niedziela, 30 kwietnia 2017

Uroki słowa mówionego są zwiewne

Wartość słowa



                Godzina 6:35. Dzwoni budzik. Wstaję. Zaczynam się modlić. Ubieram się. Schodzę na dół. Witam sie z rodzinką. Czytam wiadomości w telefonie. Idę na przystanek. Wchodzę do busa. Mówię „Dzień dobry”. Witam się ze znajomymi i rozmawiamy. Słowa, słowa, słowa. Ciągle i wszędzie. Słowa bywają puste, czcze, próżne, ale też święte i złote. Mogą być wielkie i małe.
            Ile razy obiecujemy coś komuś? Ile razy tych składanych obietnic dotrzymujemy? Często ludzie powierzają nam swoje tajemnice, a my obiecujemy ich dochować. Ale za chwilę spotkamy się z najlepszą przyjaciółką i kusi nas, aby jej o tym opowiedzieć, więc ulegamy pokusie, a tajemnica przestaje być  tajemnicą. Oczywiście mówimy naiwnie:  "Ale to tajemnica, nie mów nikomu”  i tak oto słowo dalej krąży, ubrane w słowa: "Tylko nikomu nic nie mów".
            A co z władzą? Kiedy zbliżają się wybory, nawet te do szkolnego samorządu, każdy z kandydatów obiecuje wiele niestworzonych rzeczy. Oczywiście, nabieramy się, głosujemy, „Będzie fajnie”, w końcu obiecał dużo zrobić. Tiaaaa. Wygrał, a jedyny plan, który zrealizował, to właśnie  to, że dostał stanowisko. Słowa! Coraz częściej bez wartości, coraz częściej łamane i rzucane na wiatr, by osiągnąć własne korzyści. Chwilowe, puste i ulotne - zwiewne.
            Para młodych ludzi zaczyna się spotykać i zakochuje się w sobie. Codziennie mówią sobie, jak bardzo się kochają. Mija kilka lat... W końcu on postanawia się oświadczyć, a ona pełna radości i wzruszenia odpowiada "Tak". Piękne prawda? Takie romantyczne... A  teraz stoją przed ołtarzem i szczerze przysięgają sobie "Miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci". Chwila, podczas której mogą polać się łzy ze wzruszenia i szczęścia z powodu  tej młodej pary. Ale mijają  kolejne lata. Małżeństwo zrobiło się nudne, teraz w modzie są rozwody, więc… trzeba iść za modą. No i biorą rozwód. Już nieważna przysięga składana przed ołtarzem, bo ta miłość jakoś wyparowała, wierność  dawno przestała istnieć a o uczciwości się zapomniało. Co więc z "... oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci"?  Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Moim zdaniem, biorąc rozwód, łamiemy ważną  przysięgę. Rozstanie uczy, że ludziom nie można ufać, że od problemów trzeba uciekać, zamiast je rozwiązywać, że nie trzeba dotrzymywać danego słowa, że miłość i wierność nie są możliwe. Zrozumcie mnie dobrze. Nie chodzi mi tylko o ślub i przysięgę małżeńską. Najbardziej jaskrawym przykładem jest chyba historia byłej pierwszej damy Francji. Pamiętacie ten skandal? W 2014 roku, w zaledwie kilka godzin po ogłoszeniu rozstania się pierwszej pary Francji z powodu romansu prezydenta, ze strony internetowej Pałacu Elizejskiego zniknęło około 600 zdjęć Trierweiler oraz wszystkie informacje o niej, a także teksty jej oficjalnych wystąpień. Ustawy równościowe w postępowej Francji jednak nie działają, a może słowo – mówione, a nawet pisane, jak się okazuje, jest… Aż tak ulotne?
            "Na początku było słowo, a słowo było u Boga i Bogiem było słowo". Wierzę, że Bóg stworzył piękny świat i pozwolił nam decydować  o własnym losie. Podarował nam wiele rzeczy, które były dobre i piękne, w tym język. Lecz człowiek to zniszczył. Sprawił, że święte słowa zmieniły się w nieczyste, a rozmowy w wulgarną wymianę wulgarnych słów. Kiedy  mijam paczkę  znajomych,  słyszę,  że co drugie słowo to przekleństwo. Czy dzięki temu czujemy się lepsi? Czy może jest to zabieg, próbujący skupić na sobie uwagę słuchacza? Bez sensu. Słowa kapryśne i krzywdzące, brzydkie i kalekie…
            Kocham mój ojczysty język - polski. Posługuję się nim na co dzień i zachowuję do niego pełen szacunek. Jestem humanistką. Każdy z nas mówi w jakimś języku. Są języki i słowa, które na przestrzeni czasu zaczęły zanikać  i są nam obce. Przykładem jest język łaciński. Ja  sama znam tylko parę słów. Owszem, uczy się  go jeszcze, ale nikt się na co dzień  nim nie posługuje. Niestety, podobnie jest z gwarą góralską. Kiedyś bardzo często używana na naszym terenie, zaczęła tracić znaczenie. Ludzie powoli przyswajali język tzw. „poprawny”, ogólnopolski, co jest zrozumiałe… ale gwara zaczęła zanikać. Na szczęście  nie dopuszczono do tego, by zanikła całkowicie. Organizowane są konkursy, w czasie których rozbrzmiewają pieśni ludowe a gawędziarze  zabawiają nas swoimi „godkami”. Powstają zespoły regionalne. Sama należę do jednego z nich  - „Zbyrcok” stara się pokazywać innym piękno góralskich słów. Bardzo często jeździmy na różne „posiady”. Coraz częściej góralskie gadki i ich tłumaczenie są spisywane. I mam nadzieję, że kolejne pokolenia również będą pielęgnowały góralskie tradycje.
            Teraz oglądam film. Dwoje bohaterów zaczyna się kłócić i padają przekleństwa, w końcu - spokój, doszli do porozumienia, podali sobie ręce i obiecali, że już się nie będą kłócić. Na drugi dzień znów się spotykają i… już oboje zapomnieli o obietnicy. Ach, te słowa! Kiedy w końcu każdy z nas zacznie myśleć o nich i pamiętać, czym są i po co ? Nie rzucajmy słów na wiatr, bo nie wiadomo, gdzie je zaniesie! Język ma magiczną moc… jednak słowa ulatują, a pismo zostaje. Życzę wam po naszemu, po góralsku, żałując, że nie możecie posłuchać pięknego brzmienia, ale wierząc, że skoro zapisane, to i trwalsze:

Na scyńście, na zdrowie, na ten Nowy Rok !
Coby sie Wom dazyło, mnozyło cały Bozy rok !
Byście w Nowym Rocku jesce lepij mieli -
to co zarobili, tego nie przepili.
Coby na świecie było cicho i spokojnie
i zony z mynzami nie bywały w wojnie.
Dziywki coby się Wom powydowały,
a wiela z chałupy nie pozabierały.
Cobyście jak poncki w maśle sie pławili,
nic sie nie martwili, dobze jedli, pili.
Coby Wom nicego nika nie chybiało
ino z rocku na rok ino przybywało.
Coby na ziorenkak cały chlyb sie wspiyroł
i zeby sie w bidzie nik nie poniywiyroł !
A do reśty -
cobyście byli scynśliwi i weseli
jako w niebie janieli, haj !


Natalia Ceremuga




 Zanika czar słów


Uroki słowa mówionego są zwiewne

     Ileż to razy słyszałam już w swoim życiu : „Musisz brać odpowiedzialność za swoje słowa!” Ten imperatyw wypowiadany na głos natychmiast wzbudza we mnie bunt. Dlaczego muszę?! Co takiego jest w słowach, że łączy się z nimi postawę odpowiedzialności i szczególnej rozwagi nad tym, co się mówi? Znam powszechne i górnolotne dla mnie poglądy, że myśli i słowa mają wielką moc i tworzą nasza rzeczywistość… Że należy wybierać je mądrze… Że to, co mówimy, jest odbiciem naszych myśli… Że ze słów budujemy albo słowami niszczymy relacje z ludźmi, z którymi przebywamy, wyrażamy emocje, które wzmacniają nasze serce albo niszczą naszą psychikę.
     Jak mówi Pismo Święte, człowiek został wyróżniony spośród wszystkich boskich stworzeń w taki sposób, że dostał zdolność mówienia, porozumiewania się za pomocą języka i prawo nazywania bytów. Trudno się z tym nie zgodzić. Najwięksi mówcy tego świata potrafili i nadal potrafią zjednywać sobie rzeszę ludzi. Słowo stało się najważniejszym instrumentem, budującym relacje międzyludzkie i dającym władzę nad światem. Jednakże, jak człowiek ten niezwykły dar wykorzystał?
     Żyjemy w kulturze jazgotu, słowotoku i pustosłowia, niespełnionych obietnic. Mówimy dużo i rzadko koncentrujemy się na uroku słowa mówionego; jego brzmieniu, co może oznaczać a czego nie powinno, jak w ogóle się nim posługiwać w danej sytuacji, w stosunku do konkretnej osoby, jaką przybrać tonację, czy krzyczeć, czy szeptać, mówić chłodno czy serdecznie… Porażające jest „wszędobylskie” bezmyślne, bezsensowne używanie słów, posługiwanie się nimi niedbale, bez zwracania uwagi na kulturę wypowiedzi. Mowy używa się instrumentalnie, często do maskowania złych zamiarów. Słowami manipuluje się, by sterować ludźmi, zaszczepić im fałszywą świadomość, odpowiednio programować ich zachowania w świecie reklam. Słowa traktowane są jak towar; „przeżute jak guma do żucia”, zmanipulowane przez media zamieniły się w nieznaczącą papkę. A co gorsze, język pozbawiony walorów estetycznych (niechlujny, brutalny, pełen wulgaryzmów) i używany do osiągania nieetycznych celów, przestał służyć komunikacji, raczej truje, szkodzi, wywołuje konflikty.
     Gdzie tu miejsce na czar i magię? Czasami się to zdarza – gdy mówimy „ludzkim” głosem, słuchamy i wierzymy w wypowiadane słowa. Wtedy – jak twierdził Leonardo da Vinci – „ludzka mowa zmienia się w kontemplację boskości”. Ulotna siła paplającego języka nigdy nie zastąpi wyważonego słowa i mądrego milczenia.
    Słowa, słowa, słowa… - w domyśle: to tylko zaledwie słowa. Ale są słowa, nabrzmiałe sensem, słowa, za które bierze się odpowiedzialność i słowa puste. Przede wszystkim dostrzegajmy to, co w nich zwiewne – urok i czar...

                                                                                                                              Joanna Skowyra 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz