28
października br. Zwykły dzień. Niezapowiadający się nawet w połowie tak dobrze,
jak będzie. Za oknem deszcz. Pogoda nie zachęca to wstania z łóżka i wyjścia z
domu. Najchętniej usiadłabym w fotelu, otuliła się kocem, zaparzyła herbatę i
przeczytała dobrą książkę. Mimo to jednak wychodzę z domu i idę na przystanek.
Dlaczego? Ponieważ czasem trzeba wyjść z domu. Ponieważ dzisiaj odbywają się
Targi Książki w Krakowie.
Staję
na przystanku. 60 km od Krakowa na przystanku nie ma tłumów. Na busa czeka
tylko jedna osoba. Moja koleżanka, która tak samo jak ja, a może nawet
bardziej, kocha książki. Czekamy więc razem. Wsiadamy do busa. Jedziemy ponad
godzinę. Wysiadamy. Biegniemy na tramwaj. Wsiadamy. Ledwo się mieścimy. W
tramwaju tłum. Wszyscy zmierzają do Expo – Międzynarodowego Centrum
Targowo-Kongresowego, gdzie odbywają się Targi. Dziwne. Nie spodziewałyśmy się
takie tłumu. Przecież tyle się mówi, że Polacy nie czytają. To, co widzimy po
dotarciu na miejsce, temu zaprzecza. W okolicach Expo miasto sparaliżowane.
Korki. Policja kieruje ruchem. Przy wejściu olbrzymia kolejka.
Po
niespełna 30 minutach kupujemy wejściówki i możemy już oficjalnie powiedzieć,
że jesteśmy na Targach Książki w Krakowie. Chodzimy między stoiskami, a
właściwie przeciskamy się, bo ludzi jest tak wielu, że nawet nie można
rozpychać się łokciami. Oglądamy książki, czytamy opisy, wreszcie kupujemy
kilka publikacji. Nie za wiele, bo taszczenie ich w tym tłumie nie zachęca.
Większości ludzi jednak nie przeszkadza robienie większych zakupów. Niektórzy
przyszli na Targi nawet z walizkami. Trochę nas to zaskakuje, ale jak
najbardziej pozytywnie.
Spotykamy
wiele osób promujących książki. Niektóre z nich znamy z telewizji czy
internetu. Inne widzimy pierwszy raz w życiu, jednak, jak się okazuje, mają
sporą rzeszę fanów. Powieściopisarze, poeci, podróżnicy, aktorzy. Wszystkich
ich łączą -książki. W innym miejscu nie
spotkałybyśmy ich razem. Jednak tutaj jest to możliwe… Dlatego właśnie Targi
Książki w Krakowie są wyjątkowe. Łączą pokolenia, ludzi o innych poglądach
politycznych czy wyznaniowych, dzieci i rodziców, całe rodziny.
Na
zegarze godzina 14. Stajemy w długiej kolejce. Na jej końcu, a raczej początku
- Remigiusz Mróz, jeden z najpopularniejszych polskich autorów ostatnich lat.
Kryminały, thrillery prawnicze, powieści historyczne to jego specjalność. Do
tego jest przesympatycznym człowiekiem, nie tworzy sztucznego dystansu, wydaje
się normalny i jest całkiem, całkiem przystojny… To decyduje o tym, że w
kolejce więcej jest przedstawicielek płci pięknej i to bez podziału na grupy
wiekowe. Spotykamy ludzi z całej Polski. Przejechali pół kraju. Chciało im się
wyjść z domu, a przecież są to ludzie, których byśmy o to nie podejrzewali.
Typowi introwertycy. Mole książkowe. Młodzi i ci nieco starsi. Czekamy więc
cierpliwie. Gdzieś tam słychać szepty, że taką kolejkę widziano ostatnio w
czasach PRL-u, kiedy wszystko było jeszcze na kartki.
Czekanie
się opłaciło. W końcu poznajemy Jego. Siadamy z nim przy jednym stole. Chwilę
rozmawiamy. To niezwykłe, że Remigiusz Mróz z każdym, kto stał w kolejce 3
godziny albo może i dłużej, zamienia te kilka słów. Gdy mówimy, jak bardzo
lubimy jego książki, jaką przyjemnością było ich czytanie, wydaje się
zakłopotany. To dziwne, biorąc pod uwagę, jaką popularność zyskał w ostatnich
latach. Dostajemy upragnione autografy i zdjęcia. Podekscytowane odchodzimy od
stoiska.
Po
długim męczącym dniu wychodzimy z hali targów. Wreszcie możemy odetchnąć
niezbyt świeżym krakowskim powietrzem. Czekamy na przystanku. Zaczyna padać.
Niebo płacze, ale emocje buzujące w nas, są zgoła inne. Chociaż jesteśmy
wyczerpane, szczęście wygrywa. Cieszymy się, że przyjechałyśmy tu dzisiaj, że
wyszłyśmy z domu. Tramwaj przyjeżdża. Wsiadamy. Jedziemy. Przesiadamy się do
busa. Wracamy do domu. Inne.
Amelka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz