niedziela, 14 grudnia 2014

Ma talent

Że Paulina ma talent, wiemy nie od dziś. Publikujemy tekst, który zapewnił jej I miejsce w Konkursie Literackim organizowanym przez naszą szkołę, starostwo i Stowarzyszenie Twórcze Artystyczno - Literackie. Bardzo podoba nam się nowoczesna forma opowiadania. Gratulujemy!







Sara! Nie wiem, co mam robić! Ogarnia mnie przerażenie, jak sobie pomyślę, że przypuszczenia lekarzy mogą się potwierdzić. Wróciłam na chwilę do domu, a Bartek siedzi z Emilką w szpitalu. Jeżeli okaże się, że to białaczka, to co my zrobimy? Przecież ona ma 5 lat! Jeszcze niewiele z tego wszystkiego rozumie... Poradź coś. Jesteś w końcu lekarzem...
Tosia”

           
           Klikasz „wyślij”, po czym wyłączasz komputer. Siedzisz z twarzą ukrytą w rękach i czujesz, jak do oczu napływają ci łzy. Martwisz się o córeczkę i o to, jak będzie wyglądało wasze życie, jeżeli okaże się, że Emilka rzeczywiście jest tak ciężko chora. Chyba najbardziej boisz się o kwestie finansowe. W końcu, jakby na domiar złego, zwolnili cię z pracy. Ocierasz policzki wierzchem dłoni i kierujesz się do łazienki, by przemyć twarz. Nikt przecież nie może dowiedzieć się, że jest ci ciężko.
            Godzinę później siedzisz już z córeczką i mężem, próbując robić dobrą minę do złej gry. W końcu przychodzi lekarz i prosi o opuszczenie sali z powodu końca czasu wizyt. Całujecie dziewczynkę w czubek głowy i wychodzicie. Po drodze pytacie doktora, czy ma już jakieś wyniki, jednak on odsyła was do domu, prosząc o cierpliwość. Niechętnie spełniacie jego prośbę i z duszą na ramieniu jedziecie do mieszkania.
            W drodze nie odzywacie się do siebie. Każde z was jest przytłoczone aktualną sprawą. Wprawdzie córeczka od tygodnia lekko gorączkowała, ale lekarz rodzinny zrzucał winę na jesienne wirusy. Dopiero gdy na jej małym ciałku pojawiły się ciemne wybroczyny i powiększone węzły chłonne, postanowiliście odwiedzić pediatrę, który skierował was na badania.
            O gorączce informowałaś Sarę, ale ona również początkowo nie pozwalała ci panikować. Teraz jednak czekasz na wiadomość od siostry, jak na zbawienie. Pierwsze, co robisz po wkroczeniu do salonu, to zabierasz laptop i logujesz się na skrzynkę mailową. Modlisz się w duchu, by Sara odpowiedziała i w jakikolwiek sposób podniosła cię na duchu. Widząc ikonkę nowej wiadomości, oddychasz z ulgą.

Od: s.jodlowska@mail.pl     

Tosiu, jestem już spakowana i jutro rano mam samolot do Polski. Nie mogę Was teraz zostawić bez wsparcia. Przyjadę na tydzień, może dwa. Nie martw się dziś niczym. Jutro porozmawiamy na spokojnie. Będzie dobrze!
Sara”

            Czytając te kilka zdań, dziękujesz Bogu, że masz tak wspaniałą siostrę. Wyłączasz komputer i już w kuchni jesz przygotowaną przez męża kolację. Znów mało rozmawiacie. Każde z was wie, że słowa mogą doprowadzić do płaczu, a udajecie silnych. Jest wam po prostu łatwiej. Kładziecie się spać i w okamgnieniu odpływacie w krainę Morfeusza. Nic dziwnego. Jesteście zmęczeni drugą dobą spędzoną w szpitalu. Kolejnymi godzinami zamartwiania się i oczekiwania.
            Nazajutrz rano budzicie się wcześnie. Ty robisz śniadanie i kawę, a Bartosz przygotowuje się do wyjścia do pracy. Chciał wziąć jeszcze dziś wolne, ale ty stanowczo zaprzeczyłaś. Ktoś w końcu musi utrzymać rodzinę. Kilkanaście minut później całujesz męża w policzek, po czym on opuszcza dom, a ty pakujesz kilka drobiazgów, o które prosiła Emilka jeszcze wczoraj. Około godziny 10 wychodzisz z mieszkania i zmierzasz na przystanek autobusowy, by dojechać do szpitala. Po kilku chwilach witasz się już z córeczką. Wyjmujesz z torby rzeczy, gdy do sali wchodzi lekarz i prosi cię na chwilę. Mówi, że muszą przeprowadzić jeszcze jakieś dodatkowe badania, bo jak na razie nic im się nie zgadza. To oznacza tylko kolejne chwile oczekiwania i niecierpliwości.
            Po południu odbierasz telefon od siostry, która informuje cię, że jest już na lotnisku i przyjedzie za około 30 minut. Żegnasz więc córkę i obiecujesz jej, że wrócisz później z niespodzianką. Po drodze do domu robisz niewielkie zakupy. Przychodzisz pod blok w momencie, gdy z taksówki Sara wyjmuje bagaże. Wydaje ci się trochę dziwne, że na kilka dni przywiozła cztery walizki, ale w końcu w duchu przyznajesz, że zawsze musi mieć ze sobą więcej ubrań.
            Wpadacie sobie w ramiona. W końcu nie widziałyście się cały rok. Od czasu, kiedy tylko twoja siostra dostała propozycję stażu w Hiszpanii, na który wyjechała wraz ze swoim narzeczonym, nota bene też lekarzem.
            Po chwili siedzicie już w salonie z kubkami gorącej herbaty w rękach. Opowiadasz wszystko, czego się dziś dowiedziałaś. W międzyczasie przenosicie się do kuchni, gdzie wspólnie przygotowujecie szybkie danie, jakim jest spagetti. Widzisz, że siostra jest przygnębiona i cały czas sili się na uśmiech. Pytasz ją, co jest tego przyczyną, lecz ona  cię zbywa. Tłumaczy się zmęczeniem, ale twoja intuicja mówi ci, że coś musiało się wydarzyć. Odpuszczasz jednak, gdyż wiesz, że w końcu złamie się i wyzna, co ją trapi.
            Właśnie kończycie gotowanie, gdy przychodzi twój mąż. Wita się z Sarą i wszyscy siadacie przy stole. Znów poruszając temat Emilki, czujesz napływające łzy. Zamykasz oczy i oddychając głęboko, uspokajasz się. Po sprzątnięciu naczyń, opuszczacie dom i kierujecie się do szpitala. Cieszysz się, widząc uśmiech na twarzy córeczki, gdy ta wita się z ukochaną ciocią. Sara przekazuje dziewczynce prezent, po czym przeprasza was na chwilę i idzie od lekarzy dowiedzieć się o stan siostrzenicy.
            Doktor, opiekujący się dzieckiem, okazuje się bardzo konkretny i nie owijając w bawełnę, prosi, by rodzice na wszelki wypadek zrobili badania. Woli działać zapobiegawczo, gdyż obawia się najgorszego – czyli białaczki. Jednak pewność zdobędzie, gdy dostanie wyniki ostatnich badań robionych niecałą godzinę wcześniej. Sara przed powrotem do sali wykonuje telefon i po dwóch minutach kończy rozmowę. Wraca do was, a ty widzisz jej niewyraźną minę. Przekazuje ci, że lepiej abyś i ty porozmawiała jeszcze z lekarzem. Kierujesz się więc do niego, znów pełna obaw. Przekazuje ci te same informacje co twojej siostrze, jednak ty mówisz mu, że badania owszem wykonacie, ale istnieje małe prawdopodobieństwo, że możecie być dawcami szpiku. Pytając dlaczego, odpowiadasz mu, że Emilka jest adoptowana.
            Wieczorem zbieracie się wszyscy do domu. Jesteś ogromnie zaskoczona, gdy na parkingu przed blokiem widzisz swoich rodziców. Nie rozmawiałaś z nimi prawie pięć lat – od momentu adopcji Mili. Byli temu bardzo przeciwni, więc nadal nie rozumiesz, dlaczego tak nagle sobie przypomnieli o was. Z grzeczności zapraszasz ich do środka. Wyjaśniają ci, że to Sara zadzwoniła do nich po południu, mówiąc żeby się opamiętali i zachowywali jak ludzie. W końcu też sami zrozumieli jak bardzo skrzywdzili ciebie i Bartosza, gdy wzięliście pod swój dach tę kruszynkę.
            Cieszysz się, gdy słyszysz przeprosiny. Brakowało ci ich wsparcia przez te lata. Dowiadujesz się też, że jakiś miesiąc temu przeprowadzili się i mieszkają pół godziny drogi od was. Żegnacie się po trzech kwadransach rozmowy. Potem twój mąż kładzie się spać, a ty próbujesz wyciągnąć od siostry powód jej zmartwienia. Początkowo nie chce mówić, ale w końcu nie wytrzymuje i płacząc, opowiada, jak Karol ją strasznie zranił. Mówi ci też, że wróciła do Polski na stałe. Miała to już dawno w planach, ale ordynator szpitala próbował za wszelką cenę zatrzymać ją na stanowisku.
            Kolejny dzień znów wygląda tak samo. Jedziesz do szpitala z siostrą i masz nadzieję, że dowiesz się, czy twoja córeczka jest chora. Będąc u lekarza, denerwujesz się coraz bardziej w oczekiwaniu na interpretację wyników. Czujesz, że tracisz kontakt z rzeczywistością, gdy słyszysz najgorszą z wersji – ostra białaczka szpikowa. Po chwili odzyskujesz ostrość widzenia, a doktor podaje ci szklankę wody. Na miękkich nogach docierasz do sali. Silisz się na uśmiech dla córeczki, ale siostra wie, że jednak potwierdziły się przypuszczenia. Wiesz, że teraz wasz świat ulegnie jeszcze większym zmianom.
            Uprzejmie rozmawiasz z mamą dziewczynki, która jest w sali razem z twoją Milą, ale w głębi duszy zastanawiasz się dlaczego to jej córka jest jedynie osłabiona przez jakieś bakterie, a twoja zmagać się musi z ciężką chorobą. Wiesz, że nie powinnaś tak myśleć, ale jednak nie potrafisz od siebie tego odsunąć. Sztucznie uśmiechasz się, gdy słyszysz, że jutro opuszczą szpital. Dla was kolejny dzień będzie początkiem długiej drogi do zdrowia, pełnej wybojów w postaci chemioterapii, a w najgorszym przypadku przeszczepu.
            W domu całkiem rozklejasz się, ale mąż i siostra mają dla ciebie dobre wiadomości. Bartek dostał awans w pracy, a Sarze zaproponowali etat w tutejszym szpitalu. Lekko uśmiechasz się, nie mogąc w żaden inny sposób wyrazić swojej, jakby nie było, radości.
            Nazajutrz przed południem znów jesteś u Emilki, ale tym razem wraz ze swoimi rodzicami. Spokojnie tłumaczysz dziecku zaistniałą sytuację, a już po chwili widzisz, że dziewczynka podbiła serca dziadków. Kolejny dzień przynosi również kolejną rozmowę z lekarzem. Przedstawia ci swoją wizję leczenia, na co ty się zgadzasz, żeby tylko Mila jak najszybciej wyzdrowiała. Po powrocie do pomieszczenia żegnasz mamę i dziewczynkę, która była z twoją córeczką w sali. Nie pasuje ci jednak to, że mała jest przeraźliwie blada i wygląda dużo gorzej niż twoja Emilia. Szczerze życzysz jej jak najszybszego powrotu do zdrowia i zajmujesz się swoim skarbem.
            Mijają trzy dni, a twoja córeczka zmienia się nie do poznania. Jest wesoła, nabiera rumieńców, nie ma żadnych objawów osłabienia. Dziwi to zarówno ciebie, jak i lekarzy, którzy dochodzą do wniosku, że muszą powtórzyć badania. Jesteście wszyscy w szoku, gdy okazuje się, że Emilka ma jedynie pozostałości po jakiejś bakterii, ale nie ma śladu po białaczce. Rozważacie dwa wyjścia: cud albo pomyłkę. Dla sprawdzenia wysyłają do innej placówki próbkę krwi, a gdy potwierdza się, że Mila jest zdrowa, płaczesz ze szczęścia. Ulga jest niesamowita, ale wówczas przypominasz sobie dziewczynkę, która była w sali z twoją córką. Podejrzewasz, że mogła zajść pomyłka i to ona jest tak ciężko chora. Dzielisz się przypuszczeniami z lekarzem, który w okamgnieniu odnajduje w kartotece kontakt i zleca im szybki przyjazd do szpitala.
            Serce ci krwawi, gdy dowiadujesz się, że jednak ona jest chora. Doktor równie szybko ustala, że rzeczywiście doszło do zamiany próbek krwi. A wszystkiemu winna była pielęgniarka, mająca wówczas dyżur. To ona, tłumaczy się przemęczeniem, musiała pomylić probówki.
            Następnego dnia wracacie z córeczką do domu, szczęśliwi, że tak to wszystko się skończyło. Ale ty przysięgłaś sobie, że w miarę możliwości pomożesz dziewczynce, która okazała się chora i jej samotnej matce. Z jednej strony chcesz to zrobić, żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia,  ale z drugiej czujesz potrzebę niesienia pomocy innym.


Sara! Barcelona rzeczywiście jest cudowna. Miałaś co do tego rację. Idealne miejsce na wakacje. Wreszcie jest okazja, żeby odpocząć od wszystkich trosk. Minął prawie rok od czasu tej choroby Emilki, ale dobrze wiesz, że został po tym gdzieś głęboko ślad.
Nie uwierzysz, ale spotkaliśmy Karola. Powiedział, że żałuje wszystkiego i chciałby do Ciebie wrócić, ale nie ma odwagi się przed Tobą do tego przyznać. Pod żadnym pozorem nie wierz mu! Chwilę po tym widzieliśmy go obściskującego się z jakąś długonogą Hiszpanką...
Kochana, wracamy w piątek. Nie zapomnij, proszę, podlać u nas kwiatków, a i Emilka prosi, żebyś od niej specjalnie pozdrowiła Mruczka :)
Trzymaj się,
Tośka”                       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz