wtorek, 7 czerwca 2016

Natalia Kołodziej ,,Las Pięciu Żywiołów”





                               ,,Las Pięciu Żywiołów”
       Zaczynał się piękny, słoneczny dzień. Słońce wstało bardzo wcześnie. Jak zawsze w moim mieście. Powoli podniosłam się z łóżka, i przeciągnęłam się. Odsłoniłam rolety i otworzyłam okno. Był pierwszy dzień wakacji!
         Szybko ubrałam się w krótkie spodenki, bluzkę na ramiączkach i piękne, niebieskie sandałki. Uczesałam kucyk i związałam różową gumką. Tak, to był idealny poranek. Kiedy nagle… Zobaczyłam, że coś wystaje zza obrazu w moim pokoju… Jestem pewna, że wczoraj tego tam nie było. Jakby koperta.
         Zawsze byłam bardzo ciekawska. Szybko podbiegłam do obrazu. Uwielbiam go… Przedstawia piękne, błękitne morze i wysoką latarnię morską. Na chwilę przystanęłam i popatrzyłam na obraz. Kiedy się otrząsnęłam, wyjęłam ową kopertę. Była już lekko pożółkła, zapewne ze starości. Jednak zaintrygowało mnie coś jeszcze… Koperta pochodziła z jakiegoś dziwnego miejsca… Nazywało się ,,Las Pięciu Żywiołów”… Brzmiało ciekawie… Na dodatek, w miejscu, gdzie powinien być zapisany nadawca listu, było napisane tylko:
,,Nadawca, którego poznasz wkrótce”
         Koperta mnie bardzo zaintrygowała. Poczułam już, że zbliża się przygoda mojego życia. Ostrożnie otworzyłam kopertę. Znajdował się tam list i jakiś przedmiot owinięty w chusteczkę. Najpierw otworzyłam list. Treść była… Niezwykła… Wręcz nie do uwierzenia… A oto ona:


                29 czerwca roku Ognia, Las Pięciu Żywiołów

        Droga Anno!
        Mam nadzieję, że uwierzysz we wszystko, co napisane będzie w tym liście. Na wstępie dodam tylko, żebyś nie kierowała się samą logiką. Las Pięciu Żywiołów jest miejscem, w którym liczy się tylko fantazja.
        Powierzono ci misję ocalenia naszego Lasu. Pochodzisz z rodu, który już niejednokrotnie nas uratował. Twoja babka Alberta, pradziadek Grzegorz, a nawet ciotka Michalina. Oni byli wybranymi. Teraz, przyszła kolej na ciebie. Jesteś Wybraną. Powierzono Ci Piąty Żywioł. Jest to pierwszy taki przypadek od ponad pięciuset lat. Nie przejmuj się, jak do nas trafisz. Pokieruje cię tam serce. Proszę, nie zawiedź nas.
         Mam nadzieję, że przybędziesz szybko
                                       Nadawca, którego poznasz wkrótce

PS. W kopercie znajdziesz Medalion Piątego Żywiołu. Noś go zawsze przy sobie, a zło chcące zniszczyć Las nigdy cię nie dosięgnie.
       
        Szybko założyłam Medalion. Był okrągły, w kolorze starego złota, z kryształkiem mieniącym się fioletowym blaskiem. Podobał mi się. Ukryłam go pod bluzeczką. Zło może być już w pobliżu. Kiedy to zrobiłam, zaczęłam myśleć nad tym listem… Las PIĘCIU Żywiołów… Ogień, Ziemia, Powietrze, Woda i… Co może być piątym żywiołem? I nie jestem pierwszą, która ma tą misję? Słyszałam coś o niezwykłej przygodzie ciotki Michaliny, ale powiedziała tylko, że było niesamowicie… Zaraz, zaraz… No tak! Dodała jeszcze, że mnie ta przygoda też na pewno spotka, bo jestem silna i kiedy jest taka potrzeba, umiem użyć fantazji… Czyli to już było wiadome od dawna, że to ja uratuję Las? Te wakacje zapowiadały się ciekawie…
         Popatrzyłam na zegar. Już 10:30! Schowałam list do małej szufladki w komodzie. Nikt nie mógł go zobaczyć… Wiedziałam, że po śniadaniu muszę wziąć się do roboty.
         Kiedy byłam już w kuchni, przy stole siedziało moje młodsze rodzeństwo: bliźniaczki Ewa i Ola. Mama smażyła naleśniki, spoglądając co jakiś czas na moje siostry. Na szczęście nie była zła, że tak długo mnie nie było. Powiedziała:
- Chyba ta szkoła cię bardzo zmęczyła, skoro tak długo spałaś.
      Tak, okropnie –odparłam. W końcu nie mogła wiedzieć o misji.
      Jedz szybko, bo dziewczyny wszystko ci zjedzą –uśmiechnęła się.
         Rzeczywiście, zajadały już naleśniki z mojego talerza. Też się za nie zabrałam. Były przepyszne! Ciekawe, czy w Lesie Pięciu Żywiołów też jest takie jedzenie…
         Po zjedzeniu czterech naleśników i wypiciu herbaty, wróciłam do mojego pokoju. Po drodze wzięłam sobie czekoladowego batonika, na wypadek gdybym później zgłodniała.
         Nie wiedziałam, czy jestem gotowa na misję. Chciałam jeszcze raz przeczytać list otworzyłam kopertę. Jeszcze długo rozmyślałam nad tym, co to jest Piąty Żywioł. Coś niezwykłego, potrzebnego… Nie mogło być to coś oczywistego… Chętnie zapytałabym o to ciocię Michalinę, jednak ona mieszka na drugim końcu Polski… W dodatku nie ma telefonu. Przypomniałam sobie, że w liście było napisane, że moje serce mnie tam wyprowadzi.
         Szybko założyłam okulary, upewniłam się, że mam Medalion Piątego Żywiołu na szyi i wyszłam z domu.
         Szłam ,,pod wiatr”. Bez konkretnego kierunku, po prostu gdzie mnie oczy poprowadzą. Wybrałam mało uczęszczaną ścieżkę wiodącą do pobliskich ogródków działkowych. Szłam dłuższy czas tą dróżką oglądając puste o tej porze ogródki. Zaciekawiło mnie ogrodzenie z gęstego żywopłotu i zdecydowałam się poszukać bramki do tego ogródka. Nigdzie jej nie było! Ale wśród liści coś błysnęło na fioletowo. Był to namalowany drewniany znaczek przypominający mój medalion umieszczony na niewielkiej bramce. Otwarła się bez trudu. Za nią ze zdziwieniem ujrzałam las zamiast spodziewanego domku z ogródkiem. Skąd się wziął las w środku miasta? Wśród świerkowych drzew unosiła się czarna smuga dymu. Poczułam, że to już tu. Powoli weszłam między drzewa. Zachowywałam się bardzo ostrożnie. Kto wie, co mnie tam czekało. Chwyciłam mocniej za medalion. Czarna smuga owinęła się przy mnie, jakby zamykając mnie w kręgu. Wystraszona puściłam medalion. Nagle, smuga dymu znowu zaczęła unosić się w górę. Przed sobą, zobaczyłam małego skrzata.
      Chodź za mną – powiedział.
Oczywiście zgodziłam się. Nic już mnie nie mogło dzisiaj zdziwić. Zaprowadził mnie aż do wielkiego klonu. Widniał w nim okrągły otwór w kształcie mojego medalionu. Skrzat kazał mi go tam włożyć. Gdy to zrobiłam, w drzewie pojawiło się wąskie przejście. Weszliśmy do niego powoli.
         Po przejściu na drugi koniec korytarza, wyszliśmy po niewielkich schodkach. Znaleźliśmy się w niesamowitej krainie. Dominowały tu lasy. O dziwo, drzewa nie były takie zwyczajne – część drzew była z wody, druga z ognia, inne z ziemi, były również z powietrza, które widzieliśmy dzięki delikatnemu, niebieskiemu blaskowi. Najbardziej jednak zaskoczył mnie piąty rodzaj drzew. Były z fioletowych smug. Błyszczały, jakby był w nich magiczny pył.
         Właśnie wtedy zrozumiałam.  Ogień, woda, ziemia, powietrze i MAGIA! Piątym żywiołem jest magia! To właśnie ją muszę obronić przed złem. Nie wiedziałam co powiedzieć... Ja, 13-letnia dziewczynka, mam walczyć ze złem...
         Z zaskoczenia wyrwał mnie skrzat, który przyprowadził mnie do tej krainy. Powiedział:
      Nazywam się Hel. Jestem skrzatem Czwartego Żywiołu – powietrza. Teraz, zaprowadzę Cię do naszego władcy. To on wysłał do Ciebie ten list. Twoja ciotka ratowała Drugi Żywioł, babcia Pierwszy Żywioł, pradziadek Trzeci Żywioł, a tobie przypadł Piąty. Chodźmy już!
      No dobrze... - powiedziałam i poszłam za skrzatem.
          Szliśmy jedną z leśnych ścieżek. Po chwili, doszliśmy do wielkiej polany, na której stał zamek pokaźnej wielkości. Nad wrotami znajdowały się kule z żywiołów. Weszliśmy do pałacu. Od środka, wyglądał niczym wielki zabytek! Mnóstwo starych dzbanów, lekko pożółkłych obrazów.  Skrzat szedł przed siebie. Z każdym krokiem, wydawał się iść coraz szybciej.
         W końcu, doszliśmy do sali tronowej. Na tronie siedział wysoki, starszy mężczyzna. Był o wiele wyższy od reszty mieszkańców Lasu.
      Drogie dziecko! Jak dobrze że już przybyłaś! - zwrócił się do mnie.
      Witam wasza królewska mość. - powiedziałam i lekko się pokłoniłam.
      Zostałaś wybrana, aby ocalić Piąty Żywioł. To zresztą już pewnie wiesz. Będziesz musiała odnaleźć Magiczne Drzewo Pini. W jego pobliżu, znajdował się będzie nasz wróg – Avon. Jest to władca wszystkiego, co złe. Zarówno tutaj, jak i w waszym świecie. Będziesz musiała znaleźć jego słabość i go pokonać. Życzę Ci powodzenia. Pamiętaj tylko, aby nie zgubić medalionu! To bardzo ważne.
      Dobrze, zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby ocalić Las.

         Po tych słowach wyszłam z zamku. Od razu skierowałam się w stronę lasu, nad którą znajdowało się najwięcej czarnej smugi. Była to północna część. Gdy tam doszłam, zobaczyłam wielkie, grube drzewo. Jego pień był bardzo spróchniały, a magiczne liście szybko spadały na ziemię.
         Stałam i obserwowałam drzewo przez dłuższą chwilę. Wtem, obok niego pojawił się czarny dym. Gdy opadł, zobaczyłam szkarłatną postać. Miała niebieskawą skórę, czarne, postawione do góry włosy, kruczoczarne oczy i złowieszczy uśmiech. Miał na sobie długą czarną szatę. Na plecach miała ona wielką literę ,,A” w kolorze krwistoczerwonym. Już sam widok mnie przerażał. Bałam się coraz bardziej, że nie uda mi się uwolnić Lasu od zła... Avon powoli zaczął unosić głowę. Potem zaczął lewitować.
      Witaj. Czyżby kolejna obrończyni Żywiołu? Którego żywiołu strażniczką jesteś mała dziewczynko? - spytał z pogardą.
      Magii. Pokonam Cię! - wykrzyknęłam, choć bałam się.
      Ha ha ha, jeszcze się przekonamy! - wykrzyknął.
         Po tych słowach, Avon próbował wniknąć we mnie, aby opętać mnie. Zrozumiałam, że jest demonem!
      Już na początku wydawałaś mi się dziwna... - mruknął.
      Mam medalion! Nic mi nie zrobisz!
         Poczułam, że po tych słowach mój wróg lekko się wystraszył. Odczytałam to, pomimo, że ukrywał owe uczucie drwiącym spojrzeniem. Ciągle starałam się doszukiwać jego słabości. Pierwszą już znałam, ale to nie wystarczy. Zauważyłam wówczas potok. Słyszałam, że czarownice rozpuszczają się pod wpływem wody. Może na demony też to działa?
         Podbiegłam szybko do potoku. Wzięłam do rąk trochę wody i oblałam go nią.
      Naprawdę myślisz, że pokonasz mnie w ten sposób? Próżne nadzieje. - zaśmiał się.
         Moje porażki sprawiały, że stawał się coraz potężniejszy i wzlatywał coraz wyżej. Stwierdziłam, że żaden z Żywiołów mi nie pomoże... Miałam teraz dwa wyjścia – poddać się i zakończyć żywot Żywiołu Magii, lub po prostu osłabiać go wiarą w siebie. To oczywiste, co wybrałam.
      Nie boję się Ciebie – powiedziałam cicho.
      Nie słyszę dziewczynko – zadrwił Avon.
      Nie boję się Ciebie – powiedziałam nieco głośniej.
      Sama nie wierzysz w swoje słowa, więc jak ja mam Ci uwierzyć?
      Nie boję się Ciebie! - wykrzyczałam.
         Echo zaczęło powtarzać moje słowa, pełne siły, wiary i nadziei. Z każdym powtórzeniem tych słów, Avon spadał coraz niżej, aż w końcu padł na kolana.
      Jeszcze tu wrócę – wyszeptał z nienawiścią.
         Gdy to powiedział, czarny wir znowu zaczął go okrążać, a kiedy opadł, wroga już nie było. On żywił się strachem i przerażeniem. Wystarczyły proste słowa, wypowiedziany z wiarą, aby stracił pewność siebie, i co najważniejsze – moc.
         Pobiegłam do zamku i opowiedziałam o wszystkim królowi. Na oczach całego Lasu Pięciu Żywiołów uhonorował mnie orderem. Wdziały to skrzaty, wróżki, elfy, mówiące zwierzęta... Słowem – wszystkie magiczne stworzenia, o jakich świat słyszał... Pożegnałam się symbolicznym ruchem ręki.
         Doskonale pamiętałam drogę do domu. Wróciłam więc. Gdy wyszłam na dróżkę, zaskoczona zauważyłam że jest jeszcze dzień... Spędziłam w Lesie wiele godzin, powinien być już wieczór. Ba! Noc! Czyżby czas się zatrzymał? A może to zasługa szczypty magii? Wystarczy tylko uwierzyć... 


           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz