„Don’t touch me!”
Kochać to znaczy dotykać. Bardzo piękna etymologia słowa, czyż nie? Bo
chciałoby się powiedzieć, że kochanie to dotyk fizyczny i uczuciowy. Jakby tego
było mało, to słowo “kobieta” najprawdopodobniej pochodzi z dialektu
toskańskiego i pierwotnie znaczyło: istota lubiąca dotykanie, przytulanie się.
Czyli w kobiecie etymologicznie jest już wpisany aspekt kochania, dotykania. I
to też jest bardzo piękne.
Jeden ze zmysłów.
Potrzebujesz go, żeby poznać świat. By
rozróżnić materiał, by się nie skaleczyć, nie oparzyć, by się do kogoś
przytulić i poczuć się bezpiecznie.
Dotyk ma niesamowitą moc.
Potrzebujemy dotyku…
Dlaczego?
Dlaczego bez niego nie da się żyć NAPRAWDĘ?
Cały
cykl życia opiera się na dotyku. Kiedy się urodziłeś, położyli cię na piersi
twojej mamy, żebyś poczuł ją przez dotyk, żebyś poczuł tę niesamowitą więź,
która was łączy. Potem, z każdym dniem, tygodniem i miesiącem dotykałeś coraz
więcej przedmiotów- twojego pierwszego pluszowego misia, grzechotkę, stopę...
Chciałeś poznać świat; gdy na coś patrzyłeś, to pragnąłeś tego dotknąć, poczuć,
jakie to jest. Jeśli coś było miękkie i przyjazne, chciałeś dotykać tego
częściej, jeśli coś było ostre, twarde lub szorstkie, odrzucałeś to i uważałeś,
że to nie jest fajne i nie warto jest się z tym zadawać. Za pomocą tego zmysłu
najpełniej poznałeś otaczający cię świat. Nie wiedziałeś, że istnieją dzieci,
które w zamian za zmysł wzroku otrzymały podwójną moc dotyku i że tylko dzięki
niemu mogą zrozumieć rzeczywistość. Kiedy miałeś już kilka lat, rodzice mówili
ci, że kiedy chcesz się przywitać z kimś (zwłaszcza po raz pierwszy) powinieneś
podać mu swoją prawą dłoń. Nikt tak naprawdę nie tłumaczył ci, „dlaczego”. Po
prostu tak było i już. Na pewno nieraz przytulałeś się do babci, mamy, wujka,
siostry itd., bo chciałeś im za coś podziękować, przeprosić lub wypłakać się.
Będąc starszy, chciałeś przytulać się już nie tylko do mamy czy taty, ale też…
do płci przeciwnej. Widziałeś w niej coś pięknego. A potem, potem dostrzegłeś
kogoś niepowtarzalnego... Nigdy nie rozmawiałeś z tą osobą, nie słyszałeś jej
głosu, na dotyk jeszcze za wcześnie. Krokiem pierwszym było zagaić rozmowę. Krokiem
drugim usłyszeć odpowiedź, a trzecim podać rękę i powiedzieć „Miło mi cię poznać”.
Ten trzeci krok sprawił ci największą trudność, sam nie wiedziałeś, dlaczego.
Kiedy się umówiliście, wypadało przytulić się na pożegnanie. Jak mocno wtedy
biły wasze serca! Twoje i Jej. Zastanawialiście się, dlaczego tak się dzieje,
ale nie znaleźliście odpowiedzi. Byliście po prostu szczęśliwi, ale nikt z was
nie przyznał się do tego, ponieważ nie był pewien, czy druga osoba czuje to
samo. Z upływem czasu przytulenie na powitanie i pożegnanie stało się dla was
czymś normalnym, nieodłącznym. Przyszedł i czas na coś więcej, to, co było do
tej pory, było za mało. Teraz pożądanym obiektem był policzek a następnie usta.
Dotyk ust drugiej osoby sprawił, że na chwilę zapomnieliście o Bożym świecie.
Wiedzieliście już oboje, że ta wasza relacja będzie czymś pięknym, właściwie
już jest i szybko się nie skończy. To nie tylko przygoda, ale coś na dłużej, co
może wrócić do początku tej opowieści w innym ciele - zbudowanym z fragmentów
was obojga. Świat się dla was zatrzymał. Zatrzymał się w objęciu i pocałunku
drugiej osoby. Po kilku latach wspaniałej miłości zapragnęliście powiedzieć
sobie „tak” przy ołtarzu. Dotknąć swych rąk w obecności Boga tak, by nigdy nic
was już nie rozłączyło, a tylko coraz więcej łączyło. By dotykały was wspólne
przeżycia, wspólne smutki i radości, wspólne dziecko, wspólny dom, problemy,
wspólne życie. Była to najpiękniejsza chwila w waszym życiu, pierwsza w waszym
wspólnym. Teraz byliście już jedno, choć w dwóch ciałach, połączeni dotykiem w
spójną całość. Następnego roku na świat przyszło wasze dziecko. Kiedy się
urodziło, położono je na piersi mamy… Wszystko zaczęło się od początku.
Tylko… Czasami… Czasami nie wiadomo,
dlaczego coś nas dotyka, czasem za bardzo. Czasami nie mamy na to ochoty,
czasami nie mamy na to wpływu, czasami… Czasami bezbronną dziewczynę dotyka
gwałt, czasami kochającą żonę dotyka agresja męża, czasami małe dziecko dotyka
choroba… Nie ważne, że powiesz „NIE”.
Nawet, jeśli powiesz to najbardziej stanowczo, jak potrafisz. Pomyśl, że to
dotyka twoje ciało i nie pozwól, by dotknęło twojego wnętrza. Ciało musi
doświadczać, chociaż przeminie. Zmarszczy
się, zestarzeje, zniszczy. Kiedy dotknie nas jeszcze raz ręka Boga, nasze ciało
zniknie, a zostanie kwintesencja
nas-duch.
„Najważniejsze
jest znaleźć kogoś, kto dotknie twojej duszy, nie dotykając nawet jeszcze
twojego ciała”. Cytat ten, który znalazłam kiedyś przypadkiem w Internecie,
bardzo zapadł mi w pamięci, można powiedzieć… dotknął mnie. Dotyk można definiować na wiele sposobów.
Jednak każdy człowiek dochodzi chyba do wniosku, że dotyk wpływa na człowieka
bardziej niż cokolwiek innego. Może to być dotyk słowa, spojrzenia, zapachu,
smaku.
Zamknij
oczy. Uśmiechnij się. Poszukaj w pamięci zapachu ukochanej osoby, jej
spojrzenia, słów „kocham cię”, „jesteś wspaniała”, „nie wyobrażam sobie bez
ciebie życia”, poszukaj zapachu ulubionych kwiatów, poszukaj szumu fal, śpiewu
ptaków, zapachu żywicy, poszukaj smaku ulubionej potrawy, poszukaj smaku
pocałunku, poszukaj zachodu słońca na plaży, poszukaj widoku spadających
gwiazd… Poszukaj w głowie tego, co najmocniej dotknęło wnętrza ciebie; treści,
która jest w środku czasami wg ciebie nieatrakcyjnej, brzydkiej, szarej,
niemodnej okładki i spraw, by i ona stała się barwna. Jak twoja dusza.
Mimo
tego, że czasami, zanim poczujemy dotyk na ciele, czujemy coś w sercu, bez
bezpośredniego kontaktu z kimś lub czymś nie poznamy świata w stu procentach.
Nie chcemy chyba żyć na pół gwizdka. Dotykajmy
z zamkniętymi oczami i z wielkim oddaniem.
Idź i czuj wszystko naprawdę, mocno, z
odwagą!
Wtedy dotknie cię coś najbardziej
cennego, spektakularnego.
Tekst: Natalii
Zdjęcia: M.
Zdjęcia: M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz