piątek, 10 czerwca 2016

Zofia Kalemba "Promienny chłopiec"



Żył w pokoju o białych ścianach. Umieścił tam obraz przedstawiający cierpienie. A kiedy żył, wpatrywał się w ten portret; spoglądał na białą ścianę, pokrywającą każdy zakątek jego bytu.



1
Drzwi zaskrzypiały.
Uśmiechnięty chłopiec wszedł do gabinetu o białych ścianach.
Drzwi zostały zatrzaśnięte.

2
Drzwi zaskrzypiały.
Uśmiechnięty chłopiec wszedł do gabinetu o białych ścianach.
Skinąłem na niego głową.
Zaintrygował mnie.
Drzwi zostały zatrzaśnięte.

3
Drzwi zaskrzypiały.
Uśmiechnięty chłopiec wszedł do gabinetu o białych ścianach.
Uścisnąłem jego dłoń na przywitanie.
Przemiły chłopiec.
Drzwi zostały zamknięte.

4
Drzwi zaskrzypiały.
W samą porę.
Uśmiechnięty chłopiec wbiegł do gabinetu o białych ścianach.
Usadowiwszy się w fotelu, zaczął opowiadać.
A kiedy opowiadał, ściany nas miażdżyły.

5
Mówił mi o samotnym wilku, który obdarzył miłością
jedynego w swym rodzaju Czerwonego Kapturka.
Zdziwiłem się.
Widocznie nikt nigdy nie dokończył opowiadać mi tej bajki.
Słuchałem więc promiennego chłopca, a on wyciągnął zdjęcia.

6
Promienny chłopiec z piękną dziewczyną.

7
Drzwi zaskrzypiały.
Jak zwykle.
To dobrze.

8
Drzwi zostały otwarte.
Do gabinetu o białych ścianach wbiegł chłopiec.
Usiadł w fotelu i oglądał na dłoni płatki śniegu zsypane ze swoich jasnych włosów.

9
Powiedział mi, że zakochał się w śniegu,
tak jak obdarzył miłością swoją ostatnią ukochaną.

10
Blady chłopiec przyszedł do gabinetu o białych ścianach.
Pragnął mi o czymś opowiedzieć.
Słuchałem.

11
Mówił o walecznym rycerzyku, który miał w sobie zbyt dużo nieokiełznanej odwagi, by móc chronić czyjeś życie.
Promienny chłopiec rozpiął koszulę, po czym ukazał mi bliznę, okalającą połowę jego obojczyka.
Zakryłem usta drżącą dłonią.

12
Drzwi stały otworem.
Chłopiec wbiegł do gabinetu z roztrzęsionym podbródkiem.
Słuchałem jego wrzasków, a wtedy świat wirował.
13
Krzyczał, że na rękach ma krew.
Do hańby! Nie chciał pobrudzić ścian.

14
Drzwi zaskrzypiały.
Chłopiec wbiegł do gabinetu o białych ścianach, niosąc ze sobą obraz, który namalował.
Dostrzec w nim potrafiłem jedynie kontury chaotycznego cierpienia, zarysowane poprzez ogrom barw.
Drzwi nie zostały domknięte.
Spojrzałem na jego młodzieńczą twarz.

15
Uśmiech zbyt promienny, by mógł być trwały – pomyślałem.
Drzwi zostały zatrzaśnięte.

16
Chłopiec w milczeniu usadowił się w fotelu naprzeciw mnie.
Patrzyliśmy na siebie nie wszczynając rozmowy.

17
Dopiero w tamtej chwili zdałem sobie sprawę, że zawsze, kiedy do mnie przychodził miał ubrany garnitur – jakby codziennie świętował lub z dnia na dzień popadał w coraz głębszą rozpacz.
Dotychczas widziałem tylko jego uśmiech.

18
Ten promienny uśmiech.
19
Promienny chłopiec wbiegł do gabinetu o białych ścianach, niosąc ze sobą poplamiony kawą album ze zdjęciami.
Zapytawszy, czy mógłbym obejrzeć z nim wspomnienia,
zaczął opowiadać mi o swoich dziewiętnastych urodzinach.
Wstrzymałem oddech.
20
Ja nigdy nie dożyłem tego wieku.

21
Drzwi zostały otworzone.
Do gabinetu o białych ścianach wbiegł promienny chłopiec.
Chwyciłem go za rękę i spojrzałem w oczy.
22
Zauważyłem w nich zrozumienie.
Wiedział, że ja także chciałbym mu o czymś opowiedzieć.
23
Drzwi się otworzyły.
Do gabinetu wszedł promienny chłopiec.
Poprawiwszy swój garnitur, usiadł naprzeciw mnie.
Słuchał.
24
Mówiłem mu o pewnym nieszczęsnym piętnastolatku, na którego ojciec spoglądał jedynie pożądliwym wzrokiem.
Promienny chłopiec przerwał mi, zanim zdążyłem wyrzucić z siebie ciężar.
25
Przepraszam – pomyślałem.
Nie potrafiłem zmieniać rzeczywistości, tak jak robił to promienny chłopiec.
Zatrzasnął za sobą drzwi.
26
Drzwi się otworzyły.
Chłopiec wszedł do gabinetu. Nie był zbyt rozmowny tego dnia.
Nie odważyłem się poruszyć wcześniejszego tematu.
Nerwowo spoglądałem na białe ściany.
27
Do gabinetu o białych ścianach wszedł promienny chłopiec.
Trzymał w dłoniach aparat fotograficzny.
Powiedział, że chciałby zrobić sobie ze mną zdjęcie, aby nigdy mnie nie zapomnieć.
Odmówiłem mu, a on jedynie się uśmiechnął.

28
Dobrze wiedział, że zbyt zdewastował moje wnętrze, by móc umieścić je na fotografii.
29
Włączałem światło, gdy promienny chłopiec otworzył szeroko drzwi gabinetu.
Kiedy stanął przed progiem, dostrzegłem drżenie jego rąk.
Upuścił na ziemię szklany talerz z ciasteczkami.
30
Przeraził go jego własny obraz, który zawiesiłem na jednej
 z białych ścian. Wychodząc bez słowa, zatrzasnął za sobą drzwi.
31
Blady chłopiec wszedł do gabinetu.
Nie wypowiedział do mnie ani jednego słowa.
Raz po raz spoglądał nerwowo na obraz powieszony na ścianie.
Patrząc na chłopca, ściągnąłem malowidło i schowałem za kanapą.

32
Dotąd nie miałem pojęcia, że aż tak przerażał go jawny ból.

33
Drzwi zaskrzypiały.
Promienny chłopiec wszedł do gabinetu,
chowając za plecami bukiet kremowych goździków.
Powiedział mi, że chciałby, aby rosły przy wodzie, żeby mógł spokojnie nad nimi płakać i równocześnie patrzeć, jak czas odmraża rany.
Drzwi zostały zamknięte.
34
Do gabinetu wszedł przygarbiony chłopiec.
Nikt nie usłyszał skrzypienia otwieranych drzwi
ani wrzasku przeszywającego białe ściany.

35
Drzwi się otworzyły.
Do gabinetu wszedł promienny chłopiec.
Był wielce rozmowny tego dnia,
ale ja nie potrafiłem wtedy słuchać.

36
Drzwi stały otworem, lecz do gabinetu nikt nie przyszedł.
Drżąc z nieświadomości wybiegłem na korytarz.
Widziałem krew. Pełno czerwonej mazi brudzącej dywan.
Z osłupieniem wpatrywałem się w promiennego chłopca, wbijającego paznokcie w bliznę na obojczyku.

37
Chciałbym razem z nim skulić się w kącie i raz po raz rwać skórę z bólu, którego nie byłem w stanie znieść.

38
Nie zamknął za sobą drzwi, kiedy wszedł do gabinetu o białych ścianach.
Ten promienny chłopiec.

39
Usadowił się w fotelu.
Słuchał, a wtedy ściany stawały się pryzmatem.

40
Zgarbiony, zająłem fotel naprzeciwko.
Pulsowało mi w głowie.
Pokazałem mu zdjęcia.
Moje przekleństwo.

41
Piękna kobieta kąpiąca w wanience swoje dziecko.
Wstrzymałem oddech, jak za poprzednim razem.
Nie patrzyłem na zdjęcie, tylko w oczy promiennego chłopca.
Wyciągnąłem kolejną fotografię.
42
Malutki chłopiec w samych kąpielówkach, spoglądający prosto w obiektyw aparatu.
Nie patrzyłem na fotografię, tylko w oczy promiennego chłopca, które w swojej niezgłębionej istocie przypominały niezapominajki.
 Widziałem, że nie potrafił wypuścić powietrza.


43
A potem po prostu się rozebrał; zrzucił z siebie garnitur.
Odwróciłem wzrok i zacząłem płakać.
Podszedł do mnie i odciągnął moje dłonie od twarzy, tak jak kilkanaście lat temu zrobił to mój ojciec.
Wziął moje palce i sunął nimi po swoim ciele.
Nie chciałem go dotykać.
44
Tego promiennego chłopca.
45
Oddałby mi się, gdybym tylko go o to poprosił.
Dokładnie tak, jak ja ojcu, kiedy wierzyłem w dobre intencje tego, co mi robił; kiedy nie miałem sumienia, aby było mi za niego wstyd.
Wierzyłem w każde jego słowo, nawet wtedy, gdy dowiedziałem się, co tak naprawdę sprawiało mu przyjemność.
Pamiętam, że chciał, abym był taki, jak on. Pragnął nie czuć się niczemu winny.
Pamiętam, że pokazywał mi zdjęcia.

46
Nigdy na nie nie spojrzałem, dlatego teraz ogarnąłem spojrzeniem całe ciało promiennego chłopca.
Wypuścił powietrze.
A ja tylko stałem, jakbym w jednym momencie runął na ziemię.

47
Drzwi się otworzyły
Jak zawsze.

48
Do gabinetu wbiegł uśmiechnięty chłopiec.
Chciał mi o czymś opowiedzieć.
Słuchałem.

49
Mówił mi o ołowianym żołnierzyku, który zatonął w szmaragdowym odbiciu wód, próbując uratować swą ukochaną.

50
Promienny chłopiec z piękną dziewczyną.

51
Drzwi stały otworem.
Promienny chłopiec wbiegł do gabinetu, po czym stanął przy oknie, które otworzył na oścież.
Usadowiłem się przy nim.
A kiedy spoglądając na mnie, poprosił abym zapewnił go, że jest zdrowy -
uśmiechnąłem się do niego.

52
Zrobił dokładnie to samo, a wtedy ściany oślepiły nas swoim blaskiem.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz