czwartek, 20 czerwca 2019

Osobliwy Dom Pani Doroty

Natalia Zborowska
 II miejsce  w Konkursie Literackim
kategoria III

Osobliwy Dom Pani Doroty
                                              
***
Był taki Dom. A ja w nim mieszkałam. Niedługo. Dwa tygodnie. Sama. Z innymi. O nich jest ta opowieść.
***
W Domu są zasady. Żelazne. Nie wolno się męczyć, forsować, skakać, biegać. Nie wolno jeść jajek. I słodyczy, zwłaszcza czekolady. Kiedy tam trafiasz mówią ci o tym i przypominają. Jedzenie dobre, ale nie jak w domu. Na śniadanie zupa mleczna. Ohyda. Ale na deser kisiel z jabłkami, żeby oszukać domagające się czekoladowej słodyczy podniebienie. Jednak dobrze jest, w innych Domach nie karmią, a przynajmniej nie tak dobrze. Tak mówią dorośli, którzy byli tam wcześniej. To po nich widać. Tu przynajmniej nie wychodzi się jako szkielet. Pracują tu Miłe Panie. Przynoszą jedzenie i wszystko co trzeba. Czasem zmieniają się w Nie-Miłe, ale trwa to krótko. Rodzina też czasem przychodzi, ale kiedy komuś podaje czekoladę… Wstęp wzbroniony. Trudno to zrozumieć, zwłaszcza dzieciom. Są tu trochę jak na wakacjach, choć trwa rok szkolny. Przywieźli ich i już zostawili. Z nimi trochę zabawek,  ubrań. Mówią, że potem trzeba będzie wszystko to wyrzucić, więc z nudów leżą na łóżkach, bawią się tymi zabawkami, grają w karty, oglądają telewizję na końcu korytarza i rude wiewiórki za oknem. Kumplują się, przyjaźnią. Wiedza, że więcej się nie zobaczą. Choć jest dobrze, chcą wyjść. Nic więcej. Ale muszą zostać.

Najmłodszy
Był Kamil. Miał jakieś trzy lata. Wcześniej w Domu była jego mama. I tata. Pamiętam jak strasznie płakał, gdy nie mógł już być z rodzicami. Do dziś się zastanawiam czy na jego tak długim pozostawieniu nie zaważyło bieganie po korytarzach oraz zabawa w chowanego. Miłe Panie, ponieważ był lekki, często „wrzucały” go na szafę. Sporo razy wygrał. Został w Domu dłużej niż ja.

Najstarszy
To Przemek. Nie pamiętam nazwiska. Miał chyba jakieś 11 lat, albo i 13… Od razu, gdy tylko zobaczył Młodszą Siostrę, rankiem w dniu jej przybycia, ogłosił całemu Domowi, że to jego dziewczyna. Podczas obiadu wiedzieli już wszyscy. Dziewczynki były zazdrosne. Był opiekunem dla młodszych dzieci. W swoim pokoju, z wielkimi oknami, nazywanym Akwarium, miał nawet konsolę do gier z joystickiem. Był w Domu dłużej niż ja, zdaje się, że to dlatego opuścił go przede mną.

Najdzielniejszy
Piotruś. Miał 7 lat. Mieszkał w pokoju Przemka i ten wziął go w opiekę. Chętnie uczył innych grać w grę, która nazywała się tak samo jak on. Często też Piotruś właśnie w „Piotrusia” wygrywał. Był bardzo dzielny. Kiedy inne dzieci płakały w chwilach, gdy Miłe Panie zamieniały się w Nie-Miłe, on był dzielny i niewzruszony. Zapytałam go kiedyś jak on to robi. Odpowiedział z rozbrajająca szczerością: Mój Tatuś obiecał mi, że jak tylko wyjdę, a będę cały czas dzielny, wielkiego, pluszowego misia. Choć w tamtej chwili prysł na moich oczach, jak bańka mydlana, podsycany tak wieloma aktami odwagi, obraz Piotrusia – dzielnego rycerza, mam nadzieję, że jego tata dotrzymał słowa. Nie wiem, bo Piotruś został tam, gdy mnie już nie było.

Dwie siostry
Trudno o lepszy przykład siostrzanej miłości. Starsza i Młodsza. Dwie nierozdzielne siostry. Nawet do lodówki na parter po szyneczkę (rarytas za dobre wyniki) szły razem, trzymając się za ręce. Starsza poważna, Młodsza wesoła. Jednak nie jest tak zawsze. Młodsza płacze, a właściwie drze się w niebogłosy tylko dwa razy. Gdy dowiaduje się, że nie może spać obok Starszej oraz gdy raz jeden Nie-Miłe Panie wbijają jej metalową igłę. Starsza nie daje sobie wbić metalowej (ją kłują pierwszą), obie dostają plastikowe. Plastikowa Starszej wygina się, boli cała ręka. Panie mówią, że czegoś takiego jeszcze nie widziały. Starsza ma swoje obowiązki. Ma opiekować się Młodszą, która owinęła ją sobie wokół palca. Starsza dostała program telewizyjny i zakreślone dobre programy. Umie czytać, to już II klasa, więc czyta Młodszej książkę. „Bambi”. Młodsza, lat 6, lubi czytanie i wymyśla sposób, aby jak najdłużej się nim nacieszyć: pierwszego dnia prosi by czytać jej pierwszą stronę, drugiego pierwszą i drugą, trzeciego pierwszą, druga i trzecią, itd. Codziennie twierdzi, że nie pamięta co było wczoraj. Czytanie trwa długo, Panie przychodzą złe na kontrole, ale Siostry mieszkają na samym końcu korytarza, tam gdzie dorośli, nie są więc dla nich wystarczająco dobrze widoczne. Siostry otacza tu szacunek. Wcześniej w Domu mieszkał ich ojciec i brat, którego klocki Duplo znaleźć można wszędzie. Siostry czasem pozwalają sobie na więcej. Czasem zerkną na inny program, często biegają, czasem chodzą cały czas w piżamie lub śpią w ubraniu, jedzą też cukierki Werthers Original, niezapytawszy Pani Doroty, która jest tu najważniejsza, o zdanie. To przecież sama śmietanka, nie mogą zaszkodzić. Obie mają bardzo długie włosy. Podczas zakazu Panie wytrzymują z nimi tylko jeden dzień. Mama przyjeżdża codziennie, zastawia dla nich swój zaręczynowy pierścionek, byle tylko stamtąd wyszły. Ale nie tylko dlatego Mama Sióstr jest bohaterką. Wiem, że kiedy Siostry opuszczają Dom, ocala ich lalki i inne zabawki, organizując im sterylizującą, gorącą kąpiel.

Dwie Moniki
Mała i duża. Między nimi 11 lat. Młodsza jest z rocznika Piotrusia, starsza już po osiemnastce, przygotowuje się do matury. Mieszkają w drugim Akwarium, ich pokój jest miejscem spotkań dzieci, gry w wojnę lub „Piotrusia”. Duża Monika chodzi po pokojach, pomaga i czasem wyręcza Nie-Miłe Panie, tak by nie musiały już być Nie-Miłymi i były Miłymi. Jeśli Przemek jest opiekunem dzieci, to Monika jest dla nich jak zastępcza mama. Zwłaszcza dla małej Moniki, ale nikt o tym nie wie, dopóki duża Monika, wypaliwszy wcześniej z Paniami papieroska, nie opuszcza Domu pewnego ranka. Kiedy Nie-Miłe Panie przychodzą później do małej Moniki ta płacze, krzyczy i domaga się zwrotu swojej współlokatorki. Przeraźliwe echo jej głosu słychać na korytarzach, jak Dom długi i szeroki. Okazuje się, że kiedy zabrakło starszej przyjaciółki i towarzyszki niedoli, Moniczka nie jest już ani tak dzielna, ani grzeczna. „Ja chce Monikę, gdzie jest Monika?!” Nie wiem. Nikt nie wie. Najstarsza opuściła Dom, jak to z najstarszymi bywa, najwcześniej.

Chłopaki zza ściany
Zanim jednak odeszła, namieszała Monika w głowach i sercach chłopakom zza ściany. Pokój dorosły, najdalszy od Pań, łazienka współdzielona z Dwiema Siostrami. To one opowiadały mi, że jeden z nich jadł całe góry ziemniaków (i wolno mu było), inny miał zamiast ubrań pół torby zakazanych napoi, ale i tak pewnej nocy wszyscy razem zrobili coś jeszcze bardziej niedozwolonego. A było to tak… Dodatkową zasadą Domu dla dorosłych było to, że nie wolno było nic podnosić, nosić, w Domu przestawiać. Pewnego dnia Chłopaki zza ściany naruszyli ją w dość spektakularny sposób. „Ukradli” z niższego piętra telewizor, następnie przenieśli do swojego pokoju, podłączyli co trzeba i zaprosili Monikę, ponieważ w jej wieku byli, na wieczór filmowy. Nie mam pojęcia co oglądali i na czym, ale nazajutrz wieść o ich wyczynie nocnym była wszem i wobec znana. Mówiono potem, że podpięli nawet wideo i puścili horror, ale nikt o tym dziś nie pamięta. Potem, rankiem, otwierali swoje drzwi do dzielonej z siostrami łazienki i krzyczeli do pustego pomieszczenia: „Cicho dzieci, dorośli chcą spać!” Kiedy zatem walczyli z resztkami snu, po Domu biegła lotem błyskawicy wieść o ich wyczynie.
***
Był taki Dom. Teraz też jest, ale inny. Mówiliśmy na niego Szpital Zakaźny w Makowie. A ja w nim mieszkałam, ponieważ byłam chora. Na początku lat 90. Niedługo. Dwa tygodnie, wczesną jesienią. Rodzice wypisali mnie na własne tzn. ich życzenie. Wiele razy wracałam tam na badania. Sama. Z innymi. Nie mam pojęcia co teraz robią, czym się zajmują. Starsza Monika jest po czterdziestce, młodsza, Siostry i Przemek po trzydziestce, Kamil niedługo też będzie. Wiewiórki już nie rude, ale czarne. Wszystko się zmienia. Tak biegnie czas. O nich była ta opowieść.
***
Nie tak dawno, bo 9 stycznia br., lokalne media podały, że w wieku 62 lat zmarła Pani Dorota Kołodziejczyk, pediatra i ordynator Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego Szpitala im. ks. dr Stanisława Czartoryskiego w Makowie Podhalańskim w latach 1994-2017.
To był jej Dom, a my byliśmy Tymi Dziećmi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz