maksiu nastawił
zegarek. Nagle wydobyło się z niego tajemnicze światło. Wkrótce światło było
tak jasne, że dziewczynka musiała przymknąć oczy rękoma. Gdy je odsłoniła,
ujrzała chłopca o kruczoczarnych włosach z cylindrem w ręce. Był to chłopiec,
którego widziała w tafli jeziora.
-Kiedyś, spacerująć tymi lasami, spotkałem wiedźmę. Spytała,
czy chcę jej podarować swoje włosy, bo strasznie jej się podobają, a sama ma
siwe. Nie zgodziłem się i zacząłem uciekać. Zdenerwowana wymierzyła we mnie
różdżką, wypowiedziała jakieś zaklęcia i zamieniła mnie w to galopujące
stworzenie, zamykając moją prawdziwą postać w tym talizmanie podobnym do
zegarka. Dziękuję za ratunek! Tak jak się umawialiśmy, teraz ja pomogę tobie!
Chodź za mną.- Marysia nie zadając żadnych pytań, ruszyła za chłopcem.
Dotarli nas
staw. Maksymilian powiedział jej, że jeśli chce być z rodzicami, to powinna
zanurzyć się wodzie. Powiedział jej, że mimo tego, iż prawie jej nie zna, to
pokochał ją od pierwszego wejrzenia, Podarował jej zegarek, by pamiętała o nim
w świecie, do którego chce się wybrać. Zapłakana Marysia podarowała mu jedną z
dwóch wstążek, którymi wiązała swoje kucyki. Młody mężczyzna pocałował piękną
istotę której na imię było Marysia. Mocno się przytulili i rozeszli. Złotowłosa
weszła do stawu. Maksymilian przewiązał wstążką cylinder i pochylił się nad
taflą wody. Ujrzał szczęśliwą Marysię i jeszcze szczęśliwszych rodziców, którzy
mu machali. Odmachał im i powiedział:
Gdy odczedł
w stronę lasu, Marysia stwierdziła, że nie powinno jej tu być. Wytłumaczyła
rodzicom jak bardzo zależy jej na chłopcu i że musi pójść za nim. Rozumieli ją
doskonale - byli świadomi tego, że w przyszłości zobaczą ją znów. Dziewczynka
już chciała się wynurzyć ze stawu i pobiec w stronę lasu, ale nie mogła. Coś
jakby trzymało ją pod powierzchnią wody. Zaczęło jej brakować tlenu. Powieki
bezwładnie jej się zamykały. Traciła świadomość. W tym momencie goprowcy,
wezwani przez wychowawczynię domu dziecka, wyciągnęli Marysię z wody.
Złotowłosa "łapczywie łapała tlen", szybko jednak się uspokoiła.
Ratownicy przewieżli ją do sierocińca. Całą tą akcję ratunkową obserwował
Maksiu, chowając się za drzewem, które rosło niedaleko.
Kilka dni póżniej, Marysia leżąc na swoim
łóżku, zastanawiała się nad tymi wszystkimi zdarzeniami. Powoli traciła
nadzieję na to, że kiedyś znów spotka Maksia.W tym momencie ktoś zapukał do jej
drzwi. Dziewczynka otwarła je i nie mogła uwierzyć w to, co widziała - przed
nią stał chłopiec o kruczoczarnych włosach. Dziewczynka płacząc, mocno
przytuliła sie do niego. Młody mężczyzna poinformował ją, że nakłonił rodziców
do adopcji i że od teraz będa mieszkali razem. Złotowłosa nie mogła uwierzyc w
to co usłyszała. Chwyciła Maksymiliana za rękę i pobiegli razem na dwór.
Marysia i Maksiu wychowywali się razem w domu państwa Nowaków. Gdy dorośli - wyprowadzili się i wzięli ślub. Mieli gromadkę adoptowanych, wesołych dzieci. Żyli tak długo i szczęśliwie.
Marysia i Maksiu wychowywali się razem w domu państwa Nowaków. Gdy dorośli - wyprowadzili się i wzięli ślub. Mieli gromadkę adoptowanych, wesołych dzieci. Żyli tak długo i szczęśliwie.
Maciek Wójcik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz