Dawno dawno temu, gdzieś pod Rzymem, rósł mały krzak laurowy.
Pewnego słonecznego dnia z tego
właśnie młodego jeszcze krzaka zerwał się liść.Laurek, bo tak miał na imię,
leżał przez chwilę na ziemi. Nagle, gdy
zawiał wiatr, liść uniósł się w
powietrze. Leciał nie wiadomo dokąd. Przeleciał nad Atenami, widział Panteon i
teatr grecki. Wystawiano właśnie tragedię Sofoklesa pt."Król Edyp''.
Zasmucił się losem Edypa i odleciał. Przelatując nad Jerozolimą, zauważył, jak po ulicach miasta
Jezus Chrystus dźwigał ciężki krzyż . Ależ to był straszny widok! Właśnie
upadał po raz trzeci.
- Ci żołnierze Go nie szanują, popychają Go, a On nie zrobił nic złego - myślał
sobie liść.
Nagle zawiał mocny zachodni wiatr. I
znowu liść szybował. Po paru dniach ujrzał Wielki Mur Chiński. Obok niego stali
ludzie, którzy cieszyli się z tego, że
do Chin zawitał nowy rok. Zachwycony Laurek poszybował dalej. Przeleciał nad
niebezpiecznymi Himalajami. Szczęśliwy, że nie rozbił się o szczyty gór pomknął dalej. Po miesiącu dotarł do nieodkrytych dzikich
terenów dzisiejszych Stanów Zjednoczonych Ameryki i widział dzikie plemiona Indian. Niepewny
swojego losu szybko pofrunął w dalszą podróż. Szczerze ucieszył się, że zwiał
go mocny północny wiatr. Leciał i z przestworzy podziwiał wielkie morskie stworzenia, potwory, latające
ryby. Widział ogromne statki, które osiągały do 30 metrów długości. Po 15
dniach i nocach doleciał do Rio de Janeiro.
- Tu jest
naprawdę pięknie - zachwycał się
Laurek. Te góry, morza, doliny!
Nie mógł długo cieszyć tymi
widokami, ponieważ przyszła ogromna zachodnia wichura. I znowu liść latał. Po kilkunastu dniach ujrzał
znajomą mu już krainę. Tak, to była... ITALIA. A dokładnie Rzym. Długo krążył
nad Koloseum, odbywała się właśnie walka
dwóch potężnych gladiatorów.
Zmęczony,ale szczęśliwy Laurek
wylądował na głowie jednego z nich.
- To jest zwycięzca!- pomyślał. Mogę
spokojnie spocząć na jego głowie.
Tak więc mały liść laurowy okrążył
ziemię dookoła i wrócił do rodzinnego miasta. Nieświadomy Laurek stał się na
zawsze symbolem zwycięstwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz