Widokówka z tego świata
Stanisław Barańczak
Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie,
z którego mam za darmo rozległe widoki:
gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncie
tej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głową
ta sama mroźna próżnia
milczy swą nałogową
odpowiedź. Klimat znośny, chociaż bywa różnie.
Powietrze lepsze pewnie niż gdzie indziej.
Są urozmaicenia: klucz żurawi, cienie
palm i wieżowców, grzmot, bufiasty obłok.
Ale dosyć już o mnie. Powiedz, co u Ciebie
słychać, co można widzieć,
gdy się jest Tobą.Szkoda, że Cię tu nie ma. Zawarłem się w chwili
dumnej, że się rozrasta w nowotwór epoki;
choć jak ją nazwą, co będą mówili
o niej ci, co przewyższą nas o grubą warstwę
geologiczną, stojąc
na naszym próchnie, łgarstwie,
niezniszczalnym plastiku, doskonaląc swoją
własną mieszankę śmiecia i rozpaczy -
nie wiem. Jak zgniatacz złomu, sekunda ubija
kolejny stopień, rosnący pod stopą.
Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Tobie mija
czas - i czy czas coś znaczy,
gdy się jest Tobą.
Szkoda, że Cię tu nie ma. Zagłębiam się w ciele,
w którym zaszyfrowane są tajne wyroki
śmierci lub dożywocia - co niewiele
różni się jedno z drugim w grząskim gruncie rzeczy,
a jednak ta lektura
wciąga mnie, niedorzeczny
kryminał krwi i grozy, powieść-rzeka, która
swój mętny finał poznać mi pozwoli
dopiero, gdy i tak nie będę w stanie unieść
zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek.
Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek.
Widokówka z tego świata, 1988
Analiza i interpretacja wiersza spędza Wam sen z powiek? Uczcie sie od mistrzów! Oto wzorcowy esej na temat wiersza S. Barańczaka : "Widokówka z tego świata", napisany przez Marka Karwalę, wykładowcę AP w Krakowie. Dobrze się czyta, a zawiera wnikliwą analizę i interpretację wiersza. Miłej lektury!
O ile we wcześniejszych tekstach
Barańczak sporo miejsca poświęcał polityce i losom ludzi w nią uwikłanych, o
tyle w jego dojrzałej twórczości dochodzą do głosu tematy które wcześniej
występowały jedynie sporadycznie. Poeta co raz częściej zastanawia się nad
kondycja człowieka, jego miejscem na ziemi i w Kosmosie, celem istnienia i
obecności Boga. Refleksja filozoficzna zazębia się niejednokrotnie z motywami
metafizycznymi. Błędem byłoby jednak
twierdzenie, że Barańczak uprawia metafizykę „na klęczkach”. On raczej
intensywnie poszukuje śladów obecności Boga, zastanawia się nad sensem jego
przesłania, stara się korzystać z mądrości Dekalogu.
Tytułem tego wiersza został
sygnowany również cały zbiór (opublikowany w 1988 roku), z którego on pochodzi,
co świadczy o wadze tekstu również dla samego autora. W sensie językowym całość
nawiązuje wyraźnie do konwencji listu. Świadczą o tym m.in. typowe zwroty
epistolarne obecne na początku i w zakończeniach każdej spośród trzech części,
składających się na kompozycje utworu: „Szkoda, że Cię tu nie ma’’, „Ale dosyć
już o mnie. Powiedz co u Ciebie/słychać…” .Spróbujmy ustalić, kto jest
adresatem listu. Skoro widokówka została nadana „z tego świata”, to nasuwa się
wniosek, że adresat przebywa w jakimś „innym świecie, a jak wiadomo mianem tym
zwykło się określać przestrzeń, do której dusza ludzka ma przejść po zamknięciu
ziemskiej fazy istnienia.
Zakończenia dwóch pierwszych
segmentów jeszcze nie w pełni odsłaniają oblicze istoty, która ma być
potencjalnym rozmówca (w zasadzie mógłby nią być ktoś już zmarły, czyj zakres
wiedzy nie jest znany żyjącym i dla którego nie wiadomo, co oznacza pojęcie
czasu). Finał ostatniego segmentu rozjaśnia wątpliwości, dając pewność, iż
nadawcą „widokówki” jest człowiek, a adresatem Stwórca.
Czynność pisania listu do Boga i
prośba, aby zechciał pełniej ujawnić swoją Osobę, pragnienia Jego bliższej
obecności. Zwrot „Szkoda, że Cie tu nie ma” wywołuje potencjalne dopowiedzenie:
„bo gdybyś był, wówczas żyłoby się nam lepiej”. Może chęć pogłębienia wiary? Ale nieobecność Boga
tutaj, tzn. na ziemi, daje się tez odczytywać jako zaniechanie, zapomnienie lub
odrzucenie prze ludzkość Jego zasad. I znów można by dopowiedzieć: „bo gdybyś
był, gdyby realizowane były Twoje przykazania…” (tu pojawiłaby się długa lista
skutków i nieszczęść wynikłych z niespełnienia Bożych poleceń).
Jak w każdym liście, także i w
tym człowiek przedstawia sytuację w jakiej się znalazł; kreśli obraz swoich
czasów, podejmuje refleksję egzystencjalną. Na początku mówi o miejscu swojego
zamieszkania. Nie chodzi tu jednak ani o wysokie piętro wieżowca, ani o dom
położony na wzgórzu, lecz tą małą, „przypłaszczoną kropkę” , czyli o Ziemię, bo
tak wygląda ona z perspektywy Kosmosu. Rozciągające się „rozległe widoki” to
pejzaż świetlistych galaktyk na nieboskłonie. Patrząc na rozgwieżdżone niebo,
człowiek spodziewa się usłyszeć odpowiedź na dręczące go pytania o sens
egzystencji i o przyczynę bytów; usłyszeć, to znaczy zrozumieć, mieć wreszcie
pewność. Ale otacza go tylko cisza i odnosi się wrażenie „próżni milczącej swą
nałogową spowiedź”. Ta odpowiedź jest ciągle, od tysięcy lat ta sama – to brak
odpowiedzi. W dalszej części tego segmentu następuje nieco nieoczekiwana zmiana
perspektywy; egzystencjalna groza ustępuje miejsca zwykłości, realizującej się
nie tylko poprzez przywołanie tego, co ziemskie: żurawi, palm, wieżowców…, ale
też podkreśla ją obecność zwrotów kolokwialnych (typowych dla języka
potocznego): „Klimat znośny”, „Powietrze lepsze pewnie…”. Wydaje się, że takie
połączenie myślenia filozoficznego z realiami codzienności dobrze
charakteryzuje dwoistą naturę istoty ludzkiej, jej cielesność i duchowość.
W drugiej części „listu” nadawca
próbuje uwolnić się od więzów czasu, wybiec wyobraźnią w przyszłość, aby z jej
punktu widzenia ocenić swoją epokę. Ocena wypada krytycznie, bowiem do
współczesnych ma pozostać jedynie trochę „próchna, łgarstwa, niezniszczalnego
plastiku”. Ale taka jest prawidłowość ziemskiej egzystencji, bo i przyszli
mieszkańcy „tej spłaszczonej kropki” – stojąc na naszej warstwie geologicznej
odpadków – będą odkładać własną. Nie da się zatrzymać czasu, którego każda
sekunda jest jak „zgniatacz złomu”, ubijających „kolejny stopień, rosnący pod
stopą” (lingwistyczna gra znaczeń wyrazów podobnych brzmieniach).
W ostatnim segmencie człowiek
zastanawia się nad swoją kondycją. Trudno jest mu rozpoznać sens i cel życia,
skoro – jak już zostało wcześniej powiedziane – wszechświat „milczy swą
nałogową odpowiedź”, a ciało nosi w sobie „bombę zegarową”, bowiem od samego
początku istnienia jest zaprogramowany na unicestwienie.
Język potoczny operuje zwrotem „w
gruncie rzeczy”, w którym często pointuje się zawiłe, niejasne rozmowy lub
sytuacje w celu dostrzeżenia w nich tego, co proste i pewne. Tutaj, gdy „list”
przeradza się w żal kierowany do Stwórcy z powodu braku jakiejkolwiek pewności
poza tą jedną, że trzeba umrzeć, nawet kolokwialny „grunt rzeczy” okazuje się
”grząski”, czyli właśnie niepewny. Jest jednak coś optymistycznego w tej
gorzkiej autoprezentacji. Paradoksalnie nadzieja pojawia się w obrazie z pozoru
najbardziej dramatycznym –w momencie śmierci. Okazuje się, że człowiek który
„nie będzie w stanie unieść / zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek”,
spodziewa się, iż ta chwila nie będzie oznaczała utraty świadomości, a więc
końca istnienia (życie nazwane „powieścią-rzeką” pozwoli jego posiadaczowi
poznać „mętny finał”).Choć moment ewentualnego przejścia do innego wymiaru bytu
został nazwany ”mętnym”, czyli niepewnym, ,jednak sąd o zdobyciu wiedzy tuż po
nastąpieniu śmierci pozwala przypuszczać, iż skarżący się Bogu człowiek wierzy
przecież w jakąś inną niż ziemska formę trwania.
Nadawca „widokówki” zdaje
sobie sprawę z tego, że nie tylko on doświadcza cierpień wynikłych z braku
wiedzy o zatartej przed ludzką świadomością przyszłości, alei jego lęki i
obawy, może też bunt zdają ból Bogu („Mów, jak Ty się czujesz / z moim bólem –
jak boli /Ciebie Twój człowiek”). Ostatecznie jednak nazywa siebie Bożym
człowiekiem, co może świadczyć o poddaniu się woli Najwyższego, mimo zwątpień i
dramatycznych poszukiwań prawdy na zawiłych ścieżkach wiary/niewiary.
Stanisław Barańczak bardzo
dobrze operuje formami charakterystycznymi dla współczesnego poezjowania, ale
też świetnie potrafi zastosować wyznaczniki typowe dla liryki tradycyjnej.
Widokówka z tego świata zwraca uwagę swoją kunsztowną budową.
Widać, że każda spośród trzech części została skonstruowana z trzynastu wersów
ułożonych na zasadzie wersyfikacyjnej analogii. I tak wszystkie wersy wysunięte
najbardziej na lewo (po sześć w każdym segmencie) składają się z trzynastu
sylab, a po siódmej konsekwentnie występuje średniówka. Z kolei wersy trzecie,
ósme i dziesiąte zawierają po jedenaście sylab ze średniówką po piątej (z
wyjątkiem trzeciego wersu w ostatnim segmencie, gdzie średniówka pojawiła się w
wyjątkowo po siódmej sylabie). Wersy piąte, szóste oraz dwunaste zostały
zbudowane z siedmiu sylab, a trzynaste z pięciu. Warto zauważyć, że występują
tu również rymy, zarówno dokładne, jak i przybliżone.
Polecamy książkę M. Karwali:
"Polska poezja XX wieku. Klucze do interpretacji"