Od: ninaa19@mail.pl
„Sara! Nie wiem, co mam robić!
Ogarnia mnie przerażenie, jak sobie pomyślę, że przypuszczenia lekarzy mogą się
potwierdzić. Wróciłam na chwilę do domu, a Bartek siedzi z Emilką w szpitalu.
Jeżeli okaże się, że to białaczka, to co my zrobimy? Przecież ona ma 5 lat!
Jeszcze niewiele z tego wszystkiego rozumie... Poradź coś. Jesteś w końcu
lekarzem...
Tosia”
Klikasz
„wyślij”, po czym wyłączasz komputer. Siedzisz z twarzą ukrytą w rękach i
czujesz, jak do oczu napływają ci łzy. Martwisz się o córeczkę i o to, jak
będzie wyglądało wasze życie, jeżeli okaże się, że Emilka rzeczywiście jest tak
ciężko chora. Chyba najbardziej boisz się o kwestie finansowe. W końcu, jakby
na domiar złego, zwolnili cię z pracy. Ocierasz policzki wierzchem dłoni i
kierujesz się do łazienki, by przemyć twarz. Nikt przecież nie może dowiedzieć
się, że jest ci ciężko.
Godzinę
później siedzisz już z córeczką i mężem, próbując robić dobrą minę do złej gry.
W końcu przychodzi lekarz i prosi o opuszczenie sali z powodu końca czasu
wizyt. Całujecie dziewczynkę w czubek głowy i wychodzicie. Po drodze pytacie
doktora, czy ma już jakieś wyniki, jednak on odsyła was do domu, prosząc o
cierpliwość. Niechętnie spełniacie jego prośbę i z duszą na ramieniu jedziecie
do mieszkania.
W drodze
nie odzywacie się do siebie. Każde z was jest przytłoczone aktualną sprawą.
Wprawdzie córeczka od tygodnia lekko gorączkowała, ale lekarz rodzinny zrzucał
winę na jesienne wirusy. Dopiero gdy na jej małym ciałku pojawiły się ciemne
wybroczyny i powiększone węzły chłonne, postanowiliście odwiedzić pediatrę,
który skierował was na badania.
O gorączce
informowałaś Sarę, ale ona również początkowo nie pozwalała ci panikować. Teraz
jednak czekasz na wiadomość od siostry, jak na zbawienie. Pierwsze, co robisz
po wkroczeniu do salonu, to zabierasz laptop i logujesz się na skrzynkę
mailową. Modlisz się w duchu, by Sara odpowiedziała i w jakikolwiek sposób
podniosła cię na duchu. Widząc ikonkę nowej wiadomości, oddychasz z ulgą.
Do: ninaa19@mail.pl
„Tosiu, jestem już spakowana i
jutro rano mam samolot do Polski. Nie mogę Was teraz zostawić bez wsparcia.
Przyjadę na tydzień, może dwa. Nie martw się dziś niczym. Jutro porozmawiamy na
spokojnie. Będzie dobrze!
Sara”
Czytając te
kilka zdań, dziękujesz Bogu, że masz tak wspaniałą siostrę. Wyłączasz komputer
i już w kuchni jesz przygotowaną przez męża kolację. Znów mało rozmawiacie.
Każde z was wie, że słowa mogą doprowadzić do płaczu, a udajecie silnych. Jest
wam po prostu łatwiej. Kładziecie się spać i w okamgnieniu odpływacie w krainę
Morfeusza. Nic dziwnego. Jesteście zmęczeni drugą dobą spędzoną w szpitalu.
Kolejnymi godzinami zamartwiania się i oczekiwania.
Nazajutrz
rano budzicie się wcześnie. Ty robisz śniadanie i kawę, a Bartosz przygotowuje
się do wyjścia do pracy. Chciał wziąć jeszcze dziś wolne, ale ty stanowczo
zaprzeczyłaś. Ktoś w końcu musi utrzymać rodzinę. Kilkanaście minut później
całujesz męża w policzek, po czym on opuszcza dom, a ty pakujesz kilka
drobiazgów, o które prosiła Emilka jeszcze wczoraj. Około godziny 10 wychodzisz
z mieszkania i zmierzasz na przystanek autobusowy, by dojechać do szpitala. Po
kilku chwilach witasz się już z córeczką. Wyjmujesz z torby rzeczy, gdy do sali
wchodzi lekarz i prosi cię na chwilę. Mówi, że muszą przeprowadzić jeszcze
jakieś dodatkowe badania, bo jak na razie nic im się nie zgadza. To oznacza
tylko kolejne chwile oczekiwania i niecierpliwości.
Po południu
odbierasz telefon od siostry, która informuje cię, że jest już na lotnisku i
przyjedzie za około 30 minut. Żegnasz więc córkę i obiecujesz jej, że wrócisz
później z niespodzianką. Po drodze do domu robisz niewielkie zakupy.
Przychodzisz pod blok w momencie, gdy z taksówki Sara wyjmuje bagaże. Wydaje ci
się trochę dziwne, że na kilka dni przywiozła cztery walizki, ale w końcu w
duchu przyznajesz, że zawsze musi mieć ze sobą więcej ubrań.
Wpadacie
sobie w ramiona. W końcu nie widziałyście się cały rok. Od czasu, kiedy tylko
twoja siostra dostała propozycję stażu w Hiszpanii, na który wyjechała wraz ze
swoim narzeczonym, nota bene też lekarzem.
Po chwili
siedzicie już w salonie z kubkami gorącej herbaty w rękach. Opowiadasz
wszystko, czego się dziś dowiedziałaś. W międzyczasie przenosicie się do
kuchni, gdzie wspólnie przygotowujecie szybkie danie, jakim jest spagetti.
Widzisz, że siostra jest przygnębiona i cały czas sili się na uśmiech. Pytasz
ją, co jest tego przyczyną, lecz ona cię
zbywa. Tłumaczy się zmęczeniem, ale twoja intuicja mówi ci, że coś musiało się
wydarzyć. Odpuszczasz jednak, gdyż wiesz, że w końcu złamie się i wyzna, co ją
trapi.
Właśnie
kończycie gotowanie, gdy przychodzi twój mąż. Wita się z Sarą i wszyscy
siadacie przy stole. Znów poruszając temat Emilki, czujesz napływające łzy.
Zamykasz oczy i oddychając głęboko, uspokajasz się. Po sprzątnięciu naczyń,
opuszczacie dom i kierujecie się do szpitala. Cieszysz się, widząc uśmiech na
twarzy córeczki, gdy ta wita się z ukochaną ciocią. Sara przekazuje dziewczynce
prezent, po czym przeprasza was na chwilę i idzie od lekarzy dowiedzieć się o
stan siostrzenicy.
Doktor,
opiekujący się dzieckiem, okazuje się bardzo konkretny i nie owijając w
bawełnę, prosi, by rodzice na wszelki wypadek zrobili badania. Woli działać
zapobiegawczo, gdyż obawia się najgorszego – czyli białaczki. Jednak pewność
zdobędzie, gdy dostanie wyniki ostatnich badań robionych niecałą godzinę
wcześniej. Sara przed powrotem do sali wykonuje telefon i po dwóch minutach
kończy rozmowę. Wraca do was, a ty widzisz jej niewyraźną minę. Przekazuje ci,
że lepiej abyś i ty porozmawiała jeszcze z lekarzem. Kierujesz się więc do
niego, znów pełna obaw. Przekazuje ci te same informacje co twojej siostrze,
jednak ty mówisz mu, że badania owszem wykonacie, ale istnieje małe
prawdopodobieństwo, że możecie być dawcami szpiku. Pytając dlaczego,
odpowiadasz mu, że Emilka jest adoptowana.
Wieczorem
zbieracie się wszyscy do domu. Jesteś ogromnie zaskoczona, gdy na parkingu
przed blokiem widzisz swoich rodziców. Nie rozmawiałaś z nimi prawie pięć lat –
od momentu adopcji Mili. Byli temu bardzo przeciwni, więc nadal nie rozumiesz, dlaczego
tak nagle sobie przypomnieli o was. Z grzeczności zapraszasz ich do środka.
Wyjaśniają ci, że to Sara zadzwoniła do nich po południu, mówiąc żeby się
opamiętali i zachowywali jak ludzie. W końcu też sami zrozumieli jak bardzo
skrzywdzili ciebie i Bartosza, gdy wzięliście pod swój dach tę kruszynkę.
Cieszysz
się, gdy słyszysz przeprosiny. Brakowało ci ich wsparcia przez te lata.
Dowiadujesz się też, że jakiś miesiąc temu przeprowadzili się i mieszkają pół
godziny drogi od was. Żegnacie się po trzech kwadransach rozmowy. Potem twój
mąż kładzie się spać, a ty próbujesz wyciągnąć od siostry powód jej
zmartwienia. Początkowo nie chce mówić, ale w końcu nie wytrzymuje i płacząc,
opowiada, jak Karol ją strasznie zranił. Mówi ci też, że wróciła do Polski na
stałe. Miała to już dawno w planach, ale ordynator szpitala próbował za wszelką
cenę zatrzymać ją na stanowisku.
Kolejny
dzień znów wygląda tak samo. Jedziesz do szpitala z siostrą i masz nadzieję, że
dowiesz się, czy twoja córeczka jest chora. Będąc u lekarza, denerwujesz się
coraz bardziej w oczekiwaniu na interpretację wyników. Czujesz, że tracisz
kontakt z rzeczywistością, gdy słyszysz najgorszą z wersji – ostra białaczka
szpikowa. Po chwili odzyskujesz ostrość widzenia, a doktor podaje ci szklankę
wody. Na miękkich nogach docierasz do sali. Silisz się na uśmiech dla córeczki,
ale siostra wie, że jednak potwierdziły się przypuszczenia. Wiesz, że teraz
wasz świat ulegnie jeszcze większym zmianom.
Uprzejmie
rozmawiasz z mamą dziewczynki, która jest w sali razem z twoją Milą, ale w
głębi duszy zastanawiasz się dlaczego to jej córka jest jedynie osłabiona przez
jakieś bakterie, a twoja zmagać się musi z ciężką chorobą. Wiesz, że nie
powinnaś tak myśleć, ale jednak nie potrafisz od siebie tego odsunąć. Sztucznie
uśmiechasz się, gdy słyszysz, że jutro opuszczą szpital. Dla was kolejny dzień
będzie początkiem długiej drogi do zdrowia, pełnej wybojów w postaci
chemioterapii, a w najgorszym przypadku przeszczepu.
W domu
całkiem rozklejasz się, ale mąż i siostra mają dla ciebie dobre wiadomości.
Bartek dostał awans w pracy, a Sarze zaproponowali etat w tutejszym szpitalu.
Lekko uśmiechasz się, nie mogąc w żaden inny sposób wyrazić swojej, jakby nie
było, radości.
Nazajutrz
przed południem znów jesteś u Emilki, ale tym razem wraz ze swoimi rodzicami.
Spokojnie tłumaczysz dziecku zaistniałą sytuację, a już po chwili widzisz, że
dziewczynka podbiła serca dziadków. Kolejny dzień przynosi również kolejną
rozmowę z lekarzem. Przedstawia ci swoją wizję leczenia, na co ty się zgadzasz,
żeby tylko Mila jak najszybciej wyzdrowiała. Po powrocie do pomieszczenia
żegnasz mamę i dziewczynkę, która była z twoją córeczką w sali. Nie pasuje ci
jednak to, że mała jest przeraźliwie blada i wygląda dużo gorzej niż twoja
Emilia. Szczerze życzysz jej jak najszybszego powrotu do zdrowia i zajmujesz
się swoim skarbem.
Mijają trzy
dni, a twoja córeczka zmienia się nie do poznania. Jest wesoła, nabiera
rumieńców, nie ma żadnych objawów osłabienia. Dziwi to zarówno ciebie, jak i
lekarzy, którzy dochodzą do wniosku, że muszą powtórzyć badania. Jesteście
wszyscy w szoku, gdy okazuje się, że Emilka ma jedynie pozostałości po jakiejś
bakterii, ale nie ma śladu po białaczce. Rozważacie dwa wyjścia: cud albo
pomyłkę. Dla sprawdzenia wysyłają do innej placówki próbkę krwi, a gdy
potwierdza się, że Mila jest zdrowa, płaczesz ze szczęścia. Ulga jest
niesamowita, ale wówczas przypominasz sobie dziewczynkę, która była w sali z
twoją córką. Podejrzewasz, że mogła zajść pomyłka i to ona jest tak ciężko
chora. Dzielisz się przypuszczeniami z lekarzem, który w okamgnieniu odnajduje
w kartotece kontakt i zleca im szybki przyjazd do szpitala.
Serce ci
krwawi, gdy dowiadujesz się, że jednak ona jest chora. Doktor równie szybko
ustala, że rzeczywiście doszło do zamiany próbek krwi. A wszystkiemu winna była
pielęgniarka, mająca wówczas dyżur. To ona, tłumaczy się przemęczeniem, musiała
pomylić probówki.
Następnego
dnia wracacie z córeczką do domu, szczęśliwi, że tak to wszystko się skończyło.
Ale ty przysięgłaś sobie, że w miarę możliwości pomożesz dziewczynce, która
okazała się chora i jej samotnej matce. Z jednej strony chcesz to zrobić, żeby
zagłuszyć wyrzuty sumienia, ale z
drugiej czujesz potrzebę niesienia pomocy innym.
Od: ninaa19@mail.pl
„Sara! Barcelona rzeczywiście
jest cudowna. Miałaś co do tego rację. Idealne miejsce na wakacje. Wreszcie
jest okazja, żeby odpocząć od wszystkich trosk. Minął prawie rok od czasu tej
choroby Emilki, ale dobrze wiesz, że został po tym gdzieś głęboko ślad.
Nie uwierzysz, ale spotkaliśmy Karola. Powiedział, że żałuje
wszystkiego i chciałby do Ciebie wrócić, ale nie ma odwagi się przed Tobą do
tego przyznać. Pod żadnym pozorem nie wierz mu! Chwilę po tym widzieliśmy go
obściskującego się z jakąś długonogą Hiszpanką...
Kochana, wracamy w piątek. Nie zapomnij, proszę, podlać u
nas kwiatków, a i Emilka prosi, żebyś od niej specjalnie pozdrowiła Mruczka :)
Trzymaj się,
Tośka”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz