Ewelina Kozina
wyróżnienie w Konkursie Literackim
Familia
(Syn
i Córka wchodzą do pokoju. Na scenie znajduje się stół z dwoma miejscami
siedzącymi. Nieopodal stoi drewniany barek. Córka ściąga płaszcz i zawiesza na
krześle. Siada. Zostaje jedno wolne miejsce.)
Córka
Będziesz
tak stał? Usiądź.
Syn
Postoję.
(Mężczyzna opiera się o
drzwi. Nie patrzy na kobietę.)
Córka
Kiepsko
wygląda… Gorzej niż myślałam.
Syn
Nie
było cię wcześniej. Teraz nie jest jeszcze tak źle.
Córka
Nie
pociesza mnie to.
Syn
Bo
nie zamierzałem cię pocieszać.
(Córka odwraca się do mężczyzny. Jej głos
słabnie.)
Córka
Jesteś
zły, że przyjechałam tak późno?
Syn
Nie…
Po prostu… wiesz… często cię nie ma, kiedy cię potrzebuję… znaczy my… kiedy my
potrzebujemy.
Córka
(Wstaje i powoli zbliża się do
brata)
Kiedy
mnie nie było?
Syn
Znaczy…
nieważne. Nie będę ci przecież wypominać, tylko tak powiedziałem.
Córka
Nie,
ale powiedz. Chcę wiedzieć.
Syn
Nie,
nieważne… nie teraz, proszę cię.
Córka
To
ja cię proszę.
Syn
Nie.
(Panuje
nerwowa atmosfera. Mężczyzna raz po raz przemierza pokój.)
Córka
Co
powiedział lekarz?
Syn
Że
możliwe, że… możliwe, że nie zobaczy już wschodu słońca… Ale trzeba mieć
nadzieję.
Córka
Tak
powiedział? Poeta jakiś czy co?
Syn
Nie
wiem, chciał być miły.
Córka
No
ja nie wiem, czy to było miłe.
Syn
Nie
słyszałaś tej rozmowy, więc skąd możesz wiedzieć… zresztą nieważne.
Córka
Ważne.
Syn
Dla
ciebie nie.
Córka
Jak
możesz tak mówić? Przecież tu jestem. To również mój Ojciec, jestem jego córką…
Syn
Tak?
A mi się wydawało, że przez ostatnie pięć lat miał tylko syna.
Córka
(Podchodzi i zmusza go, żeby na nią
spojrzał.)
Przecież
się starałam. Przyjeżdżałam, kiedy mogłam.
Syn
Tak…
tak, masz rację.
Córka
Więc
czemu mnie tak traktujesz?
Syn
(milczy)
Córka
Mów
do mnie. Proszę cię.
Syn
Wiesz
co? Nie zamierzam o tym rozmawiać. Nie teraz. Nie w takiej chwili. Nie kiedy on
leży za ścianą i…
(Odsuwa
zniecierpliwiony dziewczynę i podchodzi do barku. Wyciąga 33-letną Port Ellen.)
Córka
To
Ojca.
Syn
Wiem.
Córka
Trzymał
to na specjalna okazję.
Syn
Ta
jest nader specjalna.
Córka
(waha się)
Mi
też nalej.
(Syn zawiesza na niej na chwilę wzrok, podaje
jej szklankę i siada przy stole.)
Córka
Pamiętasz,
jak tata brał nas nad rzekę jak byliśmy mali? My się bawiliśmy, a on zawsze
wtedy zasypiał w trawie nad brzegiem. Jak było ciepło przynajmniej.
Syn
Wcale
nie spał. Przynajmniej nie za każdym razem. Kiedyś się wspięła na skałkę i zniknęła
w lasku po drugiej stronie, to pierwszy poszedł cię szukać.
Córka
Tak,
pamiętam. Ale niepotrzebnie, bo tylko zbierałam poziomki.
Syn
Ale
szukaliśmy cię, bo się martwił i w ogóle…
Córka
Wiem,
wiem.
Syn
Dobrze,
że wiesz.
(Zegar
wybija pierwszą w nocy)
Córka
A
ty coś pamiętasz?
Syn
Coś
wesołego?
Córka
Tak,
byłoby dobrze.
Syn
Nie
wiem… muszę się zastanowić. Nie ma tego jakoś dużo…
(wzdycha)
Muszę?
Córka
Nie.
Możemy czekać w milczeniu, aż…
Syn
Nie,
poczekaj… Pomagałem mu przy robocie. Wiesz, nauczył mnie kłaść kafelki,
murować… gwizdać i… palić w sumie też.
(uśmiecha się)
Córka
Nie
wiedziałam, że…
Syn
To
teraz już wiesz. W sumie to tylko od święta. Na specjalne okazje.
(Kobieta
wyjmuje z kieszeni paczkę i podsuwa mu bliżej)
Córka
Ta
jest nader specjalna, prawda?
(śmieje
się)
(Mężczyzna
przysunął krzesło do kobiety.)
Syn
W
ogóle, to co słychać w wielkim mieście? Wszystko gra?
Córka
Po
części tak. Dostałam ostatnio ciekawe zlecenie. Sprawa sprzed dwóch lat.
Dziewczynę znaleziono w swoim mieszkaniu na ul. Falerzy. Ślady na nadgarstkach
sugerowały na samobójstwo.
Syn
Więc
po co śledztwo, skoro sprawa jest jasna?
Córka
Widzisz…
sęk w tym, że cięcia były za wysoko. Zaraz jak rozpoczyna się dłoń i do tego
płytkie. W takim razie była to tylko próba. Ktoś kto naprawdę chce to zrobić,
tnie niżej, gdzie skóra jest grubsza, żyły bardziej widoczne i na pewno głęb…
Syn
Dobra,
pomińmy takie szczegóły, do czego doszłaś?
Córka
Ktoś
najwidoczniej pomógł jej się przenieść na tamten świat. Ale wtedy o tym nie
myślano. Sprawa wypłynęła teraz, gdy znaleziono dziewczynę w dokładnie takiej
samej sytuacji. Ktoś łebski przypomniał im tę sprawę i tak trafili do mnie.
Syn
Masz
już kogoś na oku?
Córka
Dostałam
listę podejrzanych, ale to żaden z nich, myślę.
Syn
Więc
kto?
Córka
Według
mnie to jeden z doktor z katedry biotechnologii. Wybacz, nie mogę ujawniać
danych. Studiowały u niego i obie w różnych odstępach czasu leczyły się
psychiatrycznie. Jak z nim rozmawiałam to dziwnie się zachowywał, ale to
ogólnie dziwak. Zresztą… to tylko domysły.
Syn
Rzeczywiście
ciekawe. Nigdy nie opowiadałaś o swoich sprawach.
Córka
(do siebie)
Przecież
nie rozmawiamy…
Syn
Co?
Córka
A
co na wsi słychać? Oprócz Ojca, bo to już wiem.
Syn
Cóż…
najlepiej trzyma się mama. Pracuje w domu, pierze, sprząta, gotuje i nie
pozwala sobie pomóc. Uwierz, próbowałem… Czasami śpiewa. Ale tylko jak nikt nie
patrzy… Ja tam zawsze słucham, uwielbiam jak śpiewa.
Córka
Ja
też.
Syn
A
oprócz tego to po staremu. Bronicki z Walerówną się pożenili, Martusi się
trafił spadek od jakiegoś wuja z Ameryki, a Baśka od Kazika sprowadziła
jakiegoś gacha z miasta, co nawet nie wie do czego widły służą, a krowę to
chyba pierwszy raz w życiu widział i…
Córka
Dobra,
a konkretnie to co u ciebie.
Syn
Ano
nic. Żyję… opiekuję się gospodarstwem… i Ojcem… i jakoś leci no.
Córka
Ojcem…
(Dziewczyna wpatruje się chwilę w pustą
szklankę. Mężczyzna wstaje i jej dolewa.)
Córka
Dziękuję.
Syn
O
czym myślisz?
Córka
Ja…
zastanawiam się. Gdzie trafi Ojciec…
(Syn
patrzy pytająco)
Nie,
nieważne… o czym my to…
Syn
Wiesz,
za późno na lekarzy i szpitale, próbowaliśmy…
Córka
Nie,
nie o to mi chodziło…
Syn
To
o co?
Córka
Nieważne,
to głupie
Syn
Powiedz.
Córka
Znaczy
wiesz… chodzi mi o to, gdzie trafi… jak już odejdzie.
Syn
Masz
na myśli niebo, piekło i tak dalej?
Córka
Trochę
tak, ale nie do końca. Znasz moje poglądy na ten temat.
Syn
Tak,
w przeciwieństwie do reszty, nigdy nie dociekałem… nie oceniałem.
Córka
Wiem…
i dziękuję. Chyba ci tego nigdy nie mówiłam.
Syn
(Ujmuje jej dłoń)
Nie
szkodzi. A wracając… Do nieba chyba.
Córka
Tak
sądzisz?
Syn
A
ty nie?
Córka
Nie
wiem. Znałeś go, wiesz jaki był.
Syn
No
tak, ale to nasz Ojciec, myślałem…
Córka
A
jeśli nie?
Syn
(Wstaje)
Co
ty mówisz, on leży za ścianą i może w każdej chwili…
Córka
Tak,
wiem. Tylko się zastanawiałam.
Syn
Proszę
cię, był jaki był… znaczy jest… jest jeszcze, ale…
Córka
To
ja cię proszę, dość. Tak tylko mi przyszło do głowy.
Syn
(Wzdycha. Wraca na krzesło.)
Przepraszam.
Możemy o tym porozmawiać, mamy czas.
Córka
(Chowa głowę w dłoniach.)
Nie,
nie chcę.
(Chłopak
przytula dziewczynę. Zegar pokazuje 3:43 nad ranem.)
Syn
Hej,
mi też jest ciężko. Nam wszystkim. Wiem przecież jaki był… jest. Pamiętam co
robił. Byłem przy tym… nawet jak ciebie już nie było.
Córka
(Podnosi
głowę, jej oczy zachodzą łzami)
Wiesz
dlaczego wyjechałam?
Syn
No…
żeby się kształcić, poznawać ludzi…
Córka
Wiesz
dlaczego naprawdę wyjechałam?
(Mężczyzna
milczy)
Bo
nie mogłam już na niego patrzeć. Nie mogłam znieść tego co robił… mamie, mi i
tobie.
(Po
policzku spływa jej łza)
Pamiętasz?
Co się działo jak…
Syn
Pamiętam.
Córka
Te
kłótnie? Co niedziela… potem i w sobotę, co drugi dzień i w końcu codziennie.
Od zaczepek, przez słowa do czynów. Od bagatelizowania, przez milczenie do
sińców.
Syn
Tak,
wszystko pamiętam.
Córka
Ile
razy dostałeś jak próbowałeś jej bronić?
(Milczy)
Syn
Raz
mu oddałem. Od tamtej pory zaczął się mnie trochę bać. Szanować może nie, ale
bać.
Córka
Tak,
potem uciekłeś z domu po raz pierwszy.
Syn
No…
Pojechałem pierwszym busem i schroniłem się u pani Radeckiej pod miastem.
Chowała mnie przez półtora tygodnia… Była… Nie, wiesz co… może już wystarczy
tych wspominek…
Córka
Nie.
Porozmawiajmy.
Syn
Przed
chwilą nie chciałaś rozmawiać.
Córka
Chcę.
Chcę przerwać tą ciszę, co spala naszą rodzinę od lat.
Syn
Może
lepiej nie rozmawiać o takich rzeczach.
Córka
Nigdy
nie rozmawiamy.
Syn
Bo
to smutne, po co wracać do tego…
Córka
Żebyśmy…
Syn
Co?
Córka
Znali
prawdę.
Syn
Jaką?
Córka
O
nas… o nim.
Syn
Ale
co ci to da?
Córka
Odpowiedzi.
Czy cię znam… tak naprawdę. Kim on był dla nas, kim jest i kim… czym pozostanie
w naszej pamięci. Co w nas siedzi… strach czy smutek czy wściekłość czy
obojętność… Czy umiemy wybaczać jeszcze i czy powinniśmy. Chcę to wiedzieć…
(Po
policzku płyną jej kolejne łzy)
Syn
Nie
wiem, czy znam odpowiedzi na te pytania, siostro… Nie wiem czy jeszcze wiemy
kim jesteśmy… tyle lat…
Córka
Dlatego
przyjechałam tak późno.
Syn
Co?
Córka
Nie
chciałam go widzieć. Ale przełamałam się i przyjechałam. Głównie dla ciebie.
Syn
Dziękuję.
Przynajmniej za to.
(Dziewczyna
wyciera nos. Syn siedzi w pewnym oddaleniu.)
Córka
Czemu
mu oddałeś?
Syn
Hmm?
Córka
Oddałeś
mu. Mimo strachu, byłeś młody… ile miałeś? Siedemnaście lat? Ale się odważyłeś…
Syn
Ja…
coś we mnie… pękło. Widziałem mamę… Ja musiałem… inaczej ona by… on mógłby…
Córka
Rozumiem.
Syn
Dodało
mi to odwagi. Bo on zawsze mówił… cierpkie słowa. U was się to tak fachowo
nazywa.
Córka
Przemoc
psychiczna.
Syn
No,
coś takiego… I nagle poczułem, że… mogę… jestem w stanie kogoś obronić. Mamę i
ciebie. I zrozumiałem jeszcze jedno. Że w tym domu nigdy nie było prawdziwego
mężczyzny. Takiego co broni, a nie odwrotnie, jak… rozumiesz.
Córka
Rozumiem.
Syn
(uśmiecha się)
I
wtedy rzeczywiście broniłem. W domu ciebie i mamę, w szkole chuderlaki,
biedaczyska, na których się wyżywano. I raz dziewczynę od takiego jednego…
nazywali go we wsi „Siekiera”. Chociaż ja bym nie chciał w domu takiej tępej
siekiery.
(Dziewczyna
się uśmiecha i przysuwa krzesło do niego)
Córka
Nie
wiedziałam tego. Znaczy coś słyszałam, ale…
Syn
Rzadko
bywałaś w domu. Wiatr cię niósł, gdzie chciał.
Córka
To
ja byłam wiatrem. Miasto może nie było takie wielkie, ale miało charakter… Było
niepowtarzalne.
Syn
Nigdy
nie mówiłaś, co robiłaś tam całe dnie.
Córka
Wszystko
i nic. Głównie rozmawiałam. Jak my teraz. To było moje ulubione zajęcie.
Syn
Z
kim rozmawiałaś?
Córka
Ze
wszystkimi. Bywały z tego dobre historie, nowe znajomości, imprezy, dyskusje…,
ale i kłopoty.
Syn
Jak
to?
Córka
Wiesz…
niewiele trzeba. Jakiś dyskurs, sprzeczne poglądy, plotka, półprawda albo
prawda, niedopowiedzenie… czasami ci się coś wymsknie, a czasami celowo, raz
spontanicznie a raz świadomie… czasami źle dobierzesz słowa…
Syn
Nie
wiedziałem. Znaczy słyszałem, że…
Córka
To
teraz już wiesz.
(Zza
ściany słychać jęki i krzątanie się Matki.)
Syn
To
przez to zaczęłaś rozwiązywać sprawy?
Córka
Przez
co?
Syn
Przez
rozmowy.
Córka
A
tak. Po części tak. Trochę z powodu, dla którego ty broniłeś chuderlaków i
głupiutkie dziewczyny.
Syn
I
was.
Córka
I
nas… Do tego jeszcze dochodzi trzeci powód. Niemoc.
Syn
Jak
to?
Córka
Jestem
kobietą, nie? Jeśli mam szukać odpowiedzi na czyjeś pytania, to na drodze
prawnej. Nie gołymi rękami.
Syn
No
tak… Jak to się zaczęło w ogóle?
Córka
Znaczy…
znałam ludzi. Różnych. I informacje. Rozumiesz czasami po alkoholu zbiera się
ludziom na zwierzenia…, w sumie na trzeźwo też. I miałam jakieś tam swoje
obserwacje.
Syn
I?
Córka
No
i… ktoś przychodził, popytał, odchodził. Potem znów przychodził, znowu pytał…
Syn
A
ty odpowiadałaś?
Córka
Ehh…
wiesz… do pewnego momentu. Szybko zorientowałam się, że… światem nie rządzą
pieniądze, a informacje. A mi było potrzebne tylko to pierwsze. Na kolejne
imprezy… i resztę.
Syn
(Marszczy
brwi ożywiony)
Brałaś?
Córka
Przez
jakiś czas… tak. Miasto bawi, ale i niszczy. A wszystko mi było wolno. Poza
tym, to to nie jest takie złe. Co jakiś czas, umiarkowanie i w towarzystwie…
czujesz się wtedy jak bóg. Możesz zdobywać świat… i widzisz piękne i kolorowe
rzeczy… i co w tym złego? Świat jest taki szary i brzydki…
Syn
O
Jezu…, czemu o tym nie wiedziałem… powstrzymałbym cię.
Córka
Jak
mogłeś wiedzieć, jak nigdy nie rozmawialiśmy…
Syn
Od
teraz będziemy.
Córka
(cicho)
Przecież
wiesz, że nie…
Syn
Właśnie,
że tak…
Córka
Ale
to już nie ważne. Wyszłam na prostą. Teraz jest dobrze i jest spokój. I już nie
musisz nic udowadniać.
Syn
Ja
nie…
Córka
Tak.
Wiesz, że tak. I nie opieraj się. Chciałeś zastąpić Ojca, ale to niemożliwe.
Więc daj sobie spokój. Jestem już silna i daję sobie radę.
Syn
Ej
ja… dobra. Skoro tak twierdzisz…
Córka
Masz
do mnie żal?
Syn
O
co?
Córka
O
wszystko. Że mnie nie było to raz, że długo to dwa i w końcu wcale to trzy. Że
ja mogłam a ty nie i za to, że to było niesprawiedliwe. Że nic z tym nie
zrobiłam i też nie chciałam. Że przeze mnie zostałeś i straciłeś szansę na inne
życie.
Syn
Lepsze?
Córka
Może
nie… ale na pewno inne.
Syn
(Uśmiecha się)
To
nie mam żalu. Miałem. Ale wiesz co? Zniknął dziś rano. Dokładnie wtedy, jak
stanęłaś w drzwiach. Bardzo się cieszę, że jesteś.
(Na
stole stoi w połowie pusta Port Ellen. Dźwięki zza ściany cichną.)
Córka
Co
do mnie czułeś? Byłeś zły, smutny…
Syn
Zawiedziony.
Córka
A
teraz? Co czujesz teraz?
Syn
Do
ciebie?
Córka
Ogólnie.
Syn
Już
prawie spokój.
Córka
Prawie?
Syn
Cóż…
(Patrzy
na zegar. Niedługo będzie świtać)
Jeszcze
parę godzin.
Córka
Ja
prawie też.
Syn
Nie.
Córka
Co
nie?
Syn
Ty
jesteś spokojna. Przyszłaś na spuszczenie kurtyny.
Córka
Lepiej
późno niż wcale.
Syn
Lepiej
wcześniej, niż za późno.
Córka
(śmiech)
O,
to nie dla mnie. Nigdy nie jestem na czas.
Syn
Wiem.
Córka
Przyjdzie
jakiś… ksiądz?
Syn
Był
wczoraj. Ojciec jest czysty… dlatego wtedy powiedziałem, że pewnie trafi do
nieba. Teraz… teraz już sam nie wiem.
Córka
Czysty…
szkoda, że zostawił taki bałagan.
(Mężczyzna
odkłada pustą szklankę)
Syn
Jeśli
mogę… w co ty w ogóle wierzysz?
Córka
W
siebie.
Syn
A
ty jak myślisz…, gdzie trafi?
Córka
Myślę…
myślę, że nie odejdzie. Fizycznie, owszem. Jego dusza, jeśli coś takiego w
ogóle istnieje, też. Ale tak naprawdę, to on zostanie. Tu (stuka palcem w głowę). Pytanie tylko jako kto…
Syn
Cóż…
po tej rozmowie nie jestem pewien, czy mamy jakiś wybór.
Córka
Wybór
ma każdy i zawsze.
Syn
To
co proponujesz?
Córka
Jest
kilka opcji. Może zostać jako Strach. Będzie obecny, ale daleki.
Niedostrzegalny, ale wszystkowidzący. Będzie nas widział, słyszał i oceniał. I
się w końcu odezwie. Przy moim i twoim ślubie… „Oto mój godny zastępca.” I już
nie będziesz wiedzieć… albo przy kłótni… „Uderz”, kiedy indziej „Nie
zapominaj”, aż w końcu przy śmierci „Dołącz do mnie”
Syn
Nie…
Córka
Może
być też Opiekunem. Wróci jak się zgubisz, szukając poziomek i przy robocie i
przy gwizdaniu i na każdym „papierosku”. I znajdzie cię u każdej kolejnej
Radeckiej i nawrzeszczy po każdym wypadzie, mniej lub bardziej udanym, na
miasto. I nigdy nie znajdzie okazji do otwarcia Port Ellen.
Syn
Ja…
Córka
Albo
ostatnia z opcji. Będzie Kropką. Taką kończącą zdanie. „Pisz: Imię, Nazwisko…
Żonaty… data i miejsce urodzenia, już podaję… Data zgonu? Dzisiaj. Która to
była?... Ehh… W domu, a gdzie?... Mamo podaj dane… Dobra. Doktor podbije i
podpisze, tak.”
Syn
Kim w takim razie chcesz, żeby był?
Córka
Sęk
w tym, że nie my wybieramy. Dla każdego będzie kim innym.
Syn
Ciekawe,
kim dla mamy…
(Wchodzi
Matka. Za oknem już prawie świta.)
Matka
(ociera oczy)
Dzieci…
czas się pożegnać.
Syn
Mamo?
Matka
Tak?
Syn
Zanim…
mam do ciebie pytanie. Kim dla ciebie będzie teraz Ojciec?
Matka
Jak
to kim? Mężem i ojcem moich dzieci. Co za bzdura teraz. Chodźcie.
Syn
Mamo,
ale… chodzi o to, jak go zapamiętasz.
Matka
Synku…
nie zapamiętam.
Syn
Jak
to…
Matka
Nie
czas ani miejsce na taką rozmowę. Chodźcie już.
Syn
Nie.
Właśnie teraz jest czas.
Matka
Później,
proszę was. Jeszcze nie zdążycie…
Syn
Mamo,
to ja proszę. To ważne.
Matka
Matko
Boska Łaskawa, daj mi siłę do tych dzieci. Jak to jak go zapamiętam… dom
zbudował, pracował uczciwie, was wychował, gospodarka stoi…
Syn
Ale…
Matka
Nie
ma żadnego „ale”. Idźcie się natychmiast pożegnać. O ile teraz zdążycie… takie
głupoty w takiej chwili… nie do pomyślenia.
(Wychodzi. Jej słowa cichną)
Syn
(do Córki)
Nie
rozumiem.
Córka
Widzisz…
ona nie pamięta krzywd. Bo jest dobra. Patrzy miłością… i dokładnie tym dla
niej będzie… Miłością. Krzywą i pobliźnioną. Ciemną niczym noc, ale… w jej
świecie nigdy tak naprawdę nie zapada mrok. Ona zawsze czeka, aż wstanie
słońce… bo wie, że w końcu wstanie.
Syn
To
szaleństwo…
Córka
Ale
daje nadzieję. Bez niej, czym byśmy się stali.
(Uśmiecha
się)
Syn
Może
to i dobrze.
Córka
Może
nawet lepiej.
Syn
Popatrz.
Słońce wstaje.
(Wchodzi
Matka, jest spokojna)
Matka
Odszedł.
Córka
(Do
brata)
Już
wstało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz