poniedziałek, 26 lutego 2018








Latami nie liczy się losu
motyw starości w liryce Jacka Kaczmarskiego



       Motyw starości często występuje w literaturze. Przemijanie fascynuje od wieków, rzadko jednak znajduje się w kręgu zainteresowań współczesnych, zwłaszcza młodych ludzi. Starość wynika z upływu czasu, ma przede wszystkim wymiar biologiczny, lecz także poznawczy, emocjonalny i społeczny.
     W twórczości Kaczmarskiego powracają pewne wątki - te same tematy ukazywane są z różnych perspektyw. Tak też jest z motywem starości w poezji barda, który pisze o niej, wykorzystując wątki autobiograficzne lub wcielając się w różne role – ludzi anonimowych bądź znanych: emeryta, podróżnego, starego poety, wybitnej osobowości. Wieloaspektowość w poezji Kaczmarskiego wiąże się często z liryką roli. Poeta szuka prawdy artystycznej i egzystencjalnej, prawdy o świecie i przemijaniu, która wynika z jednostkowych doznań człowieka skrytego za maską: Norwida, Owidiusza, Tezeusza, muszkietera; wszyscy oni doświadczają upływu czasu.
Według Jacka Kaczmarskiego latami nie liczy się losu…


Prawem kaduka, w drodze wyjątku
Niepowtarzalni, jak starodruki
Żyją co dzień, dzień w dzień - od początku
I troszczą się o prawnuki

      Swoje rozważania chcę zacząć od wiersza niezwykłego, który Jacek Kaczmarski dedykował swoim dziadkom -  Felicji i Stanisławowi Trojanowskim. Odegrali oni znaczącą rolę w jego życiu i twórczości. To właśnie oni go wychowali. Byli ludźmi niezwykłymi- mądrymi i kochającymi się.
      Przeżyli wojnę. W czasie likwidacji getta zginęła cała rodzina Felicji – siedem sióstr, brat oraz jej matka. Ją sama z córką Stanisław ukrył po stronie aryjskiej w schowku w kuchni. Po upadku Powstania Warszawskiego znalazł się w obozie jenieckim, potem odnalazł żonę i córkę u rodziny kolegi poza Warszawą. Na szacunek zasługuje siła, jaką wykazali się Trojanowscy: nie zatracili woli i radości życia, stworzyli dobry, szczęśliwy dom córce a potem wnukowi.
      W archiwach po poecie zachował się brudnopis pisma złożonego w dyrekcji jego szkoły podstawowej, w którym rodzice formalnie przekazali opiekę nad dzieckiem dziadkom ze strony matki z powodu zajęć artystycznych, naukowych i społecznych.  Dom Jacka to był dom jego dziadków, tam czuł się u siebie, tam czekała na niego kanapki albo zupka a pod nieobecności babci, jak wspomina jeden z kolegów Jacka: talerzyk z obranym i pokrojonym na ćwiartki jabłkiem oraz napisana po francusku (dla ćwiczenia języka!) karteczka, że ma zjeść jabłko i poćwiczyć grę na pianinie. Kaczmarski, śpiewając Dęby, dodawał czasem na koncertach: pobili się po raz pierwszy po siedemdziesięciu latach małżeństwa – poszło o tytuł lub autora jakiejś książki i któreś z nich użyło laski jako argumentu. Kilka lat wcześniej zasadzili dwa dęby, które urosły w pokaźne drzewa. W wywiadach Kaczmarski mówił o swoich dziadkach: Babcia zmuszała mnie do słuchania muzyki klasycznej, co jej się udało, i do nauki gry na pianinie, co jej się nie udało. Dziadek, który sam był pasjonatem – geografem i politykiem, zdołał rozbudzić we mnie ciekawość świata. Dziadek Kaczmarskiego sprawował liczne funkcje państwowe. Otrzymał medal Yad Vashem, dożył 99 lat. Felicja w dobrym zdrowiu przeżyła 100 lat, zachowując jasność umysłu - Jacek mówił o niej, że jest jak komputer, wszystko ma na twardym dysku.
       Piszę o tym, ponieważ echa tych wydarzeń odnajdziemy we wspomnianym wierszu. „Dęby” (1997) zachwycają optymizmem. Wizja codziennego, prostego życia opromienia perspektywę sędziwego wieku. Kaczmarski pisze:   
    
Pośród nas żyją ci, co przeżyli,
Choć przeżyć przecież nie mieli prawa.
I jeszcze cieszą się z każdej chwili,
którą ich los im zostawia.

     Ci, którzy przeżyli wojnę, ocaleni nie należą do entuzjastów szumnej historii czy hałaśliwej codzienności (może dlatego wiersz łączy potocyzmy z poetyzmami). Są spokojni, cierpliwi; cechuje ich mądrość życiowa, stateczność. Potrafią się cieszyć z małych rzeczy po epikurejsku, okazują wdzięczność za każdy dzień drugiego życia, jakie dano im po wojnie; kochają rodzinę i czują się częścią kosmosu:

- Jesteśmy częścią kosmosu!

Częścią kosmosu - popiół we włosach,
Popiół tych wszystkich, co nie przeżyli -
Nieusuwalna pamięć jak osad

    Stosując metonimię popiół we włosach autor ma na myśli nie tylko starczą siwiznę, ale też prochy ludzi spalonych w piecach obozów koncentracyjnych. Starcy są doświadczeni, mocni i wieczni jak dęby, które sami sadzą – stają się one skromnymi pomnikami ich pokolenia. Pokolenia, które skazane na zagładę uczy nas – tak obrażonych na życie, czym to życie jest i jak godnie je przeżyć. Przypomina mi się w tym miejscu moja własna kochana babcia i jej słowa: młodość szybciej biegnie, ale starość lepiej drogę zna…

 Taka refleksja o starości szczęśliwej, spełnionej, godnej, wypełnionej miłością i  książkami wydaje się czymś wyjątkowym  w zbiorze pieśni Jacka Kaczmarskiego.  



My starzy ludzie w autobusie
Nie powinniśmy jeździć nim
Lecz nie wybiera ten kto musi,
Kto wybrać nie ma w czym

Zupełnie inny obraz starości zawiera wiersz z 1976 roku pt. Starzy ludzie w autobusie.  Jest kolejnym dowodem na to, że twórczą wyobraźnię poety pobudzało często to, co banalne. Przykre obserwacje codziennych sytuacji wykorzystywał, by opowiedzieć o życiu, o ludziach w ogóle. We wspomnianym wierszu Kaczmarski zastosował poetykę podmiotu zbiorowego. Dzięki temu zabiegowi uzyskał ciekawą pespektywę, ukazując senilne ograniczenia - brak sił fizycznych, ogólną słabość, powolność. To poruszające świadectwo starości, bezsilności  grupy ludzi jadących autobusem.
            Wiersz Kaczmarskiego ma charakter ironicznego manifestu osób starszych przeciw bezradności. Ze względu na fizyczne słabości, starcze niedoskonałości są oni wykluczeni ze społeczności  (miejsce już dawno są zajęte, A nam dostępu brak do okien,/A nam dostępu brak do drzwi). Ten poetycki reportaż o przymusowej alienacji, odrzuceniu, wyobcowaniu jednocześnie stanowi heroiczną pieśń starców przeciwko chórowi pasażerów mających przewagę, drwiących z nich w duchu, dobrotliwie karcących słabszych.
            Podczas lektury tego wiersza nasuwają się skojarzenia z Listem do ludożerców Tadeusza Różewicza. Perspektywa mówienia jest inna, ale tajemniczy kierowca (z Nim rozmawiać się zabrania!), pasażerowie bez twarzy, odwróceni plecami, autobus jako klatka ciszy, środek komunikacji bez komunikacji  podkreślają charakterystyczne dla XX wieku zobojętnienie w rozmowie z drugim człowiekiem, brak zainteresowania jego poglądami na daną sprawę, mało empatyczne spojrzenie.
Puenta jest dramatyczna. Starszym ludziom pozostają jedynie: pętla – autobusowa czy sznura? -  lub do zajezdni zjazd - autobusowej lub w sensie metaforycznym: rezygnacja z podróży, jaką jest życie (Kaczmarski wykorzystuje polisemiczność wyrazów; środki komunikacji są u niego często metaforą życia). Ironiczny manifest starszych ludzi polega na wyborze trzeciej drogi, jaką jest przedstawienie społeczeństwu trudnej sytuacji wyobcowania. Odbiorca tego wiersza powinien  stanąć w obronie słabszych, przede wszystkim uchronić ich przed wykluczeniem, bezsilnością i utratą godności.
Pamiętajmy, że  nie jest to jedyna możliwość odczytania tego utworu. Starość jest tu ośrodkiem metafory życia w trudnych czasach. Wg Krzysztofa Nowaka, znawcy twórczości i dokumentalisty dorobku J. Kaczmarskiego,  o popularności piosenek w latach 80. decydował kontekst polityczny. Omawiany tekst niby nie mówił o komunie, ale odczytywano go jednoznacznie i stał się metaforą Polski zdeformowanej, kulawej, podobnie jak Czerwony autobus Kaczmarskiego, inspirowany obrazem B. Linkego.





Stoją nade mną tubylcy pachnący czosnkiem i czuję,
Jak zmieniam się w list do Stolicy, który nikogo nie wzrusza.
Kiedyś tu będzie Rumunia, Morze - już Czarne - faluje
I glebą pieśni się staje ciało i świat Owidiusza

Dużo miejsca w twórczości Jacka Kaczmarskiego zajmuje obraz starości artysty. Wiersze często już na poziomie tytułu nawiązują do  twórczości znanych ludzi. Kaczmarski, szukając odpowiedzi na pytanie o sens życia, a więc i starości, sięga do źródeł, do kultury i do poezji Starych Mistrzów. W cyklu Kosmopolak znajdziemy m. in. sąsiadujące teksty: Ostatnie dni Norwida, Starość Owidiusza, w których artysta u schyłku życia jest podmiotem lirycznym.
Samotny, stary Norwid Kaczmarskiego nie ma do nikogo pretensji, swoje zmęczone życiem ciało  i niemoc twórczą porównuje do działania mrozu:

Ręce grabieją, wino całkiem kwaśne
Na rękawiczki braknie mi pieniędzy
I myśl zmarznięta nie chce płynąć prędzej
A przecież przez nią i to dla niej właśnie
Umieram w nędzy...

Romantyczny poeta godzi się z końcem, który jest konsekwencją podporządkowania się Poezji: umiera w nędzy z pełną świadomością swojego losu.
          W Starości Owidiusza również pojawia się akceptacja starczej niemocy. I Norwid, i Owidiusz Kaczmarskiego to artyści starzy pod względem wieku i doświadczenia, piszący na emigracji. W obliczu śmierci zastanawiają się nad wartością sztuki i sensem poświecenia się dla niej. Owidiusz wygnany z ukochanego Rzymu szuka czegoś, co jest nieprzemijalne, trwałe. Bardziej trwałe od życia okazuje się bycie poetą, początkiem czy prawodawcą tradycji, glebą pieśni.
          Starzy Mistrzowie z racji wieku zajmowali miejsce po stronie starości, schyłku egzystencji, jednak z racji popularności i wielkości swych dzieł mogli aktywnie uczestniczyć w życiu publicznym. Kaczmarski w swym utworze, podążając myślą za Norwidem, który pozostawił po sobie poetycką spuściznę, uzbraja Owidiusza w poczucie przynależności do grona sławnych artystów.
         Przesłanie obu wierszy odnieść możemy do osobistych doświadczeń Kaczmarskiego. Tak jak Norwid i Owidiusz tworzył on z dala od ojczyzny.  Kryzys światopoglądowy autora – emigracja, monotonia pracy, pierwsze oznaki uzależnienia od alkoholu odbiły się na wymowie całego zbioru Kosmopolak.
Starzy Mistrzowie w momencie słabości fizycznej, intelektualnej czy zbliżającej się śmierci dokonywali przewartościowania nie tyle własnego dorobku artystycznego, ile sensu poświęcania się sztuce (trwałej i ulotnej zarazem). Przywoływanie twórczości Mistrzów i czerpanie z ich dorobku świadczą o uniwersalności praw rządzących światem.  Stąd Kaczmarski, pisząc w Starości Owidiusza, że z Ariadny powstaje pająk ma na myśli powrót do źródeł, w tym przypadku w celu poszukiwania odpowiedzi na pytania o sens sztuki, o sens życia.
         Tworząc wiersz o wybitnym poecie rzymskim Kaczmarski wznosi się na wyżyny poetyckiej sztuki: stosuje skomplikowane układy rymów: rymy zewnętrzne w 2.  i 4. wersie, ukryte na końcu wersu 1. i w średniówce wersu 3. Wiersz staje się wysmakowaną zagadką literacką:

Z dala od dworu i tłumu - cóż to za cena wygnania?
Mówiłem wszak sam - nad poezją władza nie może mieć
władzy.
Cyrku w pustelnię zamiana spokój jednak odbiera,
Bo pyszniej drażnić Cesarza, niż kupcom za opał kadzić.

Sen, jedzenie, gra w kości do bólu w schylonych plecach,
Wiersz od ręki pisany dla tych, którym starczy - co mają.
Piękna tu nikt nie obieca, za piękno płaci się złotem.
Pojąłem, tworząc tu, jak z Ariadny powstaje pająk.


Starość artysty to, jak widać u Kaczmarskiego, okres wątpliwości, pytań, których młodość nie zna, autokrytyki,  niemocy twórczej. Rzadziej, jak w wierszu Jan Kochanowski, jest to czas afirmacji i  radości. Ta poetycka stylizacja stanowi renesansową pochwałę życia.
 Po kilku latach weszła na stale do repertuaru Kaczmarskiego. Wydaje się, że ma to związek z pobytem artysty w Australii, gdzie odnalazł swoje miejsce, swój raj. Wiersz kończy się epikurejskim wyznaniem:

Im mniej cię co dzień, miodzie -
Tym mi smakujesz słodziej:
I słońcem i księżycem,
Rozkoszą nienasyceń,
Szczodrością moich dni
- Dziękuję ci.




Starzejesz się, stary – i ja się starzeję,
Latami nie liczy się losu:
Gdzieś się zapodziały młodzieńcze nadzieje
Bliskości stosu i trzosu

   W roku 1990 Kaczmarski wrócił do Polski. Zapowiadając bisy po długich koncertach, które dawał znowu ze Zbigniewem Łapińskim, zaznaczał, że organizatorzy wymagają, by koncert trwał nie dłużej niż godzinę i 25 minut, gdyż nikt nie jest w stanie wytrzymać więcej. Po jednym z występów rozejrzał się i dodał: No, ale widzę, że tu na sali w większości młodzi ludzie, nie to co my – stare…. Na to Łapiński wymamrotał pod nosem, ale tak, żeby było słychać: No, no, mów za siebie! Kaczmarski z udawaną powagą odpowiedział: Ja mam 36 lat! Ci dwaj artyści doskonale się rozumieli. Dodam, że Łapiński był starszy od Kaczmarskiego o  10 lat. I tylko on z niezwykłego  artystycznego tria: Kaczmarski – Gintrowski - Łapiński żyje. Kaczmarski umarł jako stosunkowo młody człowiek i duchem był młody przez całe życie, co widać w jego utworach. Nie pasowała do niego rola człowieka, zmagającego się z czasem – i los zabrał go młodym (wybrańcy bogów umierają młodo).  
W wierszu Starzejesz się, stary datowanego na 16 IX 1990 rok pisał: i ja się starzeję… Znacząca dla interpretacji jest dedykacja Przemkowi. Przemysław Gintrowski był utalentowanym kompozytorem i wokalistą. Ich drogi rozeszły się w 1981 roku, kiedy Kaczmarski został w Paryżu, a pozostali  w kraju nie dostali paszportów.
Kaczmarski, pisząc ten wiersz, miał 33 lata, Gintrowski – 39. W na pozór tautologicznym zwrocie starzejesz się, stary Kaczmarski wykorzystał różne znaczenia słowa stary: mający wiele lat, niemłody; w wołaczu  jest to przecież potoczny,   poufały sposób zwracania się do dobrego znajomego.  Łączyła ich miłość do muzyki, geniusz, tworzenie Sztuki. W latach 1991–1993 ponownie koncertowali we trójkę: Kaczmarski – Gintrowski – Łapiński. Statuetka z okazji XX – lecia pracy artystycznej nie oddaje pełnej prawdy - jeśli dobrze policzymy, Kaczmarskiego i Gintrowskiego łączyło pięć lat wspólnej pracy i tras koncertowych, ale były to lata niezwykle intensywne, czas przebywania ze sobą 24 godziny na dobę. Ale przecież latami nie liczy się losu…
Zastosowane przez Kaczmarskiego w tym wierszu duże litery pozwalają podkreślić symboliczne znaczenie, uwydatnić sensy, ale tylko w wydaniach książkowych, co niemożliwe jest do uzyskania w wokalnej realizacji:

Stos płonie tak tylko, jak wicher zawieje,
Gdy Ciszę oddziela od Głosu (…)
Ale los nut - losem Głosu!

Kaczmarski pokazuje tu zmienność ludzkiego istnienia i ewaluację twórcy. Życie to proces, zwielokratniający się dzięki twórczym przebudzeniom (za takie można uznać powrót Kaczmarskiego po 9 latach do kraju i nowe koncerty?). W tekstach z końca lat 90. częściej pojawiać się będą refleksje egzystencjalne –  dystans człowieka odchodzącego, choć Kaczmarski nie mógł jeszcze wtedy wiedzieć o śmiertelnej chorobie.




Muszkieterowie - już nie ci sami -
Dojrzałości pożółkli goryczą
Zaczęli liczyć się z realiami,
Choć realia się z nimi nie liczą...


     Jak widać, starość to pojęcie względne. Warto omówić w tym miejscu, jak sam Kaczmarski to ujął, sposób rozliczenia się z 20 – leciem Solidarności  i własnym ćwierwieczem. Upływ czasu, magiczne 20 lat może oznaczać odrzucenie dawnych ideałów i porywów serca na rzecz rozumu, ale jest też przedmiotem szerszej refleksji. W  utworze Dwadzieścia lat później napisanym u schyłku kariery (w 2000 roku; składowa albumu Dwadzieścia (5) lat później), autor poza problemem upływu czasu porusza kwestię społeczno-polityczną przemian, jakie zaszły w Polsce po upadku komunizmu. Omawia zmiany na szczycie władzy rządzącej - zarówno państwowej, jak i kościelnej.
            Do upadku komunizmu w Polsce przyczyniły się głównie dwie siły: kościelna z papieżem Janem Pawłem II jako głównym sprzymierzeńcem „Solidarności” oraz społeczna z Lechem Wałęsą i ruchem solidarnościowym na czele. Kaczmarski opisuje sytuację aktualną w państwie w sposób ironiczny; krytykuje postawę dawnych „Muszkieterów”. Czas wpłynął na nich niekorzystnie: utracili zapał, odwagę; wpadli w sidła władzy i posiadania, są fałszywi wobec siebie, okłamują się wzajemnie.
Poeta główne siły liczące się na scenie społeczno - politycznej nazywa imionami głównych bohaterów powieści o przygodach muszkieterów gwardii francuskiej: Atosie, Portosie, Aramisie i d’Artagnanie. Druga część przygód muszkieterów nosi taki sam tytuł jak wiersz Kaczmarskiego.
Muszkieterowie u Kaczmarskiego zawodzą na przestrzeni 20 lat od heroicznych wydarzeń, których efektem był upadek utopijnego systemu polityczno-gospodarczego. Założenia, z jakimi wyszli po reformie systemu zakładały wzrost gospodarczy i lepszy byt dla społeczeństwa. Rzeczywistość okazuje się być inna, co podkreśla refren: Zaczęli liczyć się z realiami, choć realia się z nimi nie liczą. Tekst tej piosenki niby to o dumasowskich muszkieterach, którzy obrośli w tłuszcz i odrzucili ideały („Wprost”), wywołał zamieszanie w 2001 roku, gdy Kaczmarski miał wziąć udział w Przeglądzie Piosenki Prawdziwej – „Solidarność” Regionu Gdańskiego zagroziła wycofaniem patronatu nad imprezą.  



W młodości byłem Tezeuszem,
A dzisiaj jestem Minotaurem.
Po mrocznym labiryncie kluczę
Nie mogąc liczyć na Ariadnę

     W jednym z ostatnich tekstów poety Starość Tezeusza  (2003) powraca wątek przemian w czasie, dynamicznej metamorfozy człowieka, tutaj - z herosa w bestię:

 Kiedyś walczyłem z potworami –
Dziś przeistaczam się w potwora. (…)
W młodości byłem bohaterem,
Dziś jestem więźniem ciemnej sławy. 

          Przekonuje mnie interpretacja tego wiersza, zaproponowana przez Kamila Dźwinela: główny bohater, doświadczając przemiany, poddaje się pokornemu oczekiwaniu na mordercę, którym może okazać się czas, tłum, sprytny Tezeusz czy brutalny Minotaur. Tak naprawdę nie ma znaczenia, kim lub czym on będzie; heros w momencie przemiany w potwora nie może liczyć na odkupienie. Widzi oczami Minotaura, co znaczy, że przemienia się w swoją ofiarę, traci własną postać a z nią nadzieję (tak jak Ariadnę, na którą nie może już liczyć). Kiedy Kaczmarski rozważa problem upływu lat, starości, nie ma na myśli jedynie schyłku życia, ale również poszukiwanie, doświadczanie sensu w obliczu śmierci, pogodzenia się z własną ułomnością. Sędziwy człowiek to w ujęciu Kaczmarskiego ktoś więcej niż źródło metafory czy bohater liryczny – to punkt wyjścia do ogólnoludzkich rozważań. Poeta, któremu nie było dane dożyć starości Owidiusza,  doświadczył u schyłku swego życia starości Tezeusza...
           Jacek Kaczmarski zmarł w 2004 roku w wyniku choroby nowotworowej gardła, mając 47 lat.


Gdybym się starzał konserwatywnie, gdybym ustateczniał swój bunt, jak to napisał Grochowiak, skończyłbym w herbertowskich kategoriach porządnego człowieka (….) Nie czekam na iluminację, lecz drążę. (…) Ja przez dwadzieścia lat  spowiadam się w swojej twórczości i mam najcudowniejszych spowiedników na świecie: młodych, niewinnych ludzi, którzy chłoną mnie i wierzą mi.
          Tak mówił Kaczmarski w rozmowie z M. Millerem dla „Elle” w 1997 roku. Jego wiersze, również te dotyczące starości mają głębokie przesłanie: polityczne, egzystencjalne, społeczno-gospodarcze, duchowe. Wyraźnie jest w nich obecny duch czasu, przemiana, pogodzenie się z następstwami procesu starzenia organizmu (powolność, mniejsza sprawność) i jednoczesny brak akceptacji dla zobojętnienia, izolacji, wykluczenia, zapomnienia o życiowym bagażu doświadczeń. Starość to coś więcej niż ośrodek metafory, staje się punktem wyjścia do poszukiwań, głębokich refleksji. Pytając o jej sens, poeta przywołuje osobiste doświadczenia, korzysta z obserwacji banalnych sytuacji, ale też odwołuje się szerokich kontekstów kulturowych.  Zawsze przy tym dba o doskonałość formy poetyckiej.
        I za to kochamy Go my, młodzi.


Martyna 




Bibliografia:

Dźwinel K., „W młodości byłem Tezeuszem”. Perspektywa senilna w twórczości Jacka Kaczmarskiego, (w) Starość i młodość w literaturze i kulturze pod red.  M. Kurana, Łódź 2016.
Gajda K., Jacek Kaczmarski. To moja droga, Wrocław 2014.

Gajda K.,  Jacek Kaczmarski w świecie tekstów, Poznań 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz