Bohaterowie:
PROMETEUSZ- jeden z tytanów, stwórca człowieka.
ORZEŁ- specjalista w wyjadaniu wątroby.
& ZEUS
PROMETEUSZ- jeden z tytanów, stwórca człowieka.
ORZEŁ- specjalista w wyjadaniu wątroby.
& ZEUS
PROMETEUSZ:
Hej, głąbie! Czemu wyjadasz moje wnętrzności?
(zły, ale nie okazujący cierpienia)
ORZEŁ:
Nie wiesz? Nie udawaj. Trzeba było nie kpić z Zeusa. To twoja kara.
(z satysfakcją)
PROMETEUSZ:
Jak to kara?! Chciałem dobrze dla ludzi. Nie uważasz, że trzeba im pomóc?
Beze mnie są słabi. Muszę do nich wrócić.
ORZEŁ:
Tylko ciekawe jak. Jakbyś nie zauważył, to nie możesz się ruszyć. Jesteś przykuty do skały.
PROMETEUSZ:
Sam sobie nie poradzę, ale z twoją pomocą owszem. Czy ludzie nie są dla ciebie ważni?
Sławią cię obecnie w swoich godłach państwowych. A ty co?
ORZEŁ:
No w sumie mógłbym ci okazać trochę litości. Co mam robić?
PROMETEUSZ:
Podaj mi ten kamień. Spróbuję rozpętać te kajdany. Jeżeli mi się uda, wracamy do Zeusa ,
a on nas już popamięta.
ORZEŁ
(podaje dziobem kamień i pomaga Prometeuszowi)
PROMETEUSZ:
Nareszcie jestem wolny! Dziękuję ci orle. Teraz pójdziemy do Zeusa.
(po kilku godzinach drogi, wchodzą do pałacu):
Zeusie, nadchodzę! Nie możesz mnie karać, przez to, że chciałem pomóc ludziom.
ZEUS:
Co ty tu robisz? Miałeś cierpieć katusze.
PROMETEUSZ:
Owszem, ale dziś miałem szczęście.
(w mgnieniu oka uderza Zeusa w głowę, ten traci przytomność):
Orle, przyjacielu! Chodź napić się ambrozji. Będziesz nieśmiertelny!
(piją, następnie Prometeusz zabiera beczułkę napoju ze sobą)
(Gdy zeszli na ziemię, ludzie pili cudowny płyn i uwielbiali Prometeusza, który zdążył ich ocalić przed potopem Zeusa i zagładą)
Hej, głąbie! Czemu wyjadasz moje wnętrzności?
(zły, ale nie okazujący cierpienia)
ORZEŁ:
Nie wiesz? Nie udawaj. Trzeba było nie kpić z Zeusa. To twoja kara.
(z satysfakcją)
PROMETEUSZ:
Jak to kara?! Chciałem dobrze dla ludzi. Nie uważasz, że trzeba im pomóc?
Beze mnie są słabi. Muszę do nich wrócić.
ORZEŁ:
Tylko ciekawe jak. Jakbyś nie zauważył, to nie możesz się ruszyć. Jesteś przykuty do skały.
PROMETEUSZ:
Sam sobie nie poradzę, ale z twoją pomocą owszem. Czy ludzie nie są dla ciebie ważni?
Sławią cię obecnie w swoich godłach państwowych. A ty co?
ORZEŁ:
No w sumie mógłbym ci okazać trochę litości. Co mam robić?
PROMETEUSZ:
Podaj mi ten kamień. Spróbuję rozpętać te kajdany. Jeżeli mi się uda, wracamy do Zeusa ,
a on nas już popamięta.
ORZEŁ
(podaje dziobem kamień i pomaga Prometeuszowi)
PROMETEUSZ:
Nareszcie jestem wolny! Dziękuję ci orle. Teraz pójdziemy do Zeusa.
(po kilku godzinach drogi, wchodzą do pałacu):
Zeusie, nadchodzę! Nie możesz mnie karać, przez to, że chciałem pomóc ludziom.
ZEUS:
Co ty tu robisz? Miałeś cierpieć katusze.
PROMETEUSZ:
Owszem, ale dziś miałem szczęście.
(w mgnieniu oka uderza Zeusa w głowę, ten traci przytomność):
Orle, przyjacielu! Chodź napić się ambrozji. Będziesz nieśmiertelny!
(piją, następnie Prometeusz zabiera beczułkę napoju ze sobą)
(Gdy zeszli na ziemię, ludzie pili cudowny płyn i uwielbiali Prometeusza, który zdążył ich ocalić przed potopem Zeusa i zagładą)
KONIEC
Natalka, 1c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz