Latami nie liczy się losu
– motyw starości w liryce
Jacka Kaczmarskiego
Motyw starości często występuje w literaturze.
Przemijanie fascynuje od wieków, rzadko jednak znajduje się w kręgu
zainteresowań współczesnych, zwłaszcza młodych ludzi. Starość wynika z upływu czasu,
ma przede wszystkim wymiar
biologiczny, lecz także poznawczy, emocjonalny i społeczny.
W twórczości Kaczmarskiego powracają pewne
wątki - te same tematy ukazywane są z różnych perspektyw. Tak też jest z
motywem starości w poezji barda, który pisze o niej, wykorzystując wątki
autobiograficzne lub wcielając się w różne role – ludzi anonimowych bądź
znanych: emeryta, podróżnego, starego poety, wybitnej osobowości. Wieloaspektowość
w poezji Kaczmarskiego wiąże się często z liryką roli. Poeta szuka prawdy
artystycznej i egzystencjalnej, prawdy o świecie i przemijaniu, która wynika z
jednostkowych doznań człowieka skrytego za maską: Norwida, Owidiusza, Tezeusza,
muszkietera; wszyscy oni doświadczają upływu czasu.
Według Jacka Kaczmarskiego latami nie liczy się losu…
Prawem kaduka, w
drodze wyjątku
Niepowtarzalni, jak starodruki
Żyją co dzień, dzień w dzień - od początku
I troszczą się o prawnuki
Niepowtarzalni, jak starodruki
Żyją co dzień, dzień w dzień - od początku
I troszczą się o prawnuki
Swoje rozważania chcę zacząć od wiersza
niezwykłego, który Jacek Kaczmarski dedykował swoim dziadkom - Felicji i Stanisławowi Trojanowskim. Odegrali
oni znaczącą rolę w jego życiu i twórczości. To właśnie oni go wychowali. Byli
ludźmi niezwykłymi- mądrymi i kochającymi się.
Przeżyli wojnę. W czasie likwidacji getta
zginęła cała rodzina Felicji – siedem sióstr, brat oraz jej matka. Ją sama z
córką Stanisław ukrył po stronie aryjskiej w schowku w kuchni. Po upadku
Powstania Warszawskiego znalazł się w obozie jenieckim, potem odnalazł żonę i
córkę u rodziny kolegi poza Warszawą. Na szacunek zasługuje siła, jaką wykazali
się Trojanowscy: nie zatracili woli i radości życia, stworzyli dobry,
szczęśliwy dom córce a potem wnukowi.
W archiwach po poecie zachował się
brudnopis pisma złożonego w dyrekcji jego szkoły podstawowej, w którym rodzice
formalnie przekazali opiekę nad dzieckiem dziadkom ze strony matki z powodu zajęć artystycznych, naukowych i
społecznych. Dom Jacka to był dom
jego dziadków, tam czuł się u siebie, tam czekała na niego kanapki albo zupka a
pod nieobecności babci, jak wspomina jeden z kolegów Jacka: talerzyk z obranym i pokrojonym na ćwiartki
jabłkiem oraz napisana po francusku (dla ćwiczenia języka!) karteczka, że ma
zjeść jabłko i poćwiczyć grę na pianinie. Kaczmarski, śpiewając Dęby, dodawał czasem na koncertach: pobili się po raz pierwszy po
siedemdziesięciu latach małżeństwa – poszło o tytuł lub autora jakiejś
książki i któreś z nich użyło laski jako argumentu. Kilka lat wcześniej
zasadzili dwa dęby, które urosły w pokaźne drzewa. W wywiadach Kaczmarski mówił
o swoich dziadkach: Babcia zmuszała mnie
do słuchania muzyki klasycznej, co jej się udało, i do nauki gry na pianinie,
co jej się nie udało. Dziadek, który sam był pasjonatem – geografem i
politykiem, zdołał rozbudzić we mnie ciekawość świata. Dziadek Kaczmarskiego
sprawował liczne funkcje państwowe. Otrzymał medal Yad Vashem, dożył 99 lat.
Felicja w dobrym zdrowiu przeżyła 100 lat, zachowując jasność umysłu - Jacek
mówił o niej, że jest jak komputer,
wszystko ma na twardym dysku.
Piszę o tym, ponieważ echa tych wydarzeń
odnajdziemy we wspomnianym wierszu. „Dęby”
(1997) zachwycają optymizmem. Wizja codziennego, prostego życia opromienia
perspektywę sędziwego wieku. Kaczmarski pisze:
Pośród nas żyją ci, co
przeżyli,
Choć przeżyć przecież
nie mieli prawa.
I jeszcze cieszą się z
każdej chwili,
którą ich los im
zostawia.
Ci, którzy przeżyli wojnę, ocaleni nie
należą do entuzjastów szumnej historii czy hałaśliwej codzienności (może
dlatego wiersz łączy potocyzmy z poetyzmami). Są spokojni, cierpliwi; cechuje
ich mądrość życiowa, stateczność. Potrafią się cieszyć z małych rzeczy po
epikurejsku, okazują wdzięczność za każdy dzień drugiego życia, jakie dano im
po wojnie; kochają rodzinę i czują się częścią kosmosu:
- Jesteśmy częścią
kosmosu!
Częścią kosmosu - popiół we włosach,
Popiół tych wszystkich, co nie przeżyli -
Nieusuwalna pamięć jak osad
Częścią kosmosu - popiół we włosach,
Popiół tych wszystkich, co nie przeżyli -
Nieusuwalna pamięć jak osad
Stosując metonimię popiół we włosach autor ma na myśli nie tylko starczą siwiznę, ale
też prochy ludzi spalonych w piecach obozów koncentracyjnych. Starcy są
doświadczeni, mocni i wieczni jak dęby, które sami sadzą – stają się one
skromnymi pomnikami ich pokolenia. Pokolenia, które skazane na zagładę uczy nas
– tak obrażonych na życie, czym to
życie jest i jak godnie je przeżyć. Przypomina mi się w tym miejscu moja własna
kochana babcia i jej słowa: młodość
szybciej biegnie, ale starość lepiej drogę zna…
Taka
refleksja o starości szczęśliwej, spełnionej, godnej, wypełnionej miłością i książkami wydaje się czymś wyjątkowym w zbiorze pieśni Jacka Kaczmarskiego.
My
starzy ludzie w autobusie
Nie powinniśmy jeździć nim
Lecz nie wybiera ten kto musi,
Kto wybrać nie ma w czym
Nie powinniśmy jeździć nim
Lecz nie wybiera ten kto musi,
Kto wybrać nie ma w czym
Zupełnie inny obraz starości zawiera wiersz
z 1976 roku pt. Starzy ludzie w autobusie. Jest kolejnym dowodem na to, że twórczą
wyobraźnię poety pobudzało często to, co banalne. Przykre obserwacje
codziennych sytuacji wykorzystywał, by opowiedzieć o życiu, o ludziach w ogóle.
We wspomnianym wierszu Kaczmarski zastosował poetykę podmiotu zbiorowego.
Dzięki temu zabiegowi uzyskał ciekawą pespektywę, ukazując senilne ograniczenia
- brak sił fizycznych, ogólną słabość, powolność. To poruszające świadectwo starości,
bezsilności grupy ludzi jadących
autobusem.
Wiersz Kaczmarskiego ma charakter
ironicznego manifestu osób starszych przeciw bezradności. Ze względu na
fizyczne słabości, starcze niedoskonałości są oni wykluczeni ze społeczności (miejsce
już dawno są zajęte, A nam dostępu brak do okien,/A nam dostępu brak do drzwi).
Ten poetycki reportaż o przymusowej alienacji, odrzuceniu, wyobcowaniu
jednocześnie stanowi heroiczną pieśń starców przeciwko chórowi pasażerów mających przewagę, drwiących z nich w duchu, dobrotliwie karcących słabszych.
Podczas lektury tego wiersza
nasuwają się skojarzenia z Listem do
ludożerców Tadeusza Różewicza. Perspektywa mówienia jest inna, ale tajemniczy
kierowca (z Nim rozmawiać się zabrania!),
pasażerowie bez twarzy, odwróceni plecami, autobus jako klatka ciszy, środek
komunikacji bez komunikacji podkreślają
charakterystyczne dla XX wieku zobojętnienie w rozmowie z drugim człowiekiem,
brak zainteresowania jego poglądami na daną sprawę, mało empatyczne spojrzenie.
Puenta jest dramatyczna. Starszym ludziom
pozostają jedynie: pętla – autobusowa
czy sznura? - lub do zajezdni zjazd - autobusowej lub w sensie metaforycznym:
rezygnacja z podróży, jaką jest życie (Kaczmarski wykorzystuje polisemiczność
wyrazów; środki komunikacji są u niego często metaforą życia). Ironiczny
manifest starszych ludzi polega na wyborze trzeciej drogi, jaką jest
przedstawienie społeczeństwu trudnej sytuacji wyobcowania. Odbiorca tego
wiersza powinien stanąć w obronie
słabszych, przede wszystkim uchronić ich przed wykluczeniem, bezsilnością i
utratą godności.
Pamiętajmy, że nie jest to jedyna możliwość odczytania tego
utworu. Starość jest tu ośrodkiem metafory życia w trudnych czasach. Wg
Krzysztofa Nowaka, znawcy twórczości i dokumentalisty dorobku J. Kaczmarskiego, o popularności piosenek w latach 80.
decydował kontekst polityczny. Omawiany tekst niby nie mówił o komunie, ale
odczytywano go jednoznacznie i stał się metaforą Polski zdeformowanej, kulawej,
podobnie jak Czerwony autobus Kaczmarskiego,
inspirowany obrazem B. Linkego.
Stoją nade mną
tubylcy pachnący czosnkiem i czuję,
Jak zmieniam się w list do Stolicy, który nikogo nie wzrusza.
Kiedyś tu będzie Rumunia, Morze - już Czarne - faluje
I glebą pieśni się staje ciało i świat Owidiusza
Jak zmieniam się w list do Stolicy, który nikogo nie wzrusza.
Kiedyś tu będzie Rumunia, Morze - już Czarne - faluje
I glebą pieśni się staje ciało i świat Owidiusza
Dużo miejsca w twórczości Jacka
Kaczmarskiego zajmuje obraz starości artysty. Wiersze często już na poziomie
tytułu nawiązują do twórczości znanych
ludzi. Kaczmarski, szukając odpowiedzi na pytanie o sens życia, a więc i starości,
sięga do źródeł, do kultury i do poezji Starych Mistrzów. W cyklu Kosmopolak znajdziemy m. in. sąsiadujące
teksty: Ostatnie dni Norwida, Starość
Owidiusza, w których artysta u schyłku życia jest podmiotem
lirycznym.
Samotny, stary Norwid Kaczmarskiego nie ma do nikogo pretensji, swoje
zmęczone życiem ciało i niemoc twórczą
porównuje do działania mrozu:
Ręce grabieją, wino całkiem kwaśne
Na rękawiczki braknie mi pieniędzy
I myśl zmarznięta nie chce płynąć prędzej
A przecież przez nią i to dla niej właśnie
Umieram w nędzy...
Na rękawiczki braknie mi pieniędzy
I myśl zmarznięta nie chce płynąć prędzej
A przecież przez nią i to dla niej właśnie
Umieram w nędzy...
Romantyczny poeta godzi się z końcem,
który jest konsekwencją podporządkowania się Poezji: umiera w nędzy z pełną
świadomością swojego losu.
W Starości Owidiusza również pojawia
się akceptacja starczej niemocy. I Norwid, i Owidiusz Kaczmarskiego to artyści
starzy pod względem wieku i doświadczenia, piszący na emigracji. W obliczu
śmierci zastanawiają się nad wartością sztuki i sensem poświecenia się dla
niej. Owidiusz wygnany z ukochanego Rzymu szuka czegoś, co jest nieprzemijalne,
trwałe. Bardziej trwałe od życia okazuje się bycie poetą, początkiem czy
prawodawcą tradycji, glebą pieśni.
Starzy Mistrzowie z
racji wieku zajmowali miejsce po stronie starości, schyłku egzystencji, jednak
z racji popularności i wielkości swych dzieł mogli aktywnie uczestniczyć w
życiu publicznym. Kaczmarski w swym utworze, podążając myślą za Norwidem, który
pozostawił po sobie poetycką spuściznę, uzbraja Owidiusza w poczucie
przynależności do grona sławnych artystów.
Przesłanie obu wierszy odnieść możemy
do osobistych doświadczeń Kaczmarskiego. Tak jak Norwid i Owidiusz tworzył on z
dala od ojczyzny. Kryzys światopoglądowy
autora – emigracja, monotonia pracy, pierwsze oznaki uzależnienia od alkoholu
odbiły się na wymowie całego zbioru Kosmopolak.
Starzy Mistrzowie w momencie słabości
fizycznej, intelektualnej czy zbliżającej się śmierci dokonywali
przewartościowania nie tyle własnego dorobku artystycznego, ile sensu
poświęcania się sztuce (trwałej i ulotnej zarazem). Przywoływanie twórczości
Mistrzów i czerpanie z ich dorobku świadczą o uniwersalności praw rządzących
światem. Stąd Kaczmarski, pisząc w Starości Owidiusza, że z Ariadny powstaje pająk ma na myśli
powrót do źródeł, w tym przypadku w celu poszukiwania odpowiedzi na pytania o
sens sztuki, o sens życia.
Tworząc wiersz o wybitnym poecie rzymskim
Kaczmarski wznosi się na wyżyny poetyckiej sztuki: stosuje skomplikowane układy
rymów: rymy zewnętrzne w 2. i 4. wersie,
ukryte na końcu wersu 1. i w średniówce wersu 3. Wiersz staje się wysmakowaną
zagadką literacką:
Z dala
od dworu i tłumu - cóż to za cena wygnania?
Mówiłem wszak sam - nad poezją władza nie może mieć władzy.
Cyrku w pustelnię zamiana spokój jednak odbiera,
Bo pyszniej drażnić Cesarza, niż kupcom za opał kadzić.
Mówiłem wszak sam - nad poezją władza nie może mieć władzy.
Cyrku w pustelnię zamiana spokój jednak odbiera,
Bo pyszniej drażnić Cesarza, niż kupcom za opał kadzić.
Sen,
jedzenie, gra w kości do bólu w schylonych plecach,
Wiersz od ręki pisany dla tych, którym starczy - co mają.
Piękna tu nikt nie obieca, za piękno płaci się złotem.
Pojąłem, tworząc tu, jak z Ariadny powstaje pająk.
Wiersz od ręki pisany dla tych, którym starczy - co mają.
Piękna tu nikt nie obieca, za piękno płaci się złotem.
Pojąłem, tworząc tu, jak z Ariadny powstaje pająk.
Starość artysty to, jak widać u Kaczmarskiego, okres
wątpliwości, pytań, których młodość nie zna, autokrytyki, niemocy twórczej. Rzadziej, jak w wierszu Jan
Kochanowski, jest to czas afirmacji i radości. Ta poetycka stylizacja stanowi
renesansową pochwałę życia.
Po kilku latach
weszła na stale do repertuaru Kaczmarskiego. Wydaje się, że ma to związek z
pobytem artysty w Australii, gdzie odnalazł swoje miejsce, swój raj. Wiersz kończy
się epikurejskim wyznaniem:
Im
mniej cię co dzień, miodzie -
Tym mi smakujesz słodziej:
I słońcem i księżycem,
Rozkoszą nienasyceń,
Szczodrością moich dni
- Dziękuję ci.
Tym mi smakujesz słodziej:
I słońcem i księżycem,
Rozkoszą nienasyceń,
Szczodrością moich dni
- Dziękuję ci.
Starzejesz się,
stary – i ja się starzeję,
Latami nie liczy się losu:
Gdzieś się zapodziały młodzieńcze nadzieje
Bliskości stosu i trzosu
Latami nie liczy się losu:
Gdzieś się zapodziały młodzieńcze nadzieje
Bliskości stosu i trzosu
W roku 1990 Kaczmarski wrócił do Polski. Zapowiadając bisy po długich
koncertach, które dawał znowu ze Zbigniewem Łapińskim, zaznaczał, że
organizatorzy wymagają, by koncert trwał nie dłużej niż godzinę i 25 minut, gdyż
nikt nie jest w stanie wytrzymać więcej. Po jednym z występów rozejrzał się i
dodał: No, ale widzę, że tu na sali w
większości młodzi ludzie, nie to co my – stare…. Na to Łapiński wymamrotał pod
nosem, ale tak, żeby było słychać: No,
no, mów za siebie! Kaczmarski z udawaną powagą odpowiedział: Ja mam 36 lat! Ci dwaj artyści doskonale
się rozumieli. Dodam, że Łapiński był starszy od Kaczmarskiego o 10 lat. I tylko on z niezwykłego artystycznego tria: Kaczmarski – Gintrowski -
Łapiński żyje. Kaczmarski umarł jako stosunkowo młody człowiek i duchem był młody
przez całe życie, co widać w jego utworach. Nie pasowała do niego rola
człowieka, zmagającego się z czasem – i los zabrał go młodym (wybrańcy bogów
umierają młodo).
W wierszu Starzejesz się, stary
datowanego na 16 IX 1990 rok pisał: i ja
się starzeję… Znacząca dla interpretacji jest dedykacja Przemkowi. Przemysław Gintrowski był
utalentowanym kompozytorem i wokalistą. Ich drogi rozeszły się w 1981 roku,
kiedy Kaczmarski został w Paryżu, a pozostali w kraju nie dostali paszportów.
Kaczmarski, pisząc ten wiersz, miał 33
lata, Gintrowski – 39. W na pozór tautologicznym zwrocie starzejesz się, stary Kaczmarski wykorzystał różne znaczenia słowa stary: mający wiele
lat, niemłody;
w wołaczu jest to przecież potoczny, poufały
sposób zwracania się do dobrego znajomego. Łączyła ich miłość do muzyki, geniusz,
tworzenie Sztuki. W latach
1991–1993 ponownie koncertowali we trójkę: Kaczmarski – Gintrowski –
Łapiński. Statuetka z okazji
XX – lecia pracy artystycznej nie oddaje pełnej prawdy - jeśli dobrze
policzymy, Kaczmarskiego i Gintrowskiego łączyło pięć lat wspólnej pracy i tras
koncertowych, ale były to lata niezwykle intensywne, czas przebywania ze sobą
24 godziny na dobę. Ale przecież latami
nie liczy się losu…
Zastosowane przez Kaczmarskiego w tym
wierszu duże litery pozwalają podkreślić symboliczne znaczenie, uwydatnić sensy,
ale tylko w wydaniach książkowych, co niemożliwe jest do uzyskania w wokalnej realizacji:
Stos płonie tak tylko, jak wicher zawieje,
Gdy Ciszę oddziela od Głosu (…)
Gdy Ciszę oddziela od Głosu (…)
Ale
los nut - losem Głosu!
Kaczmarski pokazuje tu zmienność
ludzkiego istnienia i ewaluację twórcy. Życie to proces, zwielokratniający się
dzięki twórczym przebudzeniom (za takie można uznać powrót Kaczmarskiego po 9
latach do kraju i nowe koncerty?). W tekstach z końca lat 90. częściej pojawiać
się będą refleksje egzystencjalne –
dystans człowieka odchodzącego, choć Kaczmarski nie mógł jeszcze wtedy
wiedzieć o śmiertelnej chorobie.
Muszkieterowie -
już nie ci sami -
Dojrzałości pożółkli goryczą
Zaczęli liczyć się z realiami,
Choć realia się z nimi nie liczą...
Dojrzałości pożółkli goryczą
Zaczęli liczyć się z realiami,
Choć realia się z nimi nie liczą...
Jak widać, starość to pojęcie względne. Warto
omówić w tym miejscu, jak sam Kaczmarski to ujął, sposób rozliczenia się z 20 – leciem Solidarności i własnym ćwierwieczem. Upływ czasu,
magiczne 20 lat może oznaczać odrzucenie dawnych ideałów i porywów serca na
rzecz rozumu, ale jest też przedmiotem szerszej refleksji. W utworze Dwadzieścia lat później napisanym u
schyłku kariery (w 2000 roku; składowa albumu Dwadzieścia (5) lat później), autor poza problemem upływu czasu porusza
kwestię społeczno-polityczną przemian, jakie zaszły w Polsce po upadku
komunizmu. Omawia zmiany na szczycie władzy rządzącej - zarówno państwowej, jak
i kościelnej.
Do upadku komunizmu w Polsce
przyczyniły się głównie dwie siły: kościelna z papieżem Janem Pawłem II jako
głównym sprzymierzeńcem „Solidarności” oraz społeczna z Lechem Wałęsą i ruchem
solidarnościowym na czele. Kaczmarski opisuje sytuację aktualną w państwie w
sposób ironiczny; krytykuje postawę dawnych „Muszkieterów”. Czas wpłynął na
nich niekorzystnie: utracili zapał, odwagę; wpadli w sidła władzy i posiadania,
są fałszywi wobec siebie, okłamują się wzajemnie.
Poeta główne siły liczące się na scenie
społeczno - politycznej nazywa imionami głównych bohaterów powieści o przygodach
muszkieterów gwardii francuskiej: Atosie, Portosie, Aramisie i d’Artagnanie.
Druga część przygód muszkieterów nosi taki sam tytuł jak wiersz Kaczmarskiego.
Muszkieterowie u Kaczmarskiego zawodzą na
przestrzeni 20 lat od heroicznych wydarzeń, których efektem był upadek
utopijnego systemu polityczno-gospodarczego. Założenia, z jakimi wyszli po
reformie systemu zakładały wzrost gospodarczy i lepszy byt dla społeczeństwa.
Rzeczywistość okazuje się być inna, co podkreśla refren: Zaczęli liczyć się z realiami, choć realia się z nimi nie liczą. Tekst
tej piosenki niby to o dumasowskich
muszkieterach, którzy obrośli w tłuszcz i odrzucili ideały („Wprost”), wywołał
zamieszanie w 2001 roku, gdy Kaczmarski miał wziąć udział w Przeglądzie
Piosenki Prawdziwej – „Solidarność” Regionu Gdańskiego zagroziła wycofaniem
patronatu nad imprezą.
W
młodości byłem Tezeuszem,
A dzisiaj jestem Minotaurem.
Po mrocznym labiryncie kluczę
Nie mogąc liczyć na Ariadnę
A dzisiaj jestem Minotaurem.
Po mrocznym labiryncie kluczę
Nie mogąc liczyć na Ariadnę
W jednym z ostatnich tekstów poety Starość Tezeusza (2003) powraca wątek przemian w czasie,
dynamicznej metamorfozy człowieka, tutaj - z herosa w bestię:
Kiedyś
walczyłem z potworami –
Dziś przeistaczam się w potwora. (…)
Dziś przeistaczam się w potwora. (…)
W
młodości byłem bohaterem,
Dziś jestem więźniem ciemnej sławy.
Dziś jestem więźniem ciemnej sławy.
Przekonuje mnie interpretacja tego
wiersza, zaproponowana przez Kamila Dźwinela: główny bohater, doświadczając
przemiany, poddaje się pokornemu
oczekiwaniu na mordercę, którym może okazać się czas, tłum, sprytny Tezeusz
czy brutalny Minotaur. Tak naprawdę nie ma znaczenia, kim lub czym on będzie;
heros w momencie przemiany w potwora nie może liczyć na odkupienie. Widzi
oczami Minotaura, co znaczy, że przemienia się w swoją ofiarę, traci własną postać
a z nią nadzieję (tak jak Ariadnę, na którą nie może już liczyć). Kiedy
Kaczmarski rozważa problem upływu lat, starości, nie ma na myśli jedynie
schyłku życia, ale również poszukiwanie, doświadczanie sensu w obliczu śmierci,
pogodzenia się z własną ułomnością. Sędziwy człowiek to w ujęciu Kaczmarskiego
ktoś więcej niż źródło metafory czy bohater liryczny – to punkt wyjścia do
ogólnoludzkich rozważań. Poeta,
któremu nie było dane dożyć starości Owidiusza,
doświadczył u schyłku swego życia starości Tezeusza...
Jacek Kaczmarski zmarł w 2004 roku w
wyniku choroby nowotworowej gardła, mając 47 lat.
Gdybym się starzał konserwatywnie,
gdybym ustateczniał swój bunt, jak to napisał Grochowiak, skończyłbym w
herbertowskich kategoriach porządnego człowieka (….) Nie czekam na iluminację,
lecz drążę. (…) Ja przez dwadzieścia lat
spowiadam się w swojej twórczości i mam najcudowniejszych spowiedników
na świecie: młodych, niewinnych ludzi, którzy chłoną mnie i wierzą mi.
Tak mówił Kaczmarski w rozmowie z M.
Millerem dla „Elle” w 1997 roku. Jego wiersze, również te dotyczące
starości mają głębokie przesłanie: polityczne, egzystencjalne,
społeczno-gospodarcze, duchowe. Wyraźnie jest w nich obecny duch czasu,
przemiana, pogodzenie się z następstwami procesu starzenia organizmu (powolność,
mniejsza sprawność) i jednoczesny brak akceptacji dla zobojętnienia, izolacji,
wykluczenia, zapomnienia o życiowym bagażu doświadczeń. Starość to coś więcej
niż ośrodek metafory, staje się punktem wyjścia do poszukiwań, głębokich
refleksji. Pytając o jej sens, poeta przywołuje osobiste doświadczenia,
korzysta z obserwacji banalnych sytuacji, ale też odwołuje się szerokich
kontekstów kulturowych. Zawsze przy tym
dba o doskonałość formy poetyckiej.
I za to kochamy Go my, młodzi.
Martyna
Bibliografia:
Dźwinel K., „W młodości byłem Tezeuszem”. Perspektywa senilna w twórczości Jacka
Kaczmarskiego, (w) Starość i młodość
w literaturze i kulturze pod red. M.
Kurana, Łódź 2016.
Gajda K., Jacek Kaczmarski. To moja droga, Wrocław 2014.
Gajda K., Jacek
Kaczmarski w świecie tekstów, Poznań 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz