piątek, 10 czerwca 2016

Izabela Świerkosz "ANNA BOLEYN"


     Chłodny wiatr powiewał moją długą aksamitną suknią kierując falbanki w stronę drewnianych schodów prowadzących na jedyny w swym rodzaj szafot. Moje dłonie były lodowate niczym pokrywa rzeki w  samym środku zimy. Pomimo przeszywającego chłodu, czułam wypływające rumieńce na moje zmarznięte policzki. Stałam pomiędzy moimi towarzyszkami, które z pobożnie złożonymi rękoma czule błagały naszego stwórcę o dobre losy mojej nieszczęsnej duszy. W końcu odważyłam się i spojrzałam przed siebie. Moje serce zaczęło bić jeszcze mocniej, jak bym pokonała trasę z naszego dworu do wielkiej wieży w Tower. Nad starymi drewnianymi schodami stał tłum ludzi. Miałam wrażenie jak gdyby cała Anglia nagle opuściła swoje obowiązki i przyjechała tu, by zobaczyć moje upokorzenie, upokorzenie swojej własnej królowej, której niedawno składali największe dary i pokornie skłaniali  głowy. Wybiła godzina dziewiąta, dźwięk dzwonu, który słyszałam po raz ostatni, wywołał u mnie ogromne dreszcze.
-Już czas królowo-usłyszałam za plecami głos kapłana, któremu chwilę temu wyjawiłam wszystkie przewinienia i grzechy dokonane w moim potępionym życiu . Wzięłam głęboki wdech i wolno podniosłam nogę na pierwszy schodek. Okazało się, że moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa, z resztą jak wszystko inne dookoła, z każdym krokiem  kolana uginały się  jakby tlen wcale nie dochodził do ich komórek, umierały razem z moją duszą. Nagle zorientowałam się, że setki tysięcy par oczu spoglądają z pogardą na moją osobę, było już coraz bliżej końca tej ironicznej sceny, która targała moim sercem i duszą na wszystkie strony świata. Jakież to okropne uczucie, stałam na środku szafotu jako cel największych obelg i wyśmiewisk. Krew zalewała mój umysł, jednakże nie pozwoliłam, by ktokolwiek zobaczył mój strach i ogromny lęk, który tłumiłam w sobie przez ostatnie kilka lat i które teraz mają największą siłę i moc, ponieważ w dalszym ciągu byłam królową i chce godnie choć niewinnie umrzeć. Moja towarzyszka zdjęła mój ciemny nie twarzowy kornet, pod którym były wysoko upięte czarne gęste włosy, niegdyś atut mojej urody i wzorzec innych niewiast, wtedy jakby utraciły swój blask, lśniące kosmyki przybrały postać zniszczonych, startych włókien.  Nie miałam dużego dekoltu, jedynie delikatnie odsłoniętą szyję, aby ostrza nie napotkały nie potrzebnego oporu. Jedna z towarzyszek podeszła do mnie z czarnym kawałkiem materii, abym mogła opuścić ten świat w ciemności, nie patrząc na twarze poddanych. Ostatni raz otworzyłam  swe oczy i jakby wszystko umilkło, przeszedł mnie nerwowy, gorący dreszczyk. W oddali dostrzegłam moją ukochaną siostrę Marię, u której widziałam politowanie i fale łez. Uśmiechnęłam się do niej choć moja mimika rozeszła się z wiatrem i została połknięta przez wrogie i agresywne spojrzenia tłumu. Niestety nie zobaczyłam odwzajemnienia mojego czynu. Zaraz po tym poczułam nasuwającą się na moje oczy rękę towarzyszki wiążącą czarną chustę. Od tej pory słyszałam jedynie szmer  tłumu i dźwięk kata ostrzącego miecz. Klęczałam sama zupełnie sama, już nie myślałam o śmierci, tylko o Bogu, w głębi duszy prosiłam go, aby chociaż On mnie nie opuszczał i przyjął moją dusze w swe ramiona. Wtem tłum umilkł. Znad chmur wyłoniło się słońce, które zaczęło delikatnie ogrzewać moją szyję, kat podniósł wysoko ręce, poczułam, że ogromny miecz znajduje się tuż nad moją głową, ale nagle ku mojemu wielkiemu zdziwieniu miecz nie opadł……..


KILKA LAT TEMU…
-Anno podejdź tu, usiądź obok mnie.
-Jestem przy tobie Henryku.
-Ukochana, powiedz proszę, dlaczego nie chcesz, bym był blisko Ciebie?  Miłuję Cię jak nikt inny, żywię do ciebie ogromne uczucie miłości.
-Henryku…..
Spłonęłam rumieńcem, wpatrując się w rozżarzony kominek obok którego siedziałam  w wielkiej i ciemnej komnacie samego króla Henryka VIII najpotężniejszego monarchy współczesnej Europy z dynastii powszechnie szanowanych i wielce cenionych Tudorów.  Po krótkim namyśle spojrzałam  w głębokie i niesamowicie uwodzące oczy króla i nieśmiało odpowiedziałam:
-Mój królu, jesteś najwspanialszy, oczywiście że odwzajemniam twe uczucia, jednak martwi mnie jedna rzecz.
-Mów śmiało najdroższa, co cię zniechęca?
-Na przeszkodzie stoi Jaśnie Pani Katarzyna Aragońska , moim pragnieniem jest, by zostać twoją żoną i dać ci silnego męskiego potomka, o którym marzysz od dawna, który zawładnie potęgą Anglii i sprawi, że ludzie będą mogli żyć w dobrobycie , do czego ty zawsze dążyłeś miłościwy królu, jednak królowa nie spełniła twoich oczekiwań i myślę, że nie spełni przez swój podeszły wiek, zostanie  po niej jedynie pierworodna Maria, lecz córka, nie syn. A wiec, chce być twoją prawowitą żoną, a nie kochanką uznaną potem przez lud za wiedźmę i ladacznice króla.
- Hmm masz rację nie zniósł bym tego, gdyby uznano cię za zdrajczynię . Więc co proponujesz ma luba? Skoro papież nawet nie śmie zobaczyć na list z prośbą o udzielenie rozwodu, a co dopiero zgodzić się na to.
Znów zapadła głucha cisza, słyszałam jedynie jak iskry w kominku przelatują z jednego kawałka drewna na drugi. Księżyc jasno świecił do okien, tworząc jasną smugę światła oddzielającą moją szarą postać od króla.
- Czy papież jest ważniejszy od ciebie, najpotężniejszego władcy, którego miłuje cała Europa, Dlaczego  mój miłościwy słuchasz głowy kościoła, skoro sam możesz nią zostać? Stwórz nowy odłam religii, pozyskasz uznanie w oczach wszystkich monarchów, Anglia będzie w centrum uwagi, papież odpowie za  to że zlekceważył tak ważną osobę i to w tak ważnej sprawie. Gdy z twoich rąk wyjdzie deklaracja o rozwodzie, moglibyśmy zapomnieć o królowej, wtedy wzięlibyśmy ślub i bylibyśmy najszczęśliwszą parą królewską jaką kiedykolwiek świat widział.
Na tym zakończyła się rozmowa, Henryk siedział podpierając się ręką i myślał nad słowami, które przed chwilą do niego skierowałam. Z jego miny wyczytałam, że rozpatrzy ten pomysł pozytywnie. Byłam z siebie dumna, nikt tak jak ja nie potrafi zawrócić w głowie mężczyźnie i to nawet samemu królowi. Jestem piękną i przede wszystkim młodą kobietą, a król pragnie niewiasty  o niebiańskiej urodzie jaką Bóg obdarzył właśnie mnie.
-Dobrze Anno idź już spać, odpocznij trochę jutro kolejny męczący dzień.
-A ty mój królu?
-Ja zostanę jeszcze chwilę, muszę zastanowić się nad pewnymi sprawami, które sieją wątpliwości w mojej głowie.

      
       Nazajutrz, o poranku zebraliśmy się, aby spożyć obfite śniadanie w obecności króla i królowej. Razem z innymi dworkami i towarzyszami dworu czekaliśmy aż ogromne drzwi do komnaty otworzą się ukazując we wnętrzu parę królewską.  I tak też się stało, wszyscy umilkli  i czekali aż nowo przybyli dosiądą do stołu. Ach jak smutna była ta sytuacja, siedzieliśmy w zupełnej ciszy, spoglądając nieśmiało w rozpaczone oczy królowej, w których widać było cierpienie, brak miłości i upokorzenie ze strony króla. No ale cóż, powiedzmy szczerze Katarzyna nie była zbyt urodziwą kobietą, liczne zmarszczki na twarzy idealnie określały podeszły wiek, choć niektórzy mówią, że dużo przeszła w życiu i jeszcze teraz musi znosić tę nienawiść od króla. Przeżyła już śmierć jednego męża, Artura Tudora brata Henryka. Pozostała po nim wdową i znów musiała wyjść za mąż, mimo swojej woli choć jak donoszą jej dworki, szybko ta niechęć przerodziła się w szczerą miłość. Dopóki nieokazało się, że królowa nie może mieć więcej dzieci, pozostawiając Henrykowi jedynie jedną córkę, która według wielu uczonych w tym również król, uważali, iż ta następczyni tronu może zaprzepaścić dalszy bieg dynastii Tudorów w Anglii. Patrzyłam z politowaniem na jaśnie panią, wiem jak okropnie musi się czuć, ale moim zdaniem to jej wina, gdyż nie wywiązała się z obowiązku małżeńskiego jakim było pozostawienie męskiego potomka. Ale też lata swoje robią, który mężczyzna chciałby mieć i kochać tak starą i brzydką kobietę, skoro wokół jest tyle innych ideałów, to znaczy dla króla jest tylko jeden inny ideał, którym podejrzewam, że jestem ja. Po śniadaniu królowa poszła do swej prywatnej komnaty aby dalej rozmyślać o swoim nędznym losie. W tym czasie król zaprosił mnie na krótką konną przejażdżkę. Jechałam z przodu zaraz u boku króla, kiedy inni towarzysze byli daleko za nami, a dworki jeszcze dalej przyglądając się wścipsko i z wielką zazdrością na zaloty władcy. Podczas tej wycieczki długo rozmawialiśmy.
- Anno długo myślałem o twoim pomyśle, postanowiłem zlecić to Tomaszowi Cromwellowi za miesiąc przedstawi on w parlamencie dwie ustawy „Supplication against the Ordinaries” oraz „Submission of the Clergy” które doprowadzą do ostatecznego zerwania z Rzymem i ustanowienia mnie głową Kościoła Anglii, a co lepsze pozwoli na unieważnienie małżeństwa z Katarzyną .
Moje serce zamarło w bezruchu, ta wiadomość była dla  mnie szokującą informacja.
- Ach mój królu jakież to wspaniałe wieści, to znaczy, że już za miesiąc będę mogła nazywać się królową Anglii i żoną samego króla Henryka.
-Zgadza się moja kochana, zrobię wszystko abyś była szczęśliwa.
Wreszcie wygrałam, pokazałam wszystkim, którzy nie wierzyli we mnie, że już niedługo będą skłaniać przede mną swe marne głowy. Tylko czekam na tę chwilę kiedy oznajmię to mojej siostrze Marii, ponieważ to ona ubiegała się o względy króla, co prawda łączył ich niewielki romans, ale nigdy nie dostała tego o czym marzyła, dostałam to ja, a mianowicie koronę. Gdy wracaliśmy w oknie komnaty królowej, ujrzeliśmy ledwo widoczną postać. Jak podejrzewałam była to Katarzyna. Kiedy ja płakałam ze śmiechu przez śmieszny humor króla, ona patrzyła na nas również płacząc, jednakże te łzy wyrażały ogromne cierpienie i nie wyobrażalny ból, gdy widziała swojego męża, którego tak bardzo kochała bawiącego się w towarzystwie młodych, pięknych kobiet i oczywiście w mojej obecności, czego nie znosiła najbardziej.  Wieczór spędziłam w mojej komnacie razem z siostrą i moim kochanym bratem Jerzym. Jego żona  Jane była piekielnie zazdrosna o każdą rozmowę jej męża z inną kobietą, również potępiała przebywanie z nami. Mój brat ogromnie się ucieszył na tę nowinę złożył mi wielkie gratulacje i obiecał, że zawsze mogę na niego liczyć i zawsze mogę czekać na jego pomoc  ze świadomością że na pewno przybędzie. Maria zareagowała na to trochę inaczej, oczywiście udawała zaskoczoną i ucieszoną z mojego szczęścia, jednak w jej oczach widziałam smutek i żal, ponieważ kolejny raz udowodniłam jej, że jestem lepszą córką rodu Boleyn’ów. Miło spędziliśmy wieczór, rozmawiając głównie o mnie i o mojej przyszłości a także przyszłości naszej rodziny.
- Moje drogie siostry, musze was opuścić i wracać do mojej żony, och pewnie znowu usłyszę, że jestem nie wiernym mężem i nie kocham już tej samej Jane jak kiedyś przed ślubem… wiecznie to powtarza.
Zaśmiałyśmy się delikatnie, czule tuląc brata do siebie.
-  Jerzy, Mario jak dobrze że Was mam, śpijcie spokojnie. 


        Czas szybko płynął, lata przemijały jak ulotny wiatr, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia. Dla mnie te wspomnienia budziły na mojej twarzy szeroki uśmiech. Jestem już królową Anglii, lud już dawno zapomniał o Katarzynie Aragońskiej teraz wielbią tylko mnie i króla. No niestety lata mojej młodości już ulotniły się, mogę zdradzić, że mam już kilka zmarszczek co ogromnie mi przeszkadza. Ogarnia mnie lekki niepokój co do mojej urody, obawiam się, iż król zmieni zdanie i nie będzie mnie już kochał tak jak dawnej, przyznam, że relacje między nami ochłodziły się już nie jest dla mnie tak troskliwy i kochający jak dawniej. Źle się czuję na różnych balach rozrywkowych i różnego rodzaju spotkań dworskich. Pojawia się na nich jedna szczególna dwórka Joanna Seymur. Musze stwierdzić, że jest naprawdę ładna, ma śliczną jedwabistą cerę i wyraziste niebieskie oczy, jest szczupłą, drobną dziewczyną o bujnych jasnych włosach, choć ciężko mi wypowiedzieć te słowa jest ładniejsza ode mnie. Co gorsze nie tylko ja to zauważyłam, król również dostrzegł magię jej urody. Na ostatnim balu maskowym, siedząc na królewskim tronie, przyglądałam się niesamowitemu tańcu jednej z par. Próbowałam odgadnąć czyja twarz kryje się pod maskami, ku mojemu zdziwieniu był to król tańczący właśnie z Joanną. Zjada mnie zazdrość, Henryk nie żywi do mnie już takiej sympatii, jestem ciągle smutna, wciąż rozmyślam o tak bolesnej utracie miłości najpotężniejszego człowieka państwa. Jedyne co sprawia mi radość to Elżbieta, moja córeczka. Codziennie rano odbieram ją od mamek i bawię się z nią aż do wieczora jeżeli czas i król na to pozwoli. Jest śliczną rudowłosą dziewczynką i myślę, że w przyszłości będzie o wiele ładniejsza od tej całej Joanny Seymour.  Henryk od zawsze marzył o synie, niestety jak na razie ma dwie córki i ani jednego syna, osądza mnie o to, wiele razy poroniłam mając pod sercem przyszłego króla płci męskiej. Zarzuca mi, iż nie wypełniam i mogę już nie wypełnić obowiązku małżeńskiego. Pewnego dnia po długiej rozmowie z królem o braku męskiego potomka, rozpaczona weszłam do komnaty siostry , gdzie ujrzałam Jerzego i Marię, przerywając im śmieszną pogawędkę . Nie był to dla mnie zadziwiający widok, gdyż często wieczorami przebywałam w ich towarzystwie.
Przerażony Jerzy natychmiast wstał , ruchem ręki pokazując Marii aby uczyniła to samo.
-Anno!? Usiądź proszę, jesteś zmęczona, dlaczego płaczesz, co się stało?
Usiadłam między moim rodzeństwem, wtem Maria czule tuląc mnie do swojego ramienia zapytała
-Niech zgadnę, byłaś w komnacie królewskiej? O czym rozmawiałaś z królem?
- och gdyby to było takie proste, jeśli to w ogóle można nazwać rozmową. Król krzyczał przeraźliwie, obwiniając mnie o brak syna. Czuje pustkę w moim sercu, jeszcze niegdyś najbardziej zauroczony we mnie mężczyzna widzi we mnie jedyną ofiarę królewskiej porażki, mało tego na kolejnej przeszkodzie do wnętrza serca Henryka stoi brak akceptacji z Jego strony, moja uroda nie zadawala już jego wzrok. Proszę powiedzcie mi co mam teraz uczynić?
Zakłopotany Jerzy pokiwał głową
- Anno wiedz, że nie jesteś sama, ja z Marią zawsze będziemy u twojego boku.
-Jerzy ma rację, nigdy cię nie opuścimy, zrobimy wszystko co w naszej mocy, abyś była w pełni szczęśliwa.
- muszę jeszcze raz  zostać ciężarną, aby udowodnić Henrykowi, że może być w pełni bezpieczny o przyszłość dynastii Tudorów.
-Masz rację Anno- z troską wtrąciła się Maria.
- Lecz problem tkwi w tym, iż Henryk mnie nie kocha, prawdziwą miłością obdarza jedynie Joanne Seymour.
Zapadła przejmująca cisza, żaden z nas nie wiedział jak podsumować tę sytuację. Okno komnaty było lekko uchylone, dźwięk świerszczy i innych polnych owadów zabarwiał niezręczną ciszę. W pewnej chwili usłyszeliśmy dziwne odgłosy dochodzące z korytarza . Jerzy ostrożnie wstał, zmierzając w  stronę drzwi, i gwałtownym ruchem otworzył je. Ten widok ugiął nam kolana, każdy z nas był ogromnie zaskoczony kolejny raz znaleźliśmy się w nie zręcznej sytuacji. Jerzy z zdenerwowaniem i rozczarowaniem zapytał donośnym głosem.
- Jane!! Co ty u licha tu robisz? Podsłuchiwałaś?
Za drzwiami stała w skupieniu żona Jerzego, jak już wcześniej  mówiłam wiecznie zazdrosna i wścipska. Kochała wtrącać się w nieswoje sprawy, a już najbardziej w problemy mojego  brata.
- Jerzy, co to ma znaczyć?- irytacja Marii dała o sobie znaki.
-  Wybaczcie moje siostry, za to nieporozumienie. Pójdziemy  już Jane do swojej komnaty.
Był wściekły, ale zarówno zawstydzony za zachowanie swojej żony
Zostałyśmy same. Maria była ciągle zazdrosna o mnie i o Jerzego, potrafiła powiedzieć na nas złe słowo, lecz w obecności zaufanych osób i za to ją kochałam, zawsze niosła mi pomoc, ponieważ ja również ją wspierałam kiedy wplątała się w miłosny krąg z królem. Leżałyśmy do północy pod ciepłym kocem i rozmawiałyśmy o zabawnych rzeczach, wspominałyśmy  lata dzieciństwa, rozbawiła mnie i dzięki niej, zapomniałam na tę chwilę o moich zmartwieniach  . Obawiała się o mnie, czy nie będę mieć przez to jakiś problemów, ponieważ o tej porze powinnam znajdywać się w królewskiej sypialni, jednakże ja byłam pewna, że jest ona pusta, albowiem król przebywał u Joanny.

- Jane jak mogłaś mi to zrobić, przecież to królowa, traktujesz mnie nie poważnie!
-Jerzy codziennie czekam na ciebie wieczór, a Ty spędzasz cały swój wolny czas u tej wiedźmy, prawie nie widuje swojego męża.
- Nie mów tak! Ona nie jest żądną wiedźmą, potrzebuje pomocy, więc nie możemy ją tak zostawić.
- Tak, ciekawe w czym musisz jej pomóc?
-Niestety, ale nie mogę ci wyjawić, to sprawa życia i śmierci naszej królowej, Jane  kocham ją i obiecałem, że nikomu tego nie zdradzę, wybacz mi.
- No właśnie, tak jak myślałam. Kochasz ją, widzę to i czuję. Robisz wszystko aby być bliżej niej. Wiem wszystko, domyślam się co chcecie zrobić podsłuchiwałam i znam wasze plany już mnie nie oszukasz.
- Co ty mówisz?! Przecież to jest moja siostra, kocham ją miłością rodzinną, jak w ogóle mogłaś pomyśleć o czymś takim. Jakie plany ? Jane odpocznij proszę, widzę, że nie najlepiej się czujesz.
- Doskonale się czuje, jednak mam rozdwojone serce i dusze do czego przyczyniłeś się właśnie Ty.
Ta kłótnia ciągła się przez cały ciemny korytarz, aż w końcu weszli do swojego pokoju, nie wypowiadając już ani jednego słowa.
   
      Podążałam w stronę jadalni, aby usiąść do stołu na poranny posiłek. Wszedłszy do środka zobaczyłam wielu zaniepokojonych dworzan, którzy szemrali coś po cichu, wyglądało to jak protest przeciwko samej mnie . Podeszłam do króla czekając aż Joanna ustąpi mi miejsca, gdyż rozmawiała z Henrykiem i nie tylko rozmawiała.
- Witaj mój królu, czy dziś zdrowie dopisuje? – zapytałam z grzeczności choć z wielką niechęcią. Zdziwiłam się ponieważ król popatrzył surowo  w moje oczy. Nic nie mówiąc wziął do ręki bochenek świeżego chleba przerwał i razem z kawałkiem dziczyzny zjadł jednym gryzem, popijając czerwonym winem. Nie miałam ochoty nic jeść, źle się czułam. Miałam wrażenie jak bym popełniła jakieś przestępstwo, choć nie wiedziałam co jest powodem tych frasobliwych min. Podczas tego śniadania widziałam króla  i wszystkich dworzan po raz ostatni…
 Po południu, kiedy przechadzałam się w ogrodzie podziwiając pięknie pachnące kwiaty i wspaniałe fontanny, z posągami ostatnich królów Anglii, przyszła do mnie straż królewska, oznajmiając mi, że zostałam skazana. Kolejna rzecz która wywołała u mnie najgorsze  myśli. Poczułam jak moje policzka rozgrzewały się do czerwoności, moje nogi stały się tak niewyobrażalnie miękkie, że ledwo ,mogłam ustać w jednej pozycji. Przewieziono mnie do więzienia w Tower. Wieża, w której umierali najwięksi złoczyńcy i zdrajcy. Dlaczego znalazło się tu miejsce i dla mnie. Byłam zdezorientowana siedziałam w małej, ciemnej i brudnej celi z jednym maleńkim oknem, przez które ledwo mogłam cokolwiek zobaczyć. Jedynym przerażającym widokiem, który  mogłam zobaczyć  był szafot, drewniana scena służąca do upokarzania ludzi a przede wszystkim do okrutnego zabijania.  Siedziałam zwinięta patrząc na ten okrutny i wywołujący dreszcze parkiet, ujrzałam tam nawet wielkie wsiąknięte w drewno i wyblakłe przez deszcz plamy krwi . Zastanawiałam  się jednak najbardziej, co takiego skłoniło króla do wydania mi kary, boje się o swoje życie może to być nawet kara śmierci, a co jeśli to moja krew, będzie niedługo wsiąkać w drzazgi szafotu. Ale dlaczego, Henryku przecież byłam ci wierna i zawsze Cię kochałam, cóż takiego uczyniłam. Zalewałam łzami moją cele aż do wieczora kiedy z trudem udało mi się zasnąć.
      Kolejnego dnia odwiedziła mnie Maria. Dowiedziałam się dlaczego jestem właśnie w tym miejscu. Jane oskarżyła mnie o cudzołóstwo oraz  o kazirodztwo z Jerzym. To obłęd ta kobieta skazując mnie, wydała również własnego męża. Maria powiedziała mi, że już jutro Jerzy odejdzie z tego świata i nawet będę mogła mu towarzyszyć patrząc przez moje okno na szafot, ta wieść zdruzgotała mnie, razem zaczęłyśmy płakać.
- Mario tylko ty zostaniesz na tym świecie z nas wszystkich, módl się proszę o nasze dusze, Mario ogarnia mnie lęk i ogromna trwoga.
- Anno spróbuje przekonać króla, przecież niegdyś łączyła nas silna więź może uda mi się cokolwiek zdziałać, obiecuję , że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby uratować ciebie i naszego brata od śmierci.
Długo tak siedziałyśmy przytulone to siebie, bez słowa, wiedziałyśmy że ostatni raz możemy być tak blisko. Czeka nas rozstanie na zawsze…
- Żegnaj Mario, kocham Cię
- Anno kocham Cię i zawsze Cię będę kochać, nawet jeśli nie będziesz  obok mnie, pozostaniesz w moim sercu.
O poranku obudziło mnie głośne bicie dzwonów. Szybko zerwałam się z drewnianego łoża i spojrzałam zza okno.
- Jerzy!!!!
Wybuchłam  płaczem, zaczęłam głośno krzyczeć i szlochać.
Przecież On nic nie zrobił złego, żył przyzwoicie jak każdy inny dworzanin. NIEEEEE!!! Proszę…
Emocje mnie rozrywały, mój brzuch zaczął niemiłosiernie kłuć, poczułam ogromny ból w klatce piersiowej.
Mój kochany brat zginie przez własną żoną, gdzie jest ta wiedźma, teraz się chowa, niech spojrzy swojemu mężowi prosto w oczy! Och za dużo tego bólu, cierpię i umieram razem z nim. Tulu ludzi się zebrało, wszyscy patrzą, kiwają głową z politowaniem…Ludzie! ten człowiek jest niewinny, zrozumcie to…w tym momencie kat gwałtownie popchnął go na środek, w oczach Jerzego krył się  trzy, dwa, jeden… otwieram oczy widzę ciało Jerzego widzę jak jego głowa upada po drewnianych, zgrzypiących schodach. Krew, krew wszędzie krew, czerwona ciecz zalała całe miejsce egzekucji. Moja dusza jest rozrywana,  stanęłam na kałuży moich łez. Ludzie w końcu odeszli, cóż za okropny widok, mój brat w dwóch częściach, spoglądałam na jego głowę, miał otwarte oczy, tak jak by patrzyły prosto na mnie, dobrze znałam to spojrzenie. Och Jerzy, tęsknie braciszku. 

        Nie spałam całą noc, ciągle rozmyślałam o Jerzym. Miałam cichą nadzieję, że Maria przekona króla i będę mogła zostać przy życiu. Zastanawiałam się jak mój brat się czuł kładąc głowę na pień. Jakie to musi być uczucie, byłam bardzo przestraszona. Mijały godziny , słońce coraz wyżej wzbijało się w górę, rozświetlając nocne niebo. Nagle ktoś mocno uderzył w moje drzwi. Wszedł do środka najpierw strażnik a za nim kapłan, moja twarz od razu zbladła.
- Mów drogie dziecko, powiedz co przewiniłaś w swoim życiu?
A wiec to koniec, ta noc była moją ostatnią. Chciałam posłusznie wypowiedzieć swoje grzechy, jednak poczułam tak nieznośny ból, jakby ktoś zaciskał na mojej szyi stalowy łańcuch.  Odważyłam się i z wielką rozpaczą zaczęłam mówić.
Strażnik chwycił moją dłoń i mocno pociągnął ku wyjściu, na korytarzu czekało na mnie jeszcze dwóch strażników i dwie niewiasty, które miały mi towarzyszyć w ostatnich chwilach, mojego tchnienia. Stalowy łańcuch nadal nie odpuszczał, zaciskał mi gardło a potem serce. Powtarzałam sobie w myślach, że będzie wszystko w porządku, wierzyłam Marii, tylko w niej w tych chwilach miałam jakąkolwiek nadzieję .
Zaprowadzili  mnie do małej komnaty, gdzie moje towarzyszki pomogły mi ubrać ciemną startą suknie, oraz włożyć kornet. Szliśmy długo przez ciemny i brudny korytarz, niekiedy ocierałam się o pajęczyny i słyszałam piski szczurów i mysz, to było przeraźliwe, jeszcze bardziej wzbudzało lęk, przed śmiercią, to były tortury i psychiczne przygotowanie do najgorszego. Ujrzałam światło, było już coraz bliżej, poczułam chłodny, przejmujący wiatr muskający moje nogi. Znów usłyszałam  bicie dzwonów, zupełnie tak jak podczas egzekucji Jerzego, mam nadzieje, że patrzy na mnie teraz i szykuje mi miejsce obok siebie. Już koniec dotarliśmy do wyjścia. Jasne światło oślepiło moje oczy przyzwyczajone do ciemnych i zimnych murów, Mario powiedz, że mnie uratujesz…

.

.
.
.
.
.
.

Znad chmur wyłoniło się słońce, które zaczęło delikatnie ogrzewać moją szyję, kat podniósł wysoko ręce, poczułam, że ogromny miecz znajduje się tuż nad moją głową, ale nagle ku mojemu wielkiemu zdziwieniu miecz nie opadł prosto na moją szyję lecz boleśnie przeciął moje plecy, poczułam, że mdleje, widziałam czarne plamy przed oczami, aż w końcu kat zamachnął się jeszcze raz i wte…




ŹRÓDŁA:

·         Philippa Gregory   “ Cykl Tudorowski ”
·         Film pt.” Kochanice Króla- The Other Boleyn Girl” reż. Justin Chadwick.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz