,,Las Pięciu Żywiołów”
Zaczynał się
piękny, słoneczny dzień. Słońce wstało bardzo wcześnie. Jak zawsze w moim
mieście. Powoli podniosłam się z łóżka, i przeciągnęłam się. Odsłoniłam rolety
i otworzyłam okno. Był pierwszy dzień wakacji!
Szybko ubrałam się w krótkie spodenki,
bluzkę na ramiączkach i piękne, niebieskie sandałki. Uczesałam kucyk i
związałam różową gumką. Tak, to był idealny poranek. Kiedy nagle… Zobaczyłam,
że coś wystaje zza obrazu w moim pokoju… Jestem pewna, że wczoraj tego tam nie
było. Jakby koperta.
Zawsze byłam bardzo ciekawska. Szybko
podbiegłam do obrazu. Uwielbiam go… Przedstawia piękne, błękitne morze i wysoką
latarnię morską. Na chwilę przystanęłam i popatrzyłam na obraz. Kiedy się
otrząsnęłam, wyjęłam ową kopertę. Była już lekko pożółkła, zapewne ze starości.
Jednak zaintrygowało mnie coś jeszcze… Koperta pochodziła z jakiegoś dziwnego
miejsca… Nazywało się ,,Las Pięciu Żywiołów”… Brzmiało ciekawie… Na dodatek, w
miejscu, gdzie powinien być zapisany nadawca listu, było napisane tylko:
,,Nadawca,
którego poznasz wkrótce”
Koperta mnie bardzo zaintrygowała.
Poczułam już, że zbliża się przygoda mojego życia. Ostrożnie otworzyłam
kopertę. Znajdował się tam list i jakiś przedmiot owinięty w chusteczkę.
Najpierw otworzyłam list. Treść była… Niezwykła… Wręcz nie do uwierzenia… A oto
ona:
29
czerwca roku Ognia, Las Pięciu Żywiołów
Droga
Anno!
Mam
nadzieję, że uwierzysz we wszystko, co napisane będzie
w tym liście. Na wstępie
dodam tylko, żebyś nie
kierowała się samą logiką. Las Pięciu Żywiołów
jest miejscem, w którym liczy się
tylko fantazja.
Powierzono
ci misję
ocalenia naszego Lasu.
Pochodzisz z rodu, który już niejednokrotnie nas uratował.
Twoja babka Alberta, pradziadek Grzegorz, a nawet ciotka Michalina. Oni byli
wybranymi. Teraz, przyszła kolej na ciebie. Jesteś Wybraną. Powierzono Ci Piąty
Żywioł. Jest to pierwszy taki przypadek od
ponad pięciuset lat. Nie przejmuj się,
jak do nas trafisz. Pokieruje cię tam
serce. Proszę, nie zawiedź nas.
Mam nadzieję,
że przybędziesz szybko…
Nadawca,
którego poznasz wkrótce
PS. W kopercie znajdziesz Medalion Piątego
Żywiołu. Noś go
zawsze przy sobie, a zło chcące zniszczyć Las nigdy cię nie dosięgnie.
Szybko
założyłam Medalion. Był okrągły, w kolorze starego złota, z kryształkiem
mieniącym się fioletowym blaskiem. Podobał mi się. Ukryłam go pod bluzeczką.
Zło może być już w pobliżu. Kiedy to zrobiłam, zaczęłam myśleć nad tym listem…
Las PIĘCIU Żywiołów… Ogień, Ziemia, Powietrze, Woda i… Co może być piątym
żywiołem? I nie jestem pierwszą, która ma tą misję? Słyszałam coś o niezwykłej
przygodzie ciotki Michaliny, ale powiedziała tylko, że było niesamowicie…
Zaraz, zaraz… No tak! Dodała jeszcze, że mnie ta przygoda też na pewno spotka,
bo jestem silna i kiedy jest taka potrzeba, umiem użyć fantazji… Czyli to już
było wiadome od dawna, że to ja uratuję Las? Te wakacje zapowiadały się
ciekawie…
Popatrzyłam na zegar. Już 10:30!
Schowałam list do małej szufladki w komodzie. Nikt nie mógł go zobaczyć…
Wiedziałam, że po śniadaniu muszę wziąć się do roboty.
Kiedy byłam już w kuchni, przy stole
siedziało moje młodsze rodzeństwo: bliźniaczki Ewa i Ola. Mama smażyła
naleśniki, spoglądając co jakiś czas na moje siostry. Na szczęście nie była
zła, że tak długo mnie nie było. Powiedziała:
- Chyba ta
szkoła cię bardzo zmęczyła, skoro tak długo spałaś.
–
Tak, okropnie –odparłam. W końcu
nie mogła wiedzieć o misji.
–
Jedz szybko, bo dziewczyny
wszystko ci zjedzą –uśmiechnęła się.
Rzeczywiście, zajadały już naleśniki z
mojego talerza. Też się za nie zabrałam. Były przepyszne! Ciekawe, czy w Lesie
Pięciu Żywiołów też jest takie jedzenie…
Po zjedzeniu czterech naleśników i
wypiciu herbaty, wróciłam do mojego pokoju. Po drodze wzięłam sobie
czekoladowego batonika, na wypadek gdybym później zgłodniała.
Nie wiedziałam, czy jestem gotowa na
misję. Chciałam jeszcze raz przeczytać list otworzyłam kopertę. Jeszcze długo
rozmyślałam nad tym, co to jest Piąty Żywioł. Coś niezwykłego, potrzebnego… Nie
mogło być to coś oczywistego… Chętnie zapytałabym o to ciocię Michalinę, jednak
ona mieszka na drugim końcu Polski… W dodatku nie ma telefonu. Przypomniałam
sobie, że w liście było napisane, że moje serce mnie tam wyprowadzi.
Szybko założyłam okulary, upewniłam
się, że mam Medalion Piątego Żywiołu na szyi i wyszłam z domu.
Szłam ,,pod wiatr”. Bez konkretnego
kierunku, po prostu gdzie mnie oczy poprowadzą. Wybrałam mało uczęszczaną
ścieżkę wiodącą do pobliskich ogródków działkowych. Szłam dłuższy czas tą
dróżką oglądając puste o tej porze ogródki. Zaciekawiło mnie ogrodzenie z
gęstego żywopłotu i zdecydowałam się poszukać bramki do tego ogródka. Nigdzie
jej nie było! Ale wśród liści coś błysnęło na fioletowo. Był to namalowany
drewniany znaczek przypominający mój medalion umieszczony na niewielkiej
bramce. Otwarła się bez trudu. Za nią ze zdziwieniem ujrzałam las zamiast
spodziewanego domku z ogródkiem. Skąd się wziął las w środku miasta? Wśród
świerkowych drzew unosiła się czarna smuga dymu. Poczułam, że to już tu. Powoli
weszłam między drzewa. Zachowywałam się bardzo ostrożnie. Kto wie, co mnie tam
czekało. Chwyciłam mocniej za medalion. Czarna smuga owinęła się przy mnie,
jakby zamykając mnie w kręgu. Wystraszona puściłam medalion. Nagle, smuga dymu
znowu zaczęła unosić się w górę. Przed sobą, zobaczyłam małego skrzata.
– Chodź za mną – powiedział.
Oczywiście zgodziłam
się. Nic już mnie nie mogło dzisiaj zdziwić. Zaprowadził mnie aż do wielkiego
klonu. Widniał w nim okrągły otwór w kształcie mojego medalionu. Skrzat kazał
mi go tam włożyć. Gdy to zrobiłam, w drzewie pojawiło się wąskie przejście.
Weszliśmy do niego powoli.
Po przejściu na drugi koniec korytarza,
wyszliśmy po niewielkich schodkach. Znaleźliśmy się w niesamowitej krainie.
Dominowały tu lasy. O dziwo, drzewa nie były takie zwyczajne – część drzew była
z wody, druga z ognia, inne z ziemi, były również z powietrza, które
widzieliśmy dzięki delikatnemu, niebieskiemu blaskowi. Najbardziej jednak zaskoczył
mnie piąty rodzaj drzew. Były z fioletowych smug. Błyszczały, jakby był w nich
magiczny pył.
Właśnie wtedy zrozumiałam. Ogień, woda, ziemia, powietrze i MAGIA!
Piątym żywiołem jest magia! To właśnie ją muszę obronić przed złem. Nie
wiedziałam co powiedzieć... Ja, 13-letnia dziewczynka, mam walczyć ze złem...
Z zaskoczenia wyrwał mnie skrzat, który
przyprowadził mnie do tej krainy. Powiedział:
– Nazywam się Hel. Jestem skrzatem Czwartego Żywiołu –
powietrza. Teraz, zaprowadzę Cię do naszego władcy. To on wysłał do Ciebie ten
list. Twoja ciotka ratowała Drugi Żywioł, babcia Pierwszy Żywioł, pradziadek
Trzeci Żywioł, a tobie przypadł Piąty. Chodźmy już!
– No dobrze... - powiedziałam i poszłam za skrzatem.
Szliśmy jedną z leśnych ścieżek. Po chwili,
doszliśmy do wielkiej polany, na której stał zamek pokaźnej wielkości. Nad
wrotami znajdowały się kule z żywiołów. Weszliśmy do pałacu. Od środka,
wyglądał niczym wielki zabytek! Mnóstwo starych dzbanów, lekko pożółkłych
obrazów. Skrzat szedł przed siebie. Z
każdym krokiem, wydawał się iść coraz szybciej.
W
końcu, doszliśmy do sali tronowej. Na tronie siedział wysoki, starszy
mężczyzna. Był o wiele wyższy od reszty mieszkańców Lasu.
– Drogie dziecko! Jak dobrze że już przybyłaś! - zwrócił się
do mnie.
– Witam wasza królewska mość. - powiedziałam i lekko się
pokłoniłam.
– Zostałaś wybrana, aby ocalić Piąty Żywioł. To zresztą już
pewnie wiesz. Będziesz musiała odnaleźć Magiczne Drzewo Pini. W jego pobliżu,
znajdował się będzie nasz wróg – Avon. Jest to władca wszystkiego, co złe.
Zarówno tutaj, jak i w waszym świecie. Będziesz musiała znaleźć jego słabość i
go pokonać. Życzę Ci powodzenia. Pamiętaj tylko, aby nie zgubić medalionu! To
bardzo ważne.
– Dobrze, zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby ocalić Las.
Po tych słowach wyszłam z zamku. Od
razu skierowałam się w stronę lasu, nad którą znajdowało się najwięcej czarnej
smugi. Była to północna część. Gdy tam doszłam, zobaczyłam wielkie, grube
drzewo. Jego pień był bardzo spróchniały, a magiczne liście szybko spadały na
ziemię.
Stałam i obserwowałam drzewo przez
dłuższą chwilę. Wtem, obok niego pojawił się czarny dym. Gdy opadł, zobaczyłam
szkarłatną postać. Miała niebieskawą skórę, czarne, postawione do góry włosy,
kruczoczarne oczy i złowieszczy uśmiech. Miał na sobie długą czarną szatę. Na
plecach miała ona wielką literę ,,A” w kolorze krwistoczerwonym. Już sam widok
mnie przerażał. Bałam się coraz bardziej, że nie uda mi się uwolnić Lasu od
zła... Avon powoli zaczął unosić głowę. Potem zaczął lewitować.
– Witaj. Czyżby kolejna obrończyni Żywiołu? Którego żywiołu
strażniczką jesteś mała dziewczynko? - spytał z pogardą.
– Magii. Pokonam Cię! - wykrzyknęłam, choć bałam się.
– Ha ha ha, jeszcze się przekonamy! - wykrzyknął.
Po tych słowach, Avon próbował wniknąć
we mnie, aby opętać mnie. Zrozumiałam, że jest demonem!
– Już na początku wydawałaś mi się dziwna... - mruknął.
– Mam medalion! Nic mi nie zrobisz!
Poczułam, że po tych słowach mój wróg
lekko się wystraszył. Odczytałam to, pomimo, że ukrywał owe uczucie drwiącym
spojrzeniem. Ciągle starałam się doszukiwać jego słabości. Pierwszą już znałam,
ale to nie wystarczy. Zauważyłam wówczas potok. Słyszałam, że czarownice
rozpuszczają się pod wpływem wody. Może na demony też to działa?
Podbiegłam szybko do potoku. Wzięłam do
rąk trochę wody i oblałam go nią.
– Naprawdę myślisz, że pokonasz mnie w ten sposób? Próżne
nadzieje. - zaśmiał się.
Moje
porażki sprawiały, że stawał się coraz potężniejszy i wzlatywał coraz wyżej.
Stwierdziłam, że żaden z Żywiołów mi nie pomoże... Miałam teraz dwa wyjścia –
poddać się i zakończyć żywot Żywiołu Magii, lub po prostu osłabiać go wiarą w
siebie. To oczywiste, co wybrałam.
– Nie boję się Ciebie – powiedziałam cicho.
– Nie słyszę dziewczynko – zadrwił Avon.
– Nie boję się Ciebie – powiedziałam nieco głośniej.
– Sama nie wierzysz w swoje słowa, więc jak ja mam Ci
uwierzyć?
– Nie boję się Ciebie! - wykrzyczałam.
Echo
zaczęło powtarzać moje słowa, pełne siły, wiary i nadziei. Z każdym
powtórzeniem tych słów, Avon spadał coraz niżej, aż w końcu padł na kolana.
– Jeszcze tu wrócę – wyszeptał z nienawiścią.
Gdy to powiedział, czarny wir znowu
zaczął go okrążać, a kiedy opadł, wroga już nie było. On żywił się strachem i
przerażeniem. Wystarczyły proste słowa, wypowiedziany z wiarą, aby stracił
pewność siebie, i co najważniejsze – moc.
Pobiegłam do zamku i opowiedziałam o
wszystkim królowi. Na oczach całego Lasu Pięciu Żywiołów uhonorował mnie
orderem. Wdziały to skrzaty, wróżki, elfy, mówiące zwierzęta... Słowem –
wszystkie magiczne stworzenia, o jakich świat słyszał... Pożegnałam się
symbolicznym ruchem ręki.
Doskonale pamiętałam drogę do domu.
Wróciłam więc. Gdy wyszłam na dróżkę, zaskoczona zauważyłam że jest jeszcze
dzień... Spędziłam w Lesie wiele godzin, powinien być już wieczór. Ba! Noc!
Czyżby czas się zatrzymał? A może to zasługa szczypty magii? Wystarczy tylko
uwierzyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz